Mamy decyzję Komisji Europejskiej dotyczącą notyfikacji systemu wsparcia dla pierwszej polskiej elektrowni jądrowej. Sukces?

Ogromny. Otrzymanie finalnej decyzji Komisji Europejskiej to zwieńczenie niezwykle ciężkiej pracy naszego zespołu. Służyła ona opracowaniu mechanizmu, który pozwoli na sfinansowanie i realizację projektu budowy elektrowni jądrowej z uwzględnieniem interesu państwa, inwestora i, co najważniejsze, odbiorców energii elektrycznej.

Jakie będą następne kroki?

Decyzja to jeden z kluczowych etapówprojektu. Wyjaśniliśmy wszelkie, nawet najmniejsze, wątpliwości Komisji Europejskiej. Następnym krokiem będzie przekazanie spółce Polskie Elektrownie Jądrowe środków z budżetu państwa na dalszą realizację projektu zgodnie z założonym harmonogramem.

Zmierzamy do podpisania kluczowego kontraktu z konsorcjum Westinghouse-Bechtel – umowy EPC (ang. Engineering, Procurement, Construction) na wykonanie elektrowni. Chcemy ją zawrzeć jak najszybciej, najlepiej do połowy 2026 roku.

Następne wyzwanie w projekcie elektrowni jądrowej: wynegocjowanie i podpisanie korzystnej umowy EPC

Czy na proces wydania decyzji wpłynęły kontrowersje dotyczące pomocy publicznej w przypadku elektrowni jądrowych w Czechach i na Węgrzech?

Wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie węgierskiej elektrowni [TSUE stwierdził nieważność decyzji Komisji Europejskiej zatwierdzającej pomoc na rzecz elektrowni Paks II – red.] wymusił na nas uzupełnienie informacji, m.in. dotyczących bezprzetargowego wyboru technologii. Ten etap mamy już jednak za sobą, a decyzję Komisji otrzymaliśmy w zapowiadanym przez nas terminie.

Jakie teraz są kluczowe ryzyka w projekcie?

Uzyskanie decyzji pozwala nam otworzyć nowy rozdział w realizacji projektu. Rejestr ryzyk w tak złożonym i długoterminowym projekcie jest bardzo długi, ale głównym wyzwaniem na następne miesiące jest z pewnością wynegocjowanie i podpisanie korzystnej umowy EPC.

Local content w budowie elektrowni jądrowej

Zespół ds. udziału krajowych podmiotów w projekcie jądrowym działa od ponad pół roku. Na ile rząd może realnie wpłynąć na udział polskich przedsiębiorstw w budowie elektrowni?

Rząd robi wszystko, by udział polskich firm był jak najwyższy. Ze względu na prawo europejskie nie mamy pełnego spektrum narzędzi, które pozwoliłyby wymusić ich obecność, ale stosujemy szereg elementów, by to umożliwić. Po pierwsze, ważna jest budowa wiedzy o tym, jakie postępowania przetargowe będą się odbywać i kiedy. Chodzi o to, by robić to w sposób transparentny, z dużym wyprzedzeniem, aby polskie firmy mogły się do tego przygotować. Drugi element to odpowiednie przygotowanie do postępowania. Efektem działań naszego zespołu jest m.in. to, że ARP oferuje dzisiaj wsparcie finansowe przy uzyskiwaniu certyfikatów, które są niezbędne do tego, żeby znaleźć się w łańcuchu dostaw. Trzeci istotny obszar, w którym chcemy wspierać polskie firmy, to dbanie o to, żeby kryteria oceny ofert i wyboru partnerów w łańcuchu dostaw nikogo nie dyskryminowały i były na tyle dostosowane do krajowego rynku, żeby polscy przedsiębiorcy byli w stanie je spełnić. Chodzi o to, żeby nie było ograniczeń wejściowych do udziału w postępowaniach.

Które kryteria będą kluczowe dla polskich przedsiębiorców?

Istotne jest zbudowanie po stronie polskich wykonawców takiego know-how, doświadczenia i kompetencji, żeby mogli wziąć udział w projekcie. Chodzi o kwestie certyfikacji czy odpowiednich kompetencji i standardów. Mamy świadomość ograniczeń i tego, że nie możemy nakazać wykonawcom, żeby wybrali określony odsetek polskich partnerów. Musimy dbać również o to, żeby polskie oferty, które się pojawiają, były konkurencyjne. Z jednej strony zabiegamy więc o wysoki poziom local content, a z drugiej strony – żeby koszt budowy elektrowni był optymalny.

Skoro rząd nie ma narzędzi, by wymóc udział polskich przedsiębiorstw i w dużym stopniu zależy on od decyzji konsorcjum Westinghouse-Bechtel, to czy cel na poziomie 40 proc. jest realny?

Jest to potężne wyzwanie, ale jesteśmy przekonani, że dzięki narzędziom, którymi dysponujemy, dajemy szansę polskim przedsiębiorstwom na to, aby osiągnąć jak najwyższy poziom local content. 40 proc. to aspiracja, ale realna. Liczba wynika z analiz inwestora, które były robione w oparciu o współpracę z wykonawcami. Mam nadzieję, że już pierwsze dostawy będą pokazywać, że udział local content będzie wysoki, a pamiętajmy, że z każdym kolejnym etapem powinien rosnąć. Przy budowie drugiego, trzeciego bloku elektrowni jądrowej udział polskich wykonawców będzie zdecydowanie wyższy niż w przypadku pierwszego, a poziom 40 proc. dotyczy całej elektrowni.

W DGP opisywaliśmy jednak to, że Bechtel wysyłał zapytania ofertowe do firm tureckich.

Nieustannie dążymy do wypracowania optymalnego modelu współpracy i komunikacji z naszymi partnerami oraz staramy się szybko reagować na informacje, które do nas wpływają. Nie doprowadzimy do tego, że udział krajowych firm w podwykonawstwie wyniesie 100 proc., ale w sytuacjach, gdzie nie widzimy zasadności wychodzenia poza Polskę, interweniujemy w oparciu o dostępne instrumenty, w tym wynikające z ostatniego orzecznictwa TSUE.

Potencjał współpracy Polski i USA w zakresie energetyki jest bardzo wysoki

W ubiegłym tygodniu kierownictwo Ministerstwa Energii spotkało się z przedstawicielami Amerykańskiej Izby Handlowej w Polsce i amerykańskimi inwestorami. Czego dotyczyło to spotkanie?

Rozmawialiśmy o ogromnych możliwościach naszej współpracy. Mamy głębokie przekonanie, że budowa elektrowni jądrowej czy import gazu LNG przez Polskę do naszego kraju i innych państw regionu to inwestycje, w których wszyscy wygrywamy. Zwiększają one bezpieczeństwo regionu, wspierają potencjał eksportowy firm amerykańskich i wzmacniają polską gospodarkę, która zarabia dzięki inwestycjom w LNG i dalszej sprzedaży gazu. Mamy zgodność, że potencjał współpracy Polski i Stanów Zjednoczonych jest bardzo wysoki.

Rozmawiała Aleksandra Hołownia