Polska Grupa Energetyczna nie wycofuje się z budowy elektrowni atomowej. Prezes koncernu Krzysztof Kilian przyznaje jednak, że nadal nie ustalono czy rząd wesprze w jakikolwiek finansowy sposób tę budowę. Dlatego eksperci przyznają, że inwestycja stoi pod znakiem zapytania. Termin realizacji był już kilkukrotnie przesuwany. Władze spółki zapowiadały uruchomienie pierwszej elektrowni najwcześniej w 2023 roku.

Krzysztof Kilian pytany przez IAR przyznał, że kwestie finansowe są problemem, ale to dotyczy wielu inwestycji nuklearnych na całym świecie. "To że to trochę długo trwa to jest naturalny proces. Proszę pokazać gdzie powstaje elektrownia jądrowa bez opóźnień." - apelował Kilian.

Prezes PGE przekonywał, że przy obecnych niskich cenach energii trudno rozmawia się z instytucjami finansowymi, które zaangażowałyby się w budowę elektrowni. Krzysztof Kilian tłumaczył, że na projekcie atomowym dobrze się zarabia jak jest już gotowy, a wcześniej przez wiele lat związane są z nim tylko gigantyczne wydatki. Koszt całej budowy może sięgać od 9 do 15 miliardów euro.

W związku z takimi kosztami ekspert energetyczny Tomasz Chmal przekonuje w rozmowie z IAR, że budowa polskiej elektrowni atomowej stoi pod znakiem zapytania. Przekonuje on, że przyczyna jest prozaiczna - brak pieniędzy. " Jeżeli PGE nie ma funduszy, podobnie rząd to nie ma takiego projektu. Dziś otwarcie nikt nie chce tego jednak powiedzieć." - przekonuje ekspert.

W lutym PGE podpisała z firmą WorleyParsons umowę w sprawie wykonania badań środowiskowych i lokalizacyjnych związanych z budową pierwszej polskiej elektrowni jądrowej. Wartość kontraktu to 252 mln złotych.