Szersze uprawnienia strażników mogą się przełożyć na wyższe wpływy do samorządowych budżetów. Warunek: funkcjonariusze będą surowo karać za trucie środowiska
Tendencja od kilku lat się nie zmienia: straże miejskie i gminne albo są likwidowane, albo ich szeregi nie są zasilane nowymi osobami i z odejściem ostatnich funkcjonariuszy na emeryturę jednostka przestaje istnieć. Argumenty, dla których samorządom nie zależy na utrzymaniu tych formacji, są dwa: dublowanie zadań z policją i oszczędności. Wyjątkiem są duże miasta. W metropoliach, gdzie presja na kwestie środowiskowe jest największa, a problemy ekologiczne najsilniej nagłaśniane, strażników nie brakuje i są wyposażani w specjalistyczny sprzęt, jak drony do kontroli jakości powietrza czy mobilne laboratoria. Dostają coraz więcej zadań w zakresie ochrony środowiska, a coraz mniej się kojarzą z mandatami za nieopłacone parkowanie. Dziś mogą wystawiać mandaty za niesegregowanie odpadów czy spalanie śmieci w kotłach i piecach, a wchodzące w życie przepisy uchwał antysmogowych tylko wzmacniają tę rolę gminnych straży. – Rośnie liczba interwencji związanych z ochroną środowiska. A do tego potrzeba coraz więcej ludzi – mówią przedstawiciele tych jednostek. Wrocławski specjalistyczny Oddział Ochrony Środowiska to 30 etatów. – Postulujemy zwiększenie tej liczby o dodatkowe 20–30 – mówi rzecznik prasowy wrocławskiej straży miejskiej Waldemar Forysiak.

Skorzysta samorządowa kasa

Znowelizowane rozporządzenie ministra MSWiA w sprawie wykroczeń, za które strażnicy straży gminnych są uprawnieni do nakładania grzywien w drodze mandatu karnego (Dz.U. z 2018 r. poz. 1996 ze zm.), weszło w życie 4 września. Strażnicy gminni i miejscy już wcześniej mogli karać, jeśli właściciel nieruchomości nie segregował odpadów, choć miał taki obowiązek (bo tak zadeklarował albo na terenie gminy segregacja jest obowiązkowa). Jednak wcześniej za naruszenie przepisów ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 1439 art. 10 ust. 2b–2c) – a więc za niezłożenie deklaracji śmieciowej lub za podanie przez właściciela nieruchomości nieprawdy, że kompostuje odpady (zniżka za kompostownik dotyczy domków jednorodzinnych) – mandat mógł wystawić jedynie policjant (grzywna mogła zostać nałożona także przez sąd). Teraz – w tych dwóch dodatkowych sytuacjach – zrobi to także strażnik miejski.
Przy tym o ile wpływy z kar nakładanych przez policjantów trafiają do budżetu państwa, o tyle, jeśli mandat wystawi strażnik miejski – pieniądze zasilają budżet samorządu. Szerszy katalog spraw odpadowych, za które ukarze strażnik gminny, to zatem teoretycznie większy zysk dla gminy.
ikona lupy />
DGP
Tym bardziej że niezłożenie deklaracji śmieciowej czy brak kompostownika na posesji są łatwe do udowodnienia. Inaczej jest z segregowaniem odpadów (pisaliśmy o tym: „Trudno udowodnić brak segregacji” DGP nr 210/2019). Z tym najgorzej radzą sobie mieszkańcy zabudowy wielorodzinnej. Przy tym najczęściej nie wiadomo, kto psuje ekologiczny wysiłek większości. Nie wiadomo więc, kogo ukarać mandatem. Jak podkreśla Maciej Kiełbus, partner w Kancelarii Prawnej Dr Krystian Ziemski & Partners, odpowiedzialność wykroczeniową ponoszą tylko osoby fizyczne; odpowiedzialność zbiorowa nie może wchodzić w grę.
O tym, czy nowe uprawnienia przełożą się na większą liczbę mandatów, przekonamy się w najbliższych tygodniach. Jak ustaliliśmy, strażnicy miejscy w Warszawie od 4 września sprawdzili 200 posesji mieszkalnych i 30 nieruchomości niezamieszkanych, czyli siedzib przedsiębiorców. Na razie wystawili tylko dwa mandaty za brak deklaracji śmieciowej. Także w innych większych miastach trudno mówić o lawinie kar.

Surowe karanie

Strażnicy miejscy będą jednak mieli coraz większy udział w walce o czyste powietrze. Sejmiki województw, uchwalając kolejne wersje programów ochrony powietrza (POP), uzupełniają je o tzw. działania krótkoterminowe. W województwie mazowieckim przy przekroczonych normach jakości powietrza będzie obowiązywał zakaz palenia w kominkach (jeśli kominek stanowi tylko dodatkowe źródło ogrzewania domu). – Trzeba sobie jednak zdawać sprawę z tego, że jest to decyzja symboliczna – mówi Łukasz Gmurczyk ze Smogu Wawerskiego. Jak podkreśla, wprowadzenie przepisu to za mało. Kolejny raz powinno zostać zmienione rozporządzenie ministra SWiA dotyczące uprawnień straży gminnych, aby mogły one nakładać mandaty również w ramach działań krótkoterminowych określonych w POP. Inaczej przepis będzie bezzębny. Propozycja małopolskiego POP zakłada z kolei, że gmina, w ciągu dwóch dni od zgłoszenia (w wersji ambitniejszej projektu była to doba), będzie musiała zareagować na sygnał mieszkańca, że z sąsiedniego komina wydobywa się podejrzany dym. Bez wzmocnionych straży gminnych lub przy ich braku w danej miejscowości przepisy te mogą być niemożliwe do egzekwowania.
Według Łukasza Gmurczyka problemem jest także wysokość mandatów nakładanych przez straże gminne na osoby, które spalają odpady. Jak wylicza, średnia wysokość grzywny to 100 zł. – Po tylu latach nagłaśniania problemu smogu, akcji edukacyjnych samorządów, gmin, a także straży miejskich, nie można przyjmować tłumaczenia, że ktoś nie wiedział – przekonuje Gmurczyk. – Ktoś, kto spala odpady, zasługuje na wysoki mandat – zaznacza.
Najwyższa wartość mandatu, po jaką może sięgnąć straż miejska, to 500 zł.
Na mocy nowych uprawnień strażnicy w Warszawie sprawdzili jak dotąd 200 posesji