Jak szybko awansować do zielonej ekstraklasy krajów, w których poziomy zbiórki wybranych odpadów sięgają 90 proc.? Wystarczy wdrożyć system kaucyjny. I wcale nie musimy wymyślać koła na nowo?

Wystarczy bowiem sięgnąć po rozwiązania, które sprawdziły się w kilkunastu innych krajach UE, gdzie systemy kaucyjne działają i przynoszą wymierne korzyści – środowiskowe i ekonomiczne. Pod tym hasłem podpisuje się dziś zdecydowana część biznesu i ekspertów. - Sprawnie funkcjonujący system jest w interesie nas wszystkich – dodają. Tylko jak miałby on wyglądać?

Jedno jest pewne. System musi być jak najwygodniejszy dla konsumenta. Nie powinien on musieć zastanawiać się gdzie odnieść opakowanie, czy przysługuje za niego kaucja (a jak już, to w jakiej wysokości) i czy zostanie ono przyjęte, a pieniądze wypłacone – nawet w innym punkcie, niż tym, gdzie wcześniej robione były zakupy. W przeciwnym razie wielu szybko zniechęci się do systemu kaucyjnego i przestanie się fatygować, by zwracać opakowania.

Ministerstwo Klimatu i Środowiska planuje system, którego głównym założeniem jest dopuszczenie do współistnienia kilku operatorów. Niepokoić może jednak pomysł swobodnego ustalania wysokości kaucji, który nie tylko wprowadzi mieszkańców w zakłopotanie, ale również utrudni rozliczenia między wszystkimi podmiotami zaangażowanymi w nowy system. Wyobraźmy sobie bowiem, co będzie, gdy konsument zapłaci w jednym sklepie – lub na stacji benzynowej podczas jazdy przez Polskę – kaucję w wysokości 50 groszy, która w innej placówce – lub po przekroczeniu granicy województwa – będzie już warta 20 groszy lub złotówkę. Kto w takim razie ma uregulować różnicę?

To tylko jeden z wielu praktycznych problemów, które pojawią się w takiej sytuacji – przekonują eksperci. I dodają, że wielu z tych kłopotów będzie można uniknąć stosując jedną stawkę opłaty dla konkretnego rodzaju opakowania, która musiałaby obowiązywać na terenie całego kraju. Najprościej byłoby określić ją w drodze rozporządzenia do ustawy.

Kluczowe byłoby także, by wszyscy operatorzy rozliczali się w oparciu o wspólną bazę danych, w której znalazłyby się informacje o opakowaniach kaucyjnych wprowadzanych na rynek. Pozwoliłoby to pobierać i zwracać kaucję we wszystkich sklepach niezależnie, do którego systemu kaucyjnego by dana placówka należała. A to, przy założeniu, że wysokość kaucji byłaby taka sama w całym kraju, pozwoliłoby uniknąć największych problemów związanych z funkcjonowaniem systemu.

Warto też już dziś zadbać o to, by rynek dostosował się do nowych wymogów. Jak przestrzegają przedstawiciele handlu, przewidziane w projekcie 2 lata na uruchomienie systemu mogą nie wystarczyć, by wszystkie sklepy – a to na nich będzie spoczywał największy ciężar operacyjno-logistyczny związany z obsługą automatów – przebudowały się i przygotowały na nowe obowiązki. Postulowane jest więc wydłużenie terminu z dwóch na trzy-cztery lata od uchwalenia przepisów. Większą wartością będzie bowiem, jeżeli wdrożymy system później, ale dobrze, niż zbyt szybko, działając chaotycznie i pod presją czasu. To prosta droga do tego, by popełnić wiele błędów. Wprowadzenie systemu w szybkim tempie będzie oznaczało, że butelki będą przyjmowane ręcznie (nie starczy czasu, a firmy nie będą w stanie w tak krótkim czasie zabezpieczyć finansowania na zakup maszyn do zbiórki, a ich producenci mogą mieć też problem z zabezpieczeniem podaży), a taki system jest nieefektywny. Klienci będą czekali w kolejkach do oddania butelek liczonych ręcznie, pomyłki będą nagminne, a system tylko na tym straci. Warto zatrzymać się na chwilkę, by przemyśleć sytuację. Operatorzy będą potrzebować finansowania by stworzyć system: zapłacić za elektroniczne narzędzia do obsługi systemu, za zakup automatów, zatrudnić ludzi, którzy zajmą się koordynowaniem umów z wprowadzającymi, czy z odbiorcami odpadów czy do logistyki transportowej. Ten budżet wstępnie muszą pokryć wprowadzający – płacąc określoną kwotę od każdej wprowadzonej na rynek butelki. Obecnie nie wiadomo, jakie mogą być to koszty – a trzeba ująć je w planach finansowych firm na kolejne lata. To system naczyń połączonych – wielu podmiotów. Dlatego tak ważne jest wprowadzenie systemu bez pośpiechu.

Czy taki model ostatecznie zostanie przyjęty przez polskiego ustawodawcę? Sytuacja jest nierozstrzygnięta, bo projekt jest w trakcie konsultacji publicznych. Pozostaje mieć nadzieje, że wygrają rozwiązania sprawdzone i gwarantujące najlepsze efekty środowiskowe: czystsze otoczenie i skuteczniejszy recykling. A także, że na ich wdrożenie będzie wystarczająco czasu, by wszyscy uczestnicy rynku zdążyli dopasować się do nowych wymogów. Wymogów, od których nikt dziś się nie wzbrania, bo wśród ekspertów i branży panuje powszechne przekonanie, że na wdrożeniu sprawnie działającego systemu ostatecznie skorzystają wszyscy: nie tylko środowisko, ale i biznes.

Materiał przygotowany przez dziennikarza, eksperta gospodarki odpadami Jakuba Pawłowskiego, we współpracy z Fundacją Instytut Samorządowy

Jakub Pawłowski / foto: materiały prasowe