Projekty ustaw o wypłacie dobrowolnych oszczędności na cele emerytalne nie opisują tego w przypadku świadczeń dożywotnich. Taką możliwość ma zaoferować dopiero rynek.
Projekt ustawy o zmianach w otwartych funduszach emerytalnych przewiduje, że oszczędności z OFE trafią na założone specjalnie dla każdego ubezpieczonego indywidualne konto zabezpieczenia emerytalnego (IKZE). I gdy będzie wychodził z rynku pracy, ma takie możliwości wypłaty, jakie dziś daje mu ustawa o IKE i IKZE: wypłatę w całości lub w ratach, przez co najmniej 10 lat.
Z kolei projekt ustawy o Pracowniczych Planach Kapitałowych (PPK) proponuje inne rozwiązanie. Jednorazowo można pobrać do 25 proc. zgromadzonych środków, a reszta ma być wypłacona w miesięcznych ratach zgodnie z tabelami średniego trwania życia. Oznacza to, że mamy do czynienia z emeryturami okresowymi, ponieważ jeśli ktoś będzie żył dłużej, niż wynika ze statystyk GUS, to jego pieniądze się skończą i świadczenia nie otrzyma.
Kto traci na okresowych?
Czy w przypadku PPK ktoś, kto zdecydowałby się na emeryturę okresową wyliczoną według tablic średniego trwania życia, ryzykowałby, że długo będzie musiał się obywać bez tego świadczenia? Tak. Wynika to głównie ze sposobu, w jaki tablice są przygotowywane przez GUS.
Wyliczenia są oparte na danych historycznych, czyli sprawdza się np., ilu 60-latków dożyło 80 lat itp. Nie są oparte na prognozach, a przecież przeciętny okres trwania życia się wydłuża. Dlatego tablice faktycznie zafałszowują rzeczywistość emerytalną. Można to pokazać, porównując, jak zmieniło się średnie dalsze trwanie życia od 1999 r., gdy wprowadzono nowy system emerytalny. Otóż prognozowano, że osoba mająca wówczas 60 lat będzie żyła jeszcze 226 miesięcy, podczas gdy najnowsze tablice przewidują, że taka osoba będzie żyła 263 miesiące, czyli o ponad trzy lata dłużej. Dla osoby mającej 65 lat w 1999 r. GUS przewidywał jeszcze 185 miesięcy życia, podczas gdy dziś już 219 miesięcy. W porównaniu z tablicami GUS z 2007 r. średnie dalsze trwanie życia wydłużyło się zarówno w przypadku 60-latków, jak i 65-latków o półtora roku.
Problem dotyczy także emerytur z ZUS: w momencie wyliczania świadczenia, zgromadzone oszczędności są dzielone przez mniejszą liczbę miesięcy niż faktycznie będzie żył przeciętnie ubezpieczony, a więc jest ono z punktu widzenia systemu zawyżone. Efektem niedoszacowania długości życia będą wyższe wydatki na emeryturę, które będą musiały zostać pokryte z budżetu. Z kolei w przypadku emerytur z planów kapitałowych efektem będzie statystycznie wcześniejsze zakończenie pobierania świadczenia.
W tym zapisie jest jeszcze jeden haczyk, bo tablice GUS są układane jako średnia dalszego trwania życia kobiet i mężczyzn. Tyle że kobiety statystycznie żyją dłużej, a mężczyźni krócej, niż wynika ze średniej dla obu płci. W przypadku emerytury z ZUS na sposobie wyliczania emerytury zyskują kobiety, bo dzięki średniej ich świadczenie jest wyższe, a okres wypłat na ogół dłuższy. Natomiast w przypadku świadczeń z PPK będą traciły, gdyż będą żyły jeszcze dłużej, niż wynika z prognoz, ale zgromadzone środki wyczerpią się wcześniej. To rozwiązanie może okazać się słabym punktem planowanych zmian.
Co z dożywotnimi?
W projekcie zapisano także możliwość wykupienia sobie za zgromadzoną sumę emerytury dożywotniej. A ta, w porównaniu z okresową – zwaną inaczej programowaną – to zupełnie inna skala trudności, jeśli chodzi o przygotowanie produktu. W przypadku wypłaty programowanej trzeba tylko znać liczbę lat wypłaty świadczenia i zgromadzoną sumę oszczędności. Z tego typu wypłatą poradzi sobie każda instytucja finansowa. Przy emeryturze dożywotniej dochodzi jeszcze jedna bardzo ważna kwestia: szacowanie ryzyka. – Główny czynnik ryzyka w określaniu wysokości takiej emerytury dotyczy tego, ile dłużej będziemy na emeryturze – mówi Grzegorz Chłopek, prezes PTE Nationale-Nederlanden. Chodzi o takie wyliczenia wysokości świadczenia, aby instytucja wypłacająca nie musiała do niego dopłacić. To z kolei wpływa na cenę produktu. – Na pewno będzie droższy od wypłaty programowanej, ale zyskamy pewność, że świadczenie będziemy dostawać do śmierci. Wypłata programowana jest bardziej przewidywalna, jeśli chodzi o koszty po stronie tego, który ją oferuje i z tego powodu jest wyższa – dodaje prezes ING.
O ile droższa ma być dożywotnia od programowanej?
Można to tylko szacować, opierając się na opisanym przykładzie z tablicami średniego dalszego trwania życia. Niedoszacowania GUS powodują, że w ciągu 10 lat koszty emerytur rosną o niemal 9 proc., a w ciągu 18 lat – o 18 proc. To wskazuje na cenę ryzyka i możliwą różnicę w wysokości emerytur programowanych oraz dożywotnich.
– Dożywotnia emerytura jest korzystna, bo zawiera element ubezpieczeniowy. Ten, kto będzie żył krócej od przeciętnej, dostanie mniej, ale osoba żyjąca dłużej ma gwarancję, że nie wyczerpią się jej środki – zauważa prof. Wojciech Otto z Uniwersytetu Warszawskiego. – Im większe będzie zainteresowanie takimi produktami, tym większa szansa, że ich ceny będą się stopniowo obniżać – dodaje.
Ponieważ szacowanie ryzyka to domena firm ubezpieczeniowych, one będą musiały wyjść z taką ofertą. Na razie rynek dopiero z takimi produktami startuje.
– Ubezpieczyciele mają dziś w swoich portfelach renty dożywotnie, ale to margines. Ci najwięksi mają ich po kilkaset – zauważa prof. Otto.
Zdaniem przedstawicieli sektora finansowego tego rodzaju oferta może szybko się pojawić. – Ze strony rynku nie powinno być problemu, tym bardziej że wypłata emerytur będzie przesunięta w czasie – mówi Małgorzata Rusewicz z Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych.
Sposoby wypłat opisane w dwóch projektach ustaw nie odbiegają znacząco od rozwiązań stosowanych w innych krajach i przy dobrowolnych ubezpieczeniach emerytalnych. Na ogół emeryt może skorzystać z wypłat jednorazowych, programowanych, jak i dożywotnich. – Jeśli ludzie mają dobrowolnie oszczędzać, to trudno im narzucać sposób wypłaty, ale często wprowadzane są bodźce finansowe – opowiada prof. Otto. Tak jest w USA, gdzie jednorazowa wypłata z indywidualnego rachunku emerytalnego może oznaczać dużo wyższy podatek.