Mogą szkodzić zdrowiu, zniknąć z powierzchni Ziemi później niż ludzkość, ale na razie pozostaną w kuchni. Nazywają się PFAS.

Pozakuchenna kariera rondli i patelni osiągnęła szczyt, kiedy w zeszłym roku obywatele Francji masowo ruszyli protestować przeciwko podwyższeniu wieku emerytalnego. Robili nimi tyle hałasu, że funkcjonariusze zaczęli przeszukiwać torby przechodniów w poszukiwaniu – legalnych – naczyń. Manifestacje na nic się nie zdały. Rząd przeforsował przesunięcie prawa do emerytury – na własną odpowiedzialność, bez głosowania w parlamencie.

Tydzień temu patelnie znów poszły w ruch. Z zupełnie innym skutkiem. I w innej sprawie. Na pozór zupełnie niepolitycznej.

PFAS, czyli substancje perfluoro alkilowe i polifluoroalkilowe to syntetyczne związki fluoroorganiczne. Można je znaleźć tam, gdzie potrzebne są nieprzywierające powierzchnie – stosuje się je na skalę przemysłową np. w farbach, izolacjach przewodów elektrycznych, detergentach, opakowaniach do żywności. A także w kosmetykach i w naczyniach do gotowania. W końcu każdy woli, by smażone ziemniaczki czy inne smakołyki nie przywierały do patelni, prawda?

Taki związek

Kłopot w tym, że za taką wygodę płacimy – i to nie tylko w cenie produktu. Ponosimy jeszcze koszt środowiskowy, a niektórzy twierdzą (pełnej zgodności nie ma), że również zdrowotny. W pracy „Toksyczność substancji per- i poli fluoroalkilowych a zdrowie ludzkie: aktualny stan wiedzy i strategie informowania o przyszłych badaniach”, opublikowanej na łamach „Environmental Toxicology and Chemistry”, naukowcy alarmują: „Badania epidemiologiczne ujawniły powiązania między narażeniem na określone PFAS a różnymi skutkami zdrowotnymi, w tym zmianami w funkcjonowaniu układu odpornościowego i tarczycy, chorobami wątroby, rozregulowaniem lipidów i insuliny (skutkujących otyłością – red.), chorobami nerek, niekorzystnymi skutkami w zakresie reprodukcji oraz nowotworami”. Tyle że PFAS to cała grupa związków i nie wszystkie zostały gruntownie przeanalizowane. „Biorąc pod uwagę to, co wiadomo już z przebadanych przykładów PFAS, może być konieczny odpowiedni stopień ostrożności w celu ochrony zdrowia ludzkiego” – czytamy. I jeszcze: „Obecnie nie ma wystarczających dowodów, aby określić, które interakcje molekularne i w jakim stopniu odgrywają patofizjologiczną rolę w obserwowanych niekorzystnych skutkach PFAS”. Innymi słowy: nie wiemy wszystkiego, ale możemy założyć, że skoro część tych substancji jest groźna dla zdrowia, tak samo może być także w odniesieniu do innych związków z tej grupy, których toksyczności (być może „jeszcze”) nie potwierdzono. Natomiast wiadomo na pewno, że w krwi ludzi stwierdzono mierzalne poziomy PFAS – różne zależnie od wieku, stopnia narażenia na kontakt i płci badanych. Szacuje się, że w USA we krwi ma je nawet 98 proc. populacji. Jest więc czego się wystrzegać. Choćby po to, żeby nie być mądrym po szkodzie.

PFAS są wszechobecne – występują nawet w dużych odległościach od miejsc, w których zostały użyte. Łatwo przenikają do wody. Na przykład w regionie Owernia-Rodan-Alpy ponad 160 tys. mieszkańców piło zawierającą je wodę z kranu – podała w styczniu Regionalna Agencja Zdrowia Publicznego w Lyonie. W samej metropolii, która pozwała o spowodowanie zanieczyszczenia firmę Arkema (chemia) i Daikin (producent klimatyzatorów) – 120 tys. ludzi.

W dodatku są bardzo trwałe. Ich rozkład może trwać tysiące lat, więc w ludzkiej skali można powiedzieć, że praktycznie nie rozkładają się w ogóle. Stąd bywają nazywane wiecznymi zanieczyszczeniami. Działają nie tylko na ludzi, lecz także na zwierzęta, np. morskie. Mogą spowodować niepłodność, co tłumaczyłoby przynajmniej częściowo znikanie populacji różnych stworzeń.

Zróbmy coś!

Nic dziwnego, że we francuskim parlamencie pojawił się w końcu projekt niemal całkowitego wyeliminowania PFAS z obrotu. Wniósł go deputowany Nicolas Thierry (Ekolodzy). Główny artykuł przewidywał zakaz produkcji, importu i sprzedaży jakichkolwiek produktów – m.in. kosmetycznych, tekstylnych, naczyń, ale też np. wosków do nart – zawierających związki per- i polifluoroalkilowe od 1 stycznia 2026 r. Wyjątek przewidziano dla odzieży ochronnej dla specjalistów ds. bezpieczeństwa. – W przypadku substancji, które już wyemitowano, proponuje się przeprowadzenie testów w celu sprawdzenia ich rzeczywistej obecności, szczególnie w wodzie, a także podjęcie działań zmierzających do oczyszczenia wody i gleby oraz zapewnienie, że przemysł, który spowodował te zanieczyszczenia, poniesie koszty – wyjaśniła Cyrielle Châte lain, posłanka z okręgu Isère.

I tu na scenę znów wkraczają patelnie i rondle – teraz w rękach pracowników ich największego producenta, grupy SEB (Société d'Emboutissage de Bourgogne), właściciela m.in. marki Tefal, która w styczniu chwaliła się przychodami przekraczającymi 8 mld euro. 3 kwietnia, w przeddzień pierwszego czytania ustawy, kilkuset zatrudnionych w fabrykach SEB pracowników zjawiło się przed Zgromadzeniem Narodowym z naczyniami w rękach i głośno wyraziło swoje niezadowolenie z planów zmiany prawa. Demonstrantów dowiedziono autobusami m.in. z Rumilly, niewielkiej gminy w regionie Owernia-Rodan-Alpy, w którym od 1961 r. działa fabryka Tefala. Dołączyło do nich także kilkoro radnych przerażonych perspektywą zamknięcia największego pracodawcy w okolicy. A dyrekcja grupy bez ogródek „ostrzegła” Zgromadzenie Narodowe i rząd, że uchwalenie prawa w proponowanym kształcie będzie kosztować Francję 3 tys. miejsc pracy. W samym Rumilly miałoby ich zniknąć 1,5 tys. SEB podkreśliła też, że już dawno temu zmieniła swoją politykę środowiskową, eliminując szkodliwy, używany wcześniej PFOA (kwas perfluorooktanowy). Obecnie stosowana formuła zawiera PTFE (politetrafluoroeten), związek z grupy PFAS, który według dyrekcji nie stwarza zagrożenia. – Jest „całkowicie obojętny i nierozpuszczalny” – oznajmił prezes firmy Thierry de la Tour d'Artaise.

Według Nicolasa Thierry’ego argumenty SEB są „wątpliwe”. – PFOA i tak jest zakazane od 2020 r. i od tego czasu zostało uznane przez Międzynarodową Agencję Badań nad Rakiem (agenda Światowej Organizacji Zdrowia z siedzibą w Lyonie – red.) za substancję rakotwórczą dla ludzi – przypomniał. I dodał, że zamiennie stosowany inny PFAS pozostaje na trwałe w środowisku. Według Thierry’ego SEB wykazał się brakiem zdolności przewidywania. Postępowania karne dotknęły już bowiem gigantów branży chemicznej. Niektórzy, aby uniknąć procesów, szli na ugody i płacili olbrzymie sumy odszkodowań. Na przykład w czerwcu 2023 r. amerykański konglomerat 3M, producent m.in. whisky i karteczek samoprzylepnych, zgodził się zapłacić do 2036 r. 10,5–12,5 mld dol. (w zależności od skali nowych szkód) kilku sieciom dystrybucji wody pitnej w związku z zanieczyszczeniem PFAS. Cyrielle Chatelain powiedziała na antenie France 3: „Prawda jest taka, że branża wie, jak się dostosować. To wykonalne. W Niemczech agencja zdrowia znalazła 12 cząsteczek, które mogą zastąpić te wieczne zanieczyszczenia. Najlepszym sposobem zapewnienia, że przemysł wdroży te rozwiązania, jest nałożenie na niego celów i ograniczeń”.

Cytowani posłowie nie znaleźli posłuchu w Zgromadzeniu Narodowym. Postraszeni deputowani większości postanowili prawo złagodzić. I tak z tekstu projektu zniknęły naczynia kuchenne i drobne AGD. Najpierw parlamentarzyści prezydenckiej partii Renaissance zaproponowali przesunięcie zakazu używania przyborów kuchennych z PFOS na 2030 r. – zamiast 2026 r., który proponowali Zieloni. Ci zaś postawili granicę na 2027 r. Większość odpowiedziała wtedy, po prostu usuwając akapit dotyczący AGD. Nicolas Thierry wyraził ubolewanie, że „prymitywne lobby przemysłowe trafiło do posłów”, ale nadal czuje się dumny. „Ten tekst jest pierwszym poważnym krokiem naprzód” – stwierdził po przyjęciu ustawy w pierwszym czytaniu.

Straszak

Pierwsze (i ostatnie) czytanie przypadło w dość nieszczęśliwym czasie. Dwa dni wcześniej premier Gabriel Attal ogłosił projekt przewidujący skrócenie o kilka miesięcy czasu wypłat świadczeń dla osób bez pracy. Wprawdzie poziom bezrobocia we Francji jest stabilny (ok. 7,5 proc.), ale niektórzy widzą to inaczej – jak deputowany Sacha Houlié, który powiedział w radiu, że „bezrobocie nie spadło”. Kolejne zmiany prawa pracy narażają rząd na wybuch niezadowolenia – a na razie na podziały w ugrupowaniu prezydenckim. Komunikat „władza odbiera zasiłek, a lekką ręką oddaje 3 tys. miejsc pracy na zatracenie” zapewne nie mógłby liczyć na zrozumienie większości obywateli.

Do zakazu stosowania PFAS – także w kuchni – może jednak dojść wcześniej, niż sądzili francuscy deputowani. Liczący ponad 1,5 tys. stron raport specjalistów z Niemiec, Danii, Holandii, Norwegii i ze Szwecji w styczniu 2023 r. trafił do Europejskiej Agencji Chemikaliów (ECHA), a ta zaproponowała Komisji Europejskiej wprowadzenie zakazu produkcji i stosowania tych związków. Mówi się, że mógłby zacząć obowiązywać już w 2026 r. ©Ⓟ