Kominiarze policzą trujące powietrze piece. W ramach obowiązkowych przeglądów będą wprowadzać dane do systemu informatycznego, do którego zostaną podłączone samorządy.
ikona lupy />
DGP
Obecnie gminy próbują rozwiązać smogowy problem, monitorując źródła niskiej emisji na własną rękę i na własny koszt. Chodzi o domowe piece i kotły, w których w najlepszym wypadku pali się węglem, w najgorszym – śmieciami. To przede wszystkim one odpowiadają za smog. Wciąż jednak nie wiadomo, kto i gdzie najbardziej truje. Każda gmina zbiera dane na swój sposób i nie są one ze sobą powiązane. Często nie odpowiadają one faktom – zwłaszcza że nie wszyscy mieszkańcy chętnie otwierają drzwi domów.
– Nawet jeśli gminy robią inwentaryzacje, mają one niewielką wartość. Dane się dezaktualizują. Zwrot ankiet czasem jest na poziomie 10 proc. – mówi DGP Andrzej Guła z Polskiego Alarmu Smogowego.

Renesans kominiarzy

Przygotowywany przez resort przedsiębiorczości i technologii projekt ZONE będzie gromadził jednolite dane w spójny sposób. Zbiorą je kominiarze wyposażeni w mobilne aplikacje, a informacje o tym, kto ogrzewa dom kopciuchem, trafią w jedno miejsce.
System będzie też batem na tych, którzy nie robią przeglądów kominowych. Eksperci uważają, że instalacje kominowe sprawdza jedynie ok. 15 proc. właścicieli instalacji grzewczych w budynkach jednorodzinnych. Lepiej sytuacja ma wyglądać w budynkach wielorodzinnych, których zarządcy pilnują, by przegląd zrobić.
Wiceprezes Korporacji Kominiarzy Polskich Jan Budzynowski podkreśla, że chociaż przegląd raz do roku jest obowiązkowy, w praktyce bywa z tym różnie, bo nie ma kar za jego brak.
– Jedyną presją są firmy ubezpieczeniowe. Likwidację szkód uzależniają od tego, czy budynek był użytkowany zgodnie z przepisami, czyli czy instalacje były czyszczone i nadzorowane przez osoby z odpowiednimi kwalifikacjami – dodaje.
Gdy ruszy program ZONE (obecnie trwa jego pilotaż w dziewięciu gminach), będzie wiadomo, kto nie zrobił przeglądu. Na interaktywnej mapie wyświetlą się „czerwone punkty” – będą to nieruchomości, których nie odwiedził kominiarz. Dostęp do niej będą mieli wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast.
– Niektórzy mieszkańcy twierdzą, że problem ich nie dotyczy, dlatego musimy stosować zasadę ograniczonego zaufania. Oby tylko mieszkańcy zrozumieli powagę przedsięwzięcia – mówi DGP burmistrz Karczewa Michał Rudzki, którego gmina bierze udział w pilotażu systemu.
Andrzej Guła podkreśla, że ZONE nie wprowadzi nowych obowiązków, ale wymusi przestrzeganie obowiązującego już prawa.
Reakcji mieszkańców obawia się natomiast środowisko kominiarskie. Jan Budzynowski przyznaje, że chociaż pewna forma przymusu jest potrzebna, przepisy postawią kominiarzy w sytuacji, w której będą na mieszkańców raportować. – Nie tęsknimy za tym, by zmuszać kogokolwiek do naszych usług – mówi DGP.
Wiceszef Korporacji Kominiarzy Polskich szacuje, że kominiarzy jest około pięciu tysięcy i że ta liczba wystarczy do inwentaryzacji źródeł ciepła. W rządowej propozycji widzi też szansę na zachęcenie młodych osób do wykonywania zawodu.
– Kominiarze aktywnie włączają się w walkę ze smogiem. Zdajemy sobie sprawę, że odbieramy sobie chleb, przyczyniając się do likwidacji źródeł ciepła na paliwa stałe. Jednak coś za coś. Nie będziemy czyścić, ale będziemy kontrolować – dodaje.

Ważna też jakość paliwa

Tomasz Misztal z Wydziału Środowiska w Urzędzie Miejskim w Gliwicach podkreśla, że inwentaryzacja jest niezbędna.
– Mamy bilans ciepła dla całego miasta. Wynika z niego, jakie jest zapotrzebowanie i ile ciepła powstaje ze spalania paliwa stałego. Ale gdzie i czym kto pali i jak to się zmienia na przestrzeni kolejnych lat – tego bez integracji różnych baz danych, w tym danych kominiarskich, nie sposób precyzyjnie określić – podkreśla.
Zaznacza, że w kolejnym etapie powinno być weryfikowane także to, co jest w dymie unoszącym się z komina.
– Kocioł testowany w laboratorium po zainstalowaniu w domu może dawać inne wyniki. Rozregulowuje się, może mieć niedostosowane paliwo, poza tym użytkownik może nie wiedzieć, jak go właściwie obsługiwać. Dlatego tak ważne jest, by sprawdzać faktyczną emisję, a nie papierek – dodaje.
ZONE ma także uszczelnić system dotacji wymiany źródeł ciepła. – Teraz nie mamy nad tym kontroli, bo fundusze nie są ze sobą skomunikowane – mówi Andrzej Guła. To ważne, bo kwestia unijnych dofinansowań jest uzależniona od monitorowania i audytowania wymiany niespełniających norm kotłów.
Według informacji DGP do końca listopada tego roku mają być gotowe zmiany w prawie, które nałożą na gminy obowiązek wprowadzania danych do systemu informatycznego. Resort przedsiębiorczości i technologii chciałby, aby z mobilnej aplikacji wszystkie gminy w kraju mogły korzystać do końca 2020 r. Ministerstwo zaznacza jednak, że wdrożenie ZONE jest uzależnione od tempa prac nad systemem teleinformatycznym. Dane zbierane przez samorządy mają służyć gminom, lecz także przedsiębiorstwom energetycznym, ciepłowniczym i gazowym, administracji rządowej, marszałkom województw i funduszom ochrony środowiska. Łączny koszt projektu to prawie 9 mln zł.