Jest zgoda na unijny plan, ale szczegółowe propozycje Bruksela przedstawi dopiero w marcu.

Ubiegłotygodniowy szczyt UE był pierwszą okazją do przedyskutowania w gronie szefów państw i rządów ostatniej propozycji Komisji Europejskiej dotyczącej planu przemysłowego dla Zielonego Ładu. W zamyśle Brukseli ma być to odpowiedź na amerykański system dotacji, subsydiów i ulg dla zielonego przemysłu ujęty w formie wartego prawie 400 mld dol. Inflation Reduction Act. Amerykańskie przepisy – w większości obszarów – weszły w życie od początku roku, natomiast w Unii debata nad konkurencyjną ofertą dla biznesu w gruncie rzeczy dopiero została rozpoczęta.

Wstępna zgoda

Państwa członkowskie zaakceptowały wstępnie plan przedstawiony przez szefową KE, który zieloną transformację w przemyśle chce oprzeć na redukcji i uproszczeniu przepisów, przyspieszeniu tempa finansowania projektów zgodnych z Zielonym Ładem, zwiększeniu odporności na przerwanie łańcuchów dostaw znane choćby z pandemii koronawirusa oraz podnoszeniu świadomości ekologicznej na terenie Unii. Szefowie państw i rządów dali zielone światło na tak ogólnikowo brzmiące zapisy, jednak wezwali w konkluzjach ze szczytu Brukselę do przedstawienia szczegółów. „27” domaga się, żeby w sprecyzowanych już projektach Komisja zawarła uproszczenie procedur oraz stosowanie ukierunkowanego wsparcia (np. w formie ulg podatkowych) w strategicznych sektorach z punktu widzenia transformacji ekologicznej, szczególnie tych, które odczują negatywne skutki subsydiów zagranicznych (głównie amerykańskich) lub wysokich cen energii. W planie KE centralne miejsce powinny – zdaniem państw – zajmować małe i średnie przedsiębiorstwa oraz wspólne i transnarodowe projekty, które będą mogły liczyć na przyspieszenie ich procedowania i finansowania.
Dużą część unijnej odpowiedzi na amerykańskie subsydia ma stanowić deregulacja, uproszczenie procedur administracyjnych, które mają sprzyjać stworzeniu transgranicznego łańcucha dostaw w obrębie UE. To odpowiedź m.in. na pomysły prezydenta Francji Emmanuela Macrona, który już pod koniec ubiegłego roku nawoływał do europejskiej wersji protekcjonizmu „Buy European”, który ma promować kontynentalną samowystarczalność w strategicznych obszarach przemysłu. Temu też ma służyć dywersyfikacja źródeł dostaw surowców krytycznych.
Nowe, uproszczone przepisy powinny – zdaniem unijnych liderów – dostosować zasady zamówień publicznych do dzisiejszych wyzwań w krótkoterminowej perspektywie, a w długoterminowej rozwijać ekologiczny przemysł w warunkach norm europejskich.
Zielone światło dla planu Brukseli nie oznacza jednak, że dyskusje przebiegły w atmosferze pełnej zgody, wręcz przeciwnie. Największe tarcia wciąż wywołuje kwestia finansowania całego programu, która została przesunięta na kolejne tygodnie.

Suwerenność ma swoją cenę

We wnioskach ze szczytu znalazło się „odnotowanie” deklaracji Komisji Europejskiej, że do lata tego roku przedstawi wniosek o utworzenie europejskiego funduszu na rzecz suwerenności. To ten fundusz docelowo – a nie chociażby wart 270 mld euro REPower EU, z którego na razie będą pochodzić środki w krótkiej perspektywie – ma stanowić podstawę do finansowania zielonej transformacji w przemyśle. Spotkanie unijnych liderów nie rozwiało jednak wątpliwości dotyczących źródeł funduszu. Wspomniano wprawdzie o „potencjale Europejskiego Banku Inwestycyjnego”, natomiast obecnie nie ma większych szans na zgodę „oszczędnych” państw na zaciąganie nowych pożyczek.
Według jednego z unijnych dyplomatów, z którym rozmawialiśmy, rozbieżności co do źródeł pozyskiwania środków są tak duże, że nie odnotowano najmniejszego postępu w tej kwestii. Państwa chcą, żeby KE dokładnie przeanalizowała najpierw wieloletni budżet obowiązujący do 2027 r., co wraz ze zliberalizowanymi zasadami pomocy publicznej ma odpowiedzieć na pytanie, ile środków należałoby pozyskać na rzecz utworzenia funduszu suwerenności. Obecnie – jak dodaje nasze źródło – spór rozgrywa się między państwami najbardziej domagającymi się unijnej odpowiedzi na amerykański Inflation Reduction Act, tj. między Francją a Niemcami.
Podczas gdy Paryż próbuje utworzyć koalicję państw, które będą próbowały przeforsować propozycję zaciągnięcia nowych wspólnych pożyczek, Berlin jest zdecydowanie przeciwny takiemu rozwiązaniu i liczy na to, że zliberalizowane reguły publicznego dofinansowywania przedsiębiorstw pozwolą im zrealizować zakładane cele. Przeciwne kolejnym pożyczkom są także kraje Beneluksu i część państw skandynawskich, choć niekoniecznie popierają one pomysły Berlina, żeby oprzeć plan przemysłowy Zielonego Ładu na pomocy publicznej – szczególnie niechętny wobec takiej propozycji jest premier Holandii Mark Rutte.
Kolejna tura rozmów w gronie unijnych liderów nad europejską odpowiedzią na amerykański program będzie miała miejsce na następnym regularnym szczycie UE 23 i 24 marca, ale wątpliwe, żeby do tego czasu Bruksela zakończyła przegląd wieloletniego budżetu. Państwa członkowskie – po deklaracjach z ubiegłego czwartku – oczekują, że KE przedstawi szczegóły planu, w tym jego finansowanie, przed szczytem, w okolicach połowy marca. ©℗