Pracownicy JSW twierdzą, że i u nich fałszuje się dane o zjazdach na dół. Zarząd zaprzecza. Górnicy boją się zeznawać.
Po naszej publikacji na temat fałszowania liczby zjazdów pod ziemię przez część załogi Katowickiego Holdingu Węglowego odezwali się do nas pracownicy JSW, którzy przekonują, że u nich dochodzi do podobnych praktyk. Rozmówcy DGP chcą zachować anonimowość. Ich imiona zostały zmienione. Obecnie JSW zatrudnia ok. 22 tys. osób. Pracownicy administracji stanowią ok. tysiąca. Ponad 90 proc. złogi to pracownicy dołowi. Oto relacje naszych rozmówców:
– W mojej kopalni pracuje jakieś 1900 osób. Około 50 pracowników, którzy mają etaty dołowe, może pracować na powierzchni – opowiada Zygmunt.
Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzeczniczka prasowa JSW, kategorycznie zaprzecza, aby do takich przypadków dochodziło. – Górnicy, którzy zjeżdżają na dół, są najpierw rejestrowani w chwili pobrania sprzętu (lampa, aparat ucieczkowy). Kolejny rejestr następuje bezpośrednio przed zjazdem w chwili odbicia dyskietki – wyjaśnia rzeczniczka. I dodaje, że przy windach zamontowany jest monitoring, a dyrekcja każdej kopalni co miesiąc przygotowuje raporty zjazdów. Jej zdaniem sporadycznie zdarzają się sytuacje, kiedy pracownik pobrał już sprzęt i zdążył się zarejestrować, a w ostatniej chwili zostaje zawrócony, by załatwić coś na powierzchni. Dzieje się tak zawsze za zgodą i wiedzą przełożonych.
Górnicy są innego zdania. Twierdzą, że zarząd o problemie wiedzieć nie chce.
– Dyrekcja kopalni doskonale orientuje w tym, co się dzieje. Pisaliśmy pisma w tej sprawie – mówi Artur. Rzeczniczka spółki twierdzi, że do zarządu nic nie dotarło. Po naszych pytaniach przyznała, że udało się odnaleźć jednak pismo, które trafiło do skrzynki sugestii pracowniczych. – Zarzuty w nim zawarte dotyczyły osób, które mają etat dołowy, a pracują w biurze – wyjaśnia rzeczniczka spółki. Jak dodaje, sprawę udało się wyjaśnić.
– Okazało się, że górnik odbijał kartę zjazdu koledze, który notorycznie się spóźniał. Osoby te oraz ich przełożony zostały ukarane – zaznacza rzeczniczka.
Zdaniem Sebastiana, pracownika JSW, nie wszystkich oszustów udaje się złapać.
– Pisaliśmy skargi do PIP, ale kontrole nic nie dają. W grę wchodzą wyłącznie zeznania pracowników, a ci będą siedzieć cicho, bo nie chcą stracić pracy – mówi.
Jak ustaliliśmy, Państwowa Inspekcja Pracy nie prowadzi szczegółowej statystyki skarg. Nie można więc określić, ile dotyczy fałszowania zjazdów.
W ciągu ostatnich pięciu lat w zakładach górniczych inspektorzy PIP przeprowadzili dziewięć kontroli dotyczących faktycznej liczby dni pracy wykonywanej pod ziemią. Żadna spółka nie została ukarana za nierzetelnie prowadzenie ewidencji czasu pracy.
W przypadku wykrycia nieprawidłowości PIP zawiadamia także prokuraturę. Stało się tak w wyniku jednej kontroli przeprowadzonej w ubiegłym roku. Do Prokuratury Rejonowej w Mysłowicach wpłynęło zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa z art. 270 k.k. (przestępstwo przeciwko wiarygodności dokumentów poprzez poświadczenie nieprawdy w ewidencji czasu pracy). W pozostałych przypadkach inspektorzy PIP nie potwierdzili nieprawidłowości w sprawie ewidencjonowania czasu pracy.
Do chwili zamknięcia tego numeru nie udało się nam uzyskać komentarza ZUS. Zapytaliśmy, czy zakład otrzymał sygnały związane z możliwością nieprawidłowego wyliczenia górniczych emerytur przez fałszowanie liczby zjazdów i niesłusznie naliczonych dniówek z tytułu pracy pod ziemią oraz czy przeprowadza kontrole związane z tą sprawą.