Budowa polskiej elektrowni atomowej to nie tylko zagrożenie dla środowiska, ale też "wyrzucone gigantyczne pieniądze w błoto"- ostrzegają ekolodzy.

Z okazji obchodzonego Europejskiego Tygodnia „Dla przyszłości bez Czarnobyla i Fukuszimy” przeciwnicy atomu wzywali rząd do wstrzymania inwestycji jądrowej.
Budowę elektrowni planują dwie spółki należące do Polskiej Grupy Energetycznej. Spółka ocenia, że koszty inwestycji mogą przekroczyć 30 miliardów złotych.

Małgorzata Wyrwicz z Inicjatywy Anty - nuklearnej przekonuje w rozmowie z IAR, że to są zdecydowanie zaniżone szacunki. Nie stać nas na to. Według analiz profesora Jana Popczyka łącznie potrzeba na dwie elektrownie nawet 150 miliardów złotych." - wylicza Małgorzata Wyrwicz. Jarema Dubiel, który już 1985 organizował protesty przeciwko budowie Elektrowni Jądrowej Żarnowiec przekonuje, że tym razem ekologom sprzyja kryzys gospodarczy."

Dzięki temu łatwo możemy się wycofać z nieodpowiedzialnych obietnic rządu wobec Francuzów. My nie potrafimy wybudować bez problemu pasa startowego czy stadionu, więc nie powinniśmy zabierać się za taką inwestycję." - ostrzega Dubiel.

W lutym PGE podpisała z firmą WorleyParsons umowę w sprawie wykonania badań środowiskowych i lokalizacyjnych związanych z budową pierwszej polskiej elektrowni jądrowej. Wartość kontraktu to 252 mln zł.

Termin realizacji budowy był już kilkukrotnie przesuwany. Władze spółki zapowiadają uruchomienie inwestycji najwcześniej w 2023 roku. Wczoraj Aleksander Grad prezes spółki odpowiedzialnej za inwestycje przyznał, że sposób sfinansowania i funkcjonowania energetyki jądrowej wymaga jeszcze żmudnych negocjacji i stopniowego zbliżania stanowisk rządu, inwestorów krajowych oraz potencjalnych partnerów strategicznych.

Zainteresowani sprzedażą Polsce technologii jądrowych są między innymi Amerykanie i Francuzi.