Wygląda na to, że gminy, które uzyskały na ten cel wsparcie z NFOŚ i na ich kontach już znajdują się zaliczki, nie wykonają zadania i będą musiały oddać środki. Program jest bowiem objęty pomocą de minimis, a ta dla sektora rolniczego już się skończyła
Wsparcie z prowadzonego przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚ) programu pt. „Usuwanie folii rolniczych i innych odpadów pochodzących z działalności rolniczej” kwalifikowane jest jako pomoc de minimis w rolnictwie. Niestety 7 sierpnia 2020 r. pomoc ta została wyczerpana w skali całego kraju. I choć tego typu wsparcie dla przedsiębiorców nie musi być zgłaszane do Komisji Europejskiej, to jednak państwa członkowskie muszą przestrzegać wyznaczonych limitów.

Unijne wymogi

Program NFOŚ dotyczący usuwania folii rolniczej skierowany jest do nieograniczonej liczby rolników, zarówno mikro, małych, średnich, jak i dużych podmiotów. Samo wsparcie stanowi zaś zwolnienie rolnika z jego ustawowego obowiązku, jakim jest zagospodarowanie wytworzonych odpadów. A ponieważ w stosunku do poszczególnych rolników pomoc jest niewielka, można ją zakwalifikować właśnie jako de minimis. Każda inna kwalifikacja, jak tłumaczy fundusz, „skutkowałaby koniecznością jej notyfikacji Komisji Europejskiej i wymagałaby jej zatwierdzenia”. Przy czym przypomnieć należy, że w przypadku rolników pomoc de minimis liczy się zarówno na poziomie indywidualnym – wynoszącym 20 tys. euro w cyklu trzyletnim, jak i krajowym – 295 932 125 euro, też w cyklu trzech lat.
O tym, że limit krajowy na 2020 r. się wyczerpuje, wiadomo było od wielu miesięcy. Dlatego fundusz rekomendował gminom wcześniejsze wpisanie zbiórki folii do prowadzonego przez resort rolnictwa systemu rejestracji pomocy publicznej (SRPP), w którym sprawozdawana jest pomoc de minimis. Zaproponował też, by dzień zawarcia umowy między NFOŚiGW a gminą przyjąć jako datę, kiedy pomocy udzielono. Była to jednak tylko podpowiedź, a nie obowiązkowe wytyczne i dlatego część samorządów tego nie zrobiła. Teraz zaś mogą mieć one kłopot z wydatkowaniem dotacji. Pewnym rozwiązaniem byłoby przesunięcie środków na kolejny rok, lecz taka decyzja na razie nie zapadła [stanowisko NFOŚiGW]. A jeśli nie zapadnie, to JST muszą się liczyć z koniecznością zwrotu środków.
Stanowisko Narodowego Funduszu Środowiska i Gospodarki Wodnej z 4 września 2020 r.
Zgodnie z programem priorytetowym „Usuwanie folii rolniczych i innych odpadów pochodzących z działalności rolniczej” oraz zawartą umową dotacji obowiązkiem beneficjenta jest zapewnienie zgodności z przepisami o pomocy publicznej. W momencie wyczerpania krajowego limitu pomocy de minimis w rolnictwie nie ma możliwości udzielania w bieżącym roku tej pomocy. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w maju br. rozsyłał do wszystkich gmin uczestniczących w programie rekomendacje, których zastosowanie pozwoliłoby gminom na zmieszczenie się w dostępnym limicie pomocy, jednakże ostateczna decyzja odnośnie do sposobu zapewnienia zgodności z przepisami o pomocy publicznej leży po stronie podmiotów udzielających pomocy rolnikom.
W związku z pojawiającymi się informacjami, że gminy nie sprawozdały pomocy do systemu SRPP (systemu rejestracji pomocy publicznej – red.), kolejne rekomendacje NFOŚiGW zostaną przekazane gminom w połowie września.

Nadmiar biurokracji

Ale nawet tam, gdzie gminy sobie zagwarantowały wsparcie de minimis, nie jest wcale pewne, czy do zbiórki folii dojdzie. – Do wielu przetargów nikt się nie zgłasza. A jeśli ktoś to zrobi, to postępowania są często unieważniane ze względu na przekroczenie oczekiwanych przez gminę cen usługi – mówi dr Jacek Pietrzyk ze spółki Atmoterm SA. Tymczasem przedsiębiorców, którzy są w stanie takie odpady jak folia prawidłowo przetwarzać, jest w Polsce niewielu. Jak wyjaśnia nam Jakub Grabecki prowadzący firmę recyklingową, z zanieczyszczonego ziemią, a często także chemikaliami plastiku (worki po nawozach i środkach ochrony roślin) nie da się uzyskać regranulatu, jak np. przy wysortowanych śmieciach komunalnych. Zwłaszcza że wraz z folią firma odpadowa zabiera od rolników także inne rzeczy – siatki rolnicze, sznurek czy tzw. big bagi. Śmieci te nie mogą trafić na wysypisko, tylko do recyklingu. Droga do tego jest daleka i wiedzie przez skomplikowane procedury, których recyklerzy muszą dochować i na których w postępowaniach o zamówienie publiczne gminy cedują liczne obowiązki. Trzeba zaewidencjonować każdego rolnika odrębnie, wypełnić formularz de minimis, a nierzadko wspomóc go przy zgłaszaniu odpadu do Bazy Danych o Odpadach (BDO), następnie odebrać śmieci od rolnika, zrobić zdjęcia (wymóg NFOŚiGW), poważyć odpady (muszą być przypisane do konkretnego gospodarza). I jeszcze przewieźć je do instalacji. By temu sprostać, ten, kto wygra postępowanie, musi zaangażować kilka osób, zorganizować wagę najazdową (ich brak to kolejna bolączka recyklerów) i jeszcze dojść do porozumienia z gminą, żeby ta zwołała rolników na jeden konkretny dzień, najlepiej w jedno miejsce. Albo – jeśli ta nie chce podjąć się współpracy – jeździć od gospodarstwa do gospodarstwa.

Niepewny zarobek

Problemem są także ceny. – 400 czy 500 zł to minimalna kwota, która czyni proces recyklingu opłacalny – mówi Jakub Grabecki. Teoretycznie wszystko mogłoby się bilansować, bo NFOŚiGW do tony tego typu odpadów dokłada 500 zł. Niestety zbiórki są rozdrobnione, bo gminy nie ogłaszają przetargów na zebranie np. tysiąca ton folii rolniczej, tylko kilku czy kilkunastu ton. Nie ma też pewności, czy w ramach konkretnej zbiórki rolnicy tyle śmieci faktycznie przekażą. W takiej sytuacji biurokracja i transport pochłoną znaczną część dotacji.
Jacek Pietrzyk jest zdania, że samorządy, jeżeli chcą pozbyć się ze swojego terenu uciążliwych resztek, powinny co nieco wziąć na siebie. Przynajmniej udostępnić miejsce, gdzie rolnicy jednego dnia przyjadą, jak również wspomóc firmy w formalnościach. Tymczasem jak wynika z postępowań o zamówienie publiczne dostępnych na stronach urzędów, gminy od tych zadań się uchylają, twierdząc, że odbiór odpadów od prowadzących działalność nie jest ich ustawowym obowiązkiem. Co ciekawe, te, które jeszcze nie rozstrzygnęły postępowań, nie rezygnują z nich z powodu braku pomocy de minimis, czyli w praktyce braku możliwości wykonania zadania w 2020 r. (przeglądając strony internetowe, znaleźliśmy tylko jedną gminę, która to zrobiła) – być może nie wiedzą, że limit de minimis się wyczerpał.
31 grudnia 2020 do tego dnia ma się zakończyć wydatkowanie środków na usuwanie folii