Składka emerytalna to parapodatek. Jest daniną publiczną pobieraną przez instytucję wyznaczoną do tego przez państwo, w tym wypadku ZUS.
Sam fakt administracyjnego przekazania pieniędzy zgromadzonych w ten sposób do instytucji prywatnej w postaci OFE nie zmienia charakteru tych środków. Są one nadal publiczne. To, że są przypisane do indywidualnego konta i że emerytura jest naliczana dla każdej osoby inaczej, wynika z innej cechy systemu.
Nasz system emerytalny wprowadzony w 1999 r. jest oparty na zasadzie składki zdefiniowanej. Wysokość świadczenia, które będziemy otrzymywać, zależy od liczby przepracowanych lat, a także od wysokości wynagrodzenia, od którego składka była potrącana. Każdy ma swoje konto w ZUS, a większość osób także w OFE, w których przekazane im składki są ewidencjonowane. Przy takiej konstrukcji systemu te środki będą jednak wydane na nas przez ZUS po tym, jak osiągniemy wiek emerytalny lub przepracujemy przynajmniej 25 lat.
System emerytalny nie jest dany raz na zawsze. Trybunał Konstytucyjny, ustami sędziego Marka Zubika, powiedział, że „ustawodawca dysponuje stosunkowo szeroką swobodą rozporządzania takimi środkami w tym celu, aby zapewnić ubezpieczonym realizację prawa do emerytury. Nie można jednocześnie zakładać niezmienności unormowań określających warunki nabywania tego prawa”. Wiek emerytalny, zasady naliczania emerytur, system waloryzacji itd. są plastyczne przy zachowaniu oczywiście jakiejś dozy ostrożności przez rządzących.
Dodatkowo rząd powinien przewidywać w długim terminie, co się może stać z jednej strony z finansami publicznymi, a z drugiej – z polską gospodarką. Trybunał orzekł, że „ustawodawca musi reagować – również ze względu na zapewnienie realizacji prawa do emerytury – na zmiany okoliczności, w jakich funkcjonuje system emerytalny. Powinien uwzględniać różne czynniki, w szczególności gospodarcze i społeczne, które w odpowiednio długiej perspektywie czasowej mogą wpływać na sposób zapewnienia obywatelom zabezpieczenia społecznego po osiągnięciu wieku emerytalnego”. Oznacza to też, że rząd powinien reagować, jeżeli zagrożona jest inna konstytucyjna wartość, czyli osiągnięcie przez dług publiczny poziomu 60 proc. PKB.
Ponadto „prawo do zabezpieczenia społecznego związanego z osiągnięciem wieku emerytalnego nie oznacza prawa do uzyskania świadczenia o określonej wysokości, ustalanego według jednego i niezmiennego modelu finansowania”. To oznacza, że obowiązkiem państwa jest tylko zapewnienie świadczenia minimalnego i zabezpieczenie w momencie, w którym dana osoba osiągnie wiek emerytalny. Według trybunału główny ciężar oszczędzania na emeryturę nie leży na państwie, ale na nas samych. Państwo ma nas tylko zabezpieczyć, byśmy nie popadli w biedę przez to, że będziemy zbyt starzy, by pracować.
System emerytalny będzie reformowany. W kalendarz 2016 r. są wpisane dwa istotne wydarzenia polityczne związane z systemem ubezpieczeń społecznych. Będzie otwarte okno transferowe między OFE i ZUS tak, że część osób, która nie zapisała się do funduszy, będzie mogła do nich powrócić ze swoimi środkami. Z kolei minister rodziny, pracy i polityki społecznej będzie musiał przedstawić w Sejmie raport diagnozujący sytuację systemu emerytalnego.
Politycy PiS z rezerwą wypowiadają się o części kapitałowej systemu emerytalnego, więc to, że będą chcieli w jakiś sposób zlikwidować OFE i przejąć pozostałe w nich aktywa, jest niemal przesądzone. OFE bronić będzie tylko Nowoczesna, ale reprezentuje ona tylko ułamek społeczeństwa i Sejmu. Sam PiS nie ma obecnie przemyślanej reformy emerytalnej: na pewno chce obniżyć wiek emerytalny i na pewno chce się zastanowić, czy system zdefiniowanej składki ma w Polsce sens, skoro i tak w długiej perspektywie doprowadzi do tego, że świadczenia będą wynosić 1/3 obecnych (20–30 proc. przeciętnej płacy w 2060 r.). Nowy rząd zaproponuje własną reformę, która może przemodelować system ubezpieczeń społecznych.
Czy będziemy mieć system emerytur obywatelskich? Trybunał, interpretując konstytucję, nakreślił ogólne ramy, które musi spełnić system emerytalny: dawać świadczenie, uwzględniając sytuację finansową i gospodarczą. Poziom wydatków ZUS będzie rósł w kolejnych latach, ponieważ emerytury pobierają osoby z tzw. starego portfela, czyli dzisiejsi emeryci, którzy uzyskali prawa do świadczeń liczonych korzystniej niż w nowym systemie emerytalnym. Rosnące wydatki ZUS, limit wydatków publicznych na poziomie 60 proc. PKB, chęć obniżenia wieku emerytalnego przez PiS oraz konieczność zapewnienia tylko minimum świadczenia po przejściu na emeryturę zbliżają nas do systemu, w którym to państwo określa wysokość świadczenia.
Taki system funkcjonuje w Wielkiej Brytanii i Kanadzie. Orędownikiem jego powstania jest Centrum im. Adama Smitha, ale to „solidarny” rząd PiS może podłożyć podwaliny pod jego powstanie, bo w pewnym momencie budżetu może nie być stać na dopłaty do ZUS. Czy to będzie za 5, czy za 10 lat, to kwestia drugorzędna. W każdym razie emerytury w przyszłości będą niskie i resort pracy powinien zacząć przekonywać obywateli do samodzielnego oszczędzania na starość, bo na wysokości świadczeń od państwa mogą się zawieść.