- Nie sądzę, żeby oprogramowanie było w stanie oceniać faktycznie możliwość naruszenia „dobrych obyczajów' czy „interesu konsumenta” - mówi dr Michał Mostowik, adwokat i starszy prawnik w kancelarii DLK Legal.

Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów ogłosił konkurs na zaprojektowanie narzędzia informatycznego, którego zadaniem będzie wspomaganie pracowników w analizie wzorców umownych stosowanych przez przedsiębiorców pod kątem klauzul niedozwolonych. Jak oceniać ten pomysł?
Nie mam wątpliwości, że potrzebny jest odpowiedni nadzór nad stosowaniem klauzul abuzywnych przez uczestników rynku. Brak nadzoru w dłuższej perspektywie szkodzi bowiem zdrowej konkurencji i podmiotom faktycznie przywiązującym wagę do przestrzegania praw konsumenta. Wielu przedsiębiorców odetchnęło z ulgą, gdy zatrzymano szkodliwą działalność łowców klauzul - stowarzyszeń zasypujących firmy pozwami za stosowanie klauzul abuzywnych. W ogólnym rozrachunku łowcy klauzul wyrządzili więcej szkody niż pożytku.
Na pewno użycie przez UOKiK oprogramowania wspomaganego algorytmami sztucznej inteligencji może zwiększyć efektywność działań urzędu. Według badań norweskiej Rady Konsumentów sprzed kilku lat przeciętny użytkownik ma w telefonie 33 aplikacje, a lektura ich regulaminów zajęłaby ponad 24 godziny - jest to zatem świetne pole do wyręczenia człowieka przez sztuczną inteligencję. To też ciekawe ćwiczenie sprawdzające, na ile takie narzędzia mają rację bytu w administracji publicznej. Mam jednak obawy, czy system zamówiony przez UOKiK będzie skutecznie realizować zamierzone cele.
Dlaczego?
Z opisu konkursu na zaprojektowanie systemu można wywnioskować, że oprogramowanie będzie rodzajem kreatywnej wyszukiwarki tekstowej porównującej klauzule regulaminów i umów m.in. z rejestrem klauzul niedozwolonych. Nie sądzę, żeby oprogramowanie było w stanie oceniać faktycznie możliwość naruszenia „dobrych obyczajów” czy „interesu konsumenta” w konkretnym kontekście wystąpienia klauzuli.
Może ono zupełnie nie poradzić sobie z sytuacją, gdy postanowienie regulaminu będzie brzmiało teoretycznie poprawnie, ale będzie odsyłało do tabeli opłat, określającej np. aż 50 proc. opłaty likwidacyjnej przy polisolokacie. Albo odwrotnie - kwestionować postanowienia, które dzięki odesłaniu do innego postanowienia są w pełni dopuszczalne. Oprogramowanie może też w praktyce wyłapywać klauzule stosowane tylko przez tych najmniej kreatywnych przedsiębiorców, którzy powielają wadliwe wzorce stosowane przez konkurencję. Oko elektronicznego nadzorcy ominie zaś tych, którzy będą używać tzw. contract design - zastępowania tradycyjnych klauzul umownych wizualizacją i schematami graficznymi.
System ma mieć możliwość nauki pod nadzorem pracownika UOKiK. Jak to rozumieć?
Oprogramowanie ma czerpać m.in. z rejestru klauzul niedozwolonych oraz umożliwiać dodawanie wpisów przez urzędników. Na pewno powinno też umożliwiać pracownikom UOKiK ocenę wyników podawanych przez system - po to, by mógł on zwiększać swoją efektywność. Przykładowo część decyzji UOKiK jest uchylanych przez sądy - algorytmy muszą uwzględniać pojawiające się orzecznictwo odmienne od decyzji urzędu.
À propos sądu, czy przedsiębiorcy mogą podczas postępowania podnosić zarzut, że na decyzje UOKiK mogło mieć wpływ np. wadliwe oprogramowanie bądź niesprawiedliwy algorytm?
Samo użycie zautomatyzowanego procesu wyszukiwania klauzul raczej nie miałoby większego znaczenia podczas postępowania, w którym pracownik UOKiK samodzielnie ocenia postanowienia stosowane przez przedsiębiorcę. Problemem może być natomiast funkcjonalność mająca podpowiadać propozycje uzasadnienia prawnego - bezrefleksyjne powielenie argumentacji z innej sprawy może budzić wątpliwości, czy w tym procesie realnie uczestniczył człowiek, czy też decyzja zapadła automatycznie.
System przeczesujący na dużą skalę internet przetwarzałby pewnie sporo danych osobowych - także tych dotyczących jednoosobowych działalności gospodarczych. Czy to rodzi jakieś ryzyko?
Masowe wykorzystywanie narzędzia do analizy wzorców umownych oznacza też masowe przetwarzanie danych osobowych jednoosobowych przedsiębiorców prowadzących sklepy i serwisy internetowe. Trudno sobie wyobrazić, żeby przy takim działaniu systemu nie uwzględnić postanowień RODO. Przedsiębiorca, który został wzięty przez algorytm pod lupę, powinien być o tym fakcie poinformowany zgodnie z art. 14 RODO. Czyli w praktyce powinien dowiedzieć się o tym, że jego dane były przetwarzane nawet wtedy, gdy urzędnicy nie stwierdzili żadnych naruszeń.
Przeciętny użytkownik ma w telefonie 33 aplikacje, a lektura regulaminów tych aplikacji zajęłaby ponad 24 godziny - jest to zatem świetne pole do wyręczenia człowieka przez sztuczną inteligencję
Rozmawiał Jakub Styczyński