Sąd Okręgowy w Warszawie przywrócił emeryturę byłemu funkcjonariuszowi Służby Bezpieczeństwa. Zdecydował argument, że przed 1990 r. wspierał opozycję
– Mam nadzieję, że to koniec mojej sądowej batalii. Trwała prawie cztery lata – mówi Krzysztof Kęski, którego historię opisaliśmy wczoraj w DGP. Sąd zmienił decyzję Zakładu Emerytalno-Rentowego MSWiA zmniejszającą emeryturę Kęskiemu i przywrócił ją do pełnej wysokości.
Przypomnijmy, Krzysztof Kęski od 1984 r. dostarczał duchownym informacje z wewnątrz SB. Pracował w wydziale IV Komendy Wojewódzkiej w Gorzowie Wielkopolskim. Prowadził teczki ewidencji operacyjnej księdza (tzw. TOK) i teczki ewidencji operacyjnej parafii (tzw. TOP). Dokumentował w nich efekty kontroli korespondencji i podsłuchów. Stąd wiedział, któremu z duchownych jest zakładany podsłuch, kto jest obserwowany. A także – jakie są plany służb względem pielgrzymów na Jasną Górę.
Do współpracy na rzecz opozycji przekonał go Tadeusz Klimanowski, też pracownik wydziału IV. Działali we trzech, wraz z Augustynem Skitkiem. Ich kontaktem był ks. Witold Andrzejewski, faktyczny szef tamtejszej Solidarności, który po latach potwierdził w IPN fakt trwającej przez lata współpracy.
Przy pierwszej ustawie dezubekizacyjnej, kiedy obniżono mu świadczenia, Kęski odwołał się. Sąd Okręgowy w Warszawie wydał w 2013 r. wyrok, w którym uznał fakt współpracy i za ten czas przywrócił świadczenia w pełnym wymiarze.
Jednak po wejściu w życie kolejnej ustawy dezubekizacyjnej z 2016 r. ZER znów obciął mu emeryturę do ok. 1,7 tys. zł. Kęski odwoływał się i tym razem, ale sprawy były zawieszane. Mimo że nowa ustawa mówi wprost: jeśli funkcjonariusz służb bezpieczeństwa udowodni, że przed 1990 r., bez wiedzy przełożonych, podjął współpracę i wspierał osoby lub organizacje działające na rzecz niepodległości Polski, zostanie spod jej przepisów wyjęty.
W sprawę włączył się rzecznik praw obywatelskich. – W przepisach ustawy został zawarty wyjątek, który czemuś miał służyć. To, że dyrektor ZER MSWiA go nie zastosował, był dla Krzysztofa Kęskiego krzywdzącą okolicznością – mówił Tomasz Oklejak z biura RPO.
Obecny na środowej rozprawie przedstawiciel ZER argumentował, że nowa ustawa wymuszała na organie podejmowanie nowych decyzji. – Nie można powiedzieć, że wyrok znika, wygumkować go, bo się zmieniła ustawa – przekonywała adwokat Barbara Sobol, która przez prawie trzy lata zajmowała się sprawą Kęskiego. I tę jej argumentację podzielił sąd, przypominając, że już raz w tej sprawie zapadł prawomocny wyrok i nie było wówczas wątpliwości, że były funkcjonariusz współpracował z Kościołem i Solidarnością.
– Trzeba mieć zdrowie i siłę, by walczyć o swoje. Mnie się udało, ale nie mam pełnej satysfakcji, bo Tadeusz Klimanowski, który mnie wprowadził do współpracy, wciąż nie wie, co dalej. Jego sprawa nie jest nawet procedowana, a to człowiek w podeszłym wieku, po dwóch zawałach. On z naszej trójki miał największy wkład w działalność na rzecz niepodległej Polski – podkreśla Kęski. Wyrok nie jest prawomocny.