Długo wyczekiwane lata tłuste mają też swoją ciemną stronę – jest nią rosnące marnotrawstwo żywności, której kupujemy i konsumujemy za dużo. Szybko przeszliśmy od chronicznego niedoboru do 5 mln ton wyrzucanej żywności rocznie

Marek Borowski, pełnomocnik zarządu Federacji Polskich Banków Żywności ds. strategii i rozwoju

Jarosław Roliński, dyrektor departamentu ochrony ziemi w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej

Bartłomiej Kulisz, kierownik projektu Caritas Polska

Paulina Gradek, Caritas Archidiecezji Częstochowskiej

W wielu domach może panować przekonanie, że kto jak kto, ale my, Polacy, nie marnujemy jedzenia, bo lata PRL–u nauczyły nas nie tylko oszczędności, lecz także zaradności w przygotowywaniu posiłków. Badania IOŚ–PIB obnażają jednak prawdę: statystycznie wyrzucamy ponad 5 mln ton żywności, a najwięcej – ponad 3 mln ton – w domach. Jak to możliwe, że my też wpadliśmy w tę pułapkę i tak dużo wyrzucamy?

Marek Borowski: Wszystkie badania pokazują, że marnowanie żywności rośnie wraz z dobrobytem, im lepsza ekonomicznie sytuacja społeczeństwa, tym marnuje się więcej. Możemy wspominać czasy sprzed 30–50 lat, ale obecne pokolenie 30–40-latków kompletnie nie pamięta, a i my, nieco starsi, chcieliśmy temu pokoleniu wynagrodzić ówczesne braki na półkach. Oczywiście, statystycznie marnujemy zdecydowanie mniej niż mieszkańcy najbardziej zamożnych krajów, ale nie powinno to być dla nas żadnym usprawiedliwieniem, ani pocieszeniem. Każdy wyrzucony kilogram dobrej żywności to niepowetowana strata.

Jarosław Roliński: Zdecydowanie wiele zmieniło się przez lata. Żyjemy już w czasach nadmiaru, gdy kupujemy więcej żywności, niż możemy spożyć, nim się zepsuje. Nakładamy zbyt obfite porcje, a potem pozbywamy się wciąż wartościowego jedzenia, gdy tylko straci ono swoją atrakcyjność. Problem sięga jednak głębiej. Padła bariera, która jeszcze niedawno nie pozwalała na wyrzucenie „chleba” – oczywiście nie chodzi tylko o pieczywo. Wielu z nas wewnętrznie przyzwala na takie marnotrawstwo. I to jest przyczyna fundamentalna, którą obecnie próbujemy zniwelować działaniami organizacyjnymi, czy też prawnymi.

Abstrahując na moment od aspektów etycznych, dlaczego wyrzucanie żywności jest też uznawane za problem środowiskowy? Co tak naprawdę tracimy, pozbywając się niechcianego jedzenia?

J.R.: A ja bym od aspektów etycznych nie abstrahował! Zła jest sytuacja, w której wstydzimy się powiedzieć, że wyrzucanie żywności jest niemoralne, a nie wstydzimy się jej wyrzucać. Niemniej skutki środowiskowe oczywiście istnieją i nie można ich bagatelizować. Przy produkcji żywności zużywane są zasoby, zarówno odnawialne, jak i nieodnawialne. Masowo wykorzystywane są nawozy. Monokultury powodują zanik bioróżnorodności, co z kolei wymusza używanie pestycydów i środków ochrony roślin. Na potrzeby upraw wycinane są ogromne połacie lasów – „płuc Ziemi”. Najsmutniejsze jest, że wyrzucając jedzenie ponosimy te koszty niejako na próżno, bo płacimy środowiskową cenę, a nie realizujemy podstawowego celu, czyli wykarmienia ludzi. Na takie marnotrawstwo, za które wszyscy płacimy, a nikt z niego nie korzysta, nie ma żadnego usprawiedliwienia.

Bartłomiej Kulisz: Ważne jest jednak, aby ciężar odpowiedzialności za ten stan nie był przerzucony wyłącznie na koniec łańcucha, czyli konsumentów. Pamiętajmy, że spore ilości jedzenia marnują się, jeszcze zanim trafią do gospodarstw domowych. Ciekawe ujęcie prezentuje papież Franciszek w encyklice „Laudato Si”, który przyczyn kryzysu ekologicznego, którego niewątpliwie elementem jest też marnowanie żywności, dopatruje się w kryzysie człowieczeństwa i idącymi za nim decyzjami społecznymi i gospodarczymi. Dlatego też konieczne są zmiany systemowe w całym łańcuchu produkcji od ograniczenia strat w rolnictwie i przetwórstwie, po transport, gastronomię i handel.

No właśnie, przecież marnotrawstwo w gospodarstwach domowych to niejedyne oblicze problemu. Jak straty rozkładają się na kolejnych ogniwach tego żywieniowo–produkcyjnego łańcucha?

J.R.: Niewątpliwe problemy występują na etapie przetwórstwa spożywczego, które charakteryzuje się dość wysokim poziomem powstających strat żywności – od 17 do 36 proc. w zależności od zastosowanej definicji oraz metody pomiaru. Dużą rolę odgrywa też handel hurtowy i detaliczny. To kluczowe ogniwo w łańcuchu żywnościowym ze względu na znaczącą ilość wartościowych produktów, które można uratować i redystrybuować za pomocą organizacji pożytku publicznego do osób potrzebujących.

M.B.: Na poważniejsze straty narażone jest również rolnictwo. Sektor ten jest szczególnie wrażliwy na zmienne warunki atmosferyczne. Wiele wartościowych dóbr natury marnuje się z powodu nieefektywnych sposób zbiorów i przechowywania surowca. Jeszcze inne zagrożenia dotykają przemysłowych hodowli, gdzie za straty odpowiedzialne są chociażby częste choroby zwierząt. W świetle ostatnich badań najmniej narażone na marnotrawstwo są z kolei sektory: gastronomii, transportu i handlu. W tym ostatnim dużą rolę w ograniczeniu strat odegrała obowiązująca od dwóch lat ustawa o niemarnowaniu żywności. Szacuję, iż pozwoliła ona zagospodarować około 30 tys. ton żywności w kraju. Same banki żywności uratowały około połowy. Dzięki przepisom sklepy podjęły też wiele innych działań, które pozwoliły na zmniejszenie skali marnowanej żywności.

Co w takim razie powinniśmy robić, by ograniczyć wyrzucanie jedzenia? Jakich wyborów powinniśmy dokonywać na zakupach i później w kuchni?

M.B.: Przed wybraniem się na zakupy warto najpierw zaplanować posiłki na najbliższy czas i sprawdzić co już mamy w lodówce i w szafkach, zrobić listę niezbędnych produktów. Do samego sklepu warto pójść już najedzonym, gdyż głodni kupujemy więcej. W domu bardzo ważne jest, abyśmy już zadbali o prawidłowe przechowywanie produktów. Przykładowo niektóre owoce i warzywa nie powinny być przechowywane w lodówce, gdyż tracą swoje wartości. Starajmy się przygotować tyle ile jesteśmy w stanie zjeść, a jeżeli już coś nam zostało po posiłku, to wykażmy się kreatywnością wykorzystując to jako składnik kolejnej potrawy lub zamroźmy.

J.R.: Warto pamiętać, że owoce i warzywa, które na pierwszy rzut oka nie wyglądają na idealne, smakują równie dobrze i zawierają tyle samo wartości odżywczych. Niestety, często nikt nie chce po nie sięgnąć, przez co lądują w koszu tylko dlatego, że delikatnie odstają od reklamowanego i wdrukowanego nam wzorca idealnego jedzenia.

B.K.: Po pierwsze trzeba edukować, ale co warte podkreślenia, równolegle na wszystkich płaszczyznach – konsumentów, producentów, sprzedawców – a następnie wcielając przyswojone zasady w życie. Po drugie szukać środków zaradczych, czyli innymi słowy: przekuwać niekoniecznie pozytywne zjawisko w dobro. Organizacje takie jak diecezjalne Caritas, które prowadzą liczne placówki pomocowe oraz docierają do tysięcy osób potrzebujących pomocy żywnościowej, są w stanie w pełni zagospodarować tę niesprzedaną żywność przez jej przetworzenie i dystrybucję.

Nasze codzienne wybory, choć niezwykle ważne, mogą jednak nie wystarczyć, by ukrócić marnotrawstwo. Potrzebne jest działanie na większą skalę. Czy to zadanie dla organizacji? Jaką pełnią one rolę w systemie pomocy społecznej? Skąd biorą żywność oraz fundusze, by pełnić swoją misję?

M.B.: Banki Żywności to organizacje pozarządowe, które współpracują z producentami, rolnikami, sieciami handlowymi i gastronomią, pozyskując od nich bezpłatnie niesprzedaną żywność. Tak pozyskanie jedzenie przekazujemy do blisko 3,5 tys. organizacji i instytucji w kraju, które zajmują się różnymi grupami osób: dziećmi, samotnymi rodzicami, rodzinami, osobami starszymi, bezdomnymi czy niepełnosprawnymi. Czasami nasi pracownicy mówią, że są „pogotowiem ratunkowym dla jedzenia”. Tylko w 2020 r. pozyskaliśmy i rozdaliśmy w sumie ponad 62 tys. ton jedzenia. Fundusze na naszą działalność to bardzo ważna rzecz. Na bieżące działania pozyskujemy je z różnego rodzaju programów, wsparcia samorządów, hojność darczyńców to bardzo ważny składnik naszego budżetu, zarówno tych instytucjonalnych, jaki prywatnych.

Paulina Gradek: Rola naszej Caritas jest mocno rozbudowana i nieco różni się od innych organizacji działających w sferze pomocy żywnościowej. Uczestniczymy w Europejskim Funduszu Pomocy Najbardziej Potrzebującym (FEAD), we współpracy z samorządem prowadzimy jadłodajnie dla osób ubogich oraz od pięciu lat aktywnie realizujemy zadania przeciwdziałania marnowaniu żywności prowadząc odbiory darowizn niesprzedanej żywności z sieci sklepów. Caritas jest również ową organizacją charytatywną, która odebraną żywność zagospodarowuje na cele charytatywno-opiekuńcze, a więc również dociera bezpośrednio do osób potrzebujących. Dzięki temu możemy zauważyć, że rosnącą grupą beneficjentów pomocy żywnościowej są osoby starsze, często prowadzące jednoosobowe gospodarstwa domowe, które potrzebują pomocy również przy przygotowaniu pełnowartościowego posiłku. Musimy wyjść naprzeciw tym oczekiwaniom. Dlatego coraz bardziej potrzebna jest infrastruktura, która służy sensu stricte przetwarzaniu żywności, np. ekologiczne kuchnie i jadłodajnie I nasza Caritas ten przyszłościowy projekt już realizuje ze środków własnych i datków darczyńców.

Nie jest tajemnicą, że wiele instytucji pomocowych od lat zmaga się z trudną sytuacją finansową, która ogranicza ich możliwość działania. Co można zrobić, by wyjść z impasu? Czy mogą państwo liczyć na systemowe wsparcie?

P.G.: Ile magazynów w Polsce bylibyśmy w stanie wybudować z darowizn? Dwa, może trzy. Bez programu dofinansowań NFOŚiGW większość organizacji nie mogłoby pozwolić sobie na budowę magazynu z zakupem pełnego wyposażenia m.in. chłodniami, mroźniami, regałami, wózkami widłowymi, specjalistycznymi środkami transportu pozwalającymi na zachowanie ciągu chłodniczego żywności, które są niezbędne, jeśli rozmawiamy o zróżnicowanym asortymencie żywności odbieranej ze sklepów (mięso, wędliny, ryby, nabiał, pieczywo, produkty suche, konserwy itp.).

M.B.: Działania, jakie podjął NFOŚiGW, to wsparcie jednego z najważniejszych elementów działalności Banków Żywności, czyli przygotowanie infrastruktury do ratowania jedzenia. To bardzo kosztowne inwestycje na które wcześniej, przez prawie 30 lat nie mieliśmy środków finansowych. Dzięki tym funduszom nie tylko możemy ratować więcej jedzenia, ale standard realizacji naszych działań gwarantuje lepszą jakość i bezpieczeństwo żywności, co z punktu widzenia odbiorcy i darczyńcy jest wręcz najistotniejsze. Obecnie Banki Żywności na terenie całego kraju wyposażyły swoje magazyny, zakupiły ponad 50 samochodów, ponad 20 wózków widłowych, zbudowały chłodnie, mroźnie. W tej chwili trwają inwestycje budowy kilku magazynów. Środki te pozwalają przygotować się organizacjom do wyzwań, które stoją przed nami, czyli ograniczenia marnowania jedzenia do roku 2030 o 50 proc.

J.R.: Cieszymy się, że możemy pomóc, a przygotowany przez nas program wsparcia cieszy się takim zainteresowaniem. W ramach programu priorytetowego „Racjonalna gospodarka odpadami” do 20 września br. podpisane zostały 82 umowy dotacji, na kwotę 76,1 mln zł, z czego wypłaconych zostało ponad 31 mln zł. To jedyna taka inicjatywa w skali Polski. Pieniądze te trafią do organizacji walczących z marnowaniem żywności i posłużą do rozbudowy ich infrastruktury: magazynów, chłodni i mroźni. Pozwoli to przyspieszyć i usprawnić przepływ rosnących strumieni żywności zagrożonej zmarnowaniem. Dzięki temu więcej i szybciej trafi ona do tych, którzy jej potrzebują.

ikona lupy />
foto: materiały prasowe