Choć Polska jest czarnym charakterem wielu doniesień dotyczących emisji gazów cieplarnianych w Europie, faktycznie nie jest odpowiedzialna za największą ich część. Ponad dwa razy więcej CO2 emitują Niemcy. Ich gospodarka jest jednak siedmiokrotnie większa niż Polski.

W Katowicach trwa szczy klimatyczny COP24, na którym trwają negocjacje dotyczące tego w jaki sposób powstrzymać globalny wzrost temperatury, by ograniczyć bardzo negatywne i kosztowne dla społeczeństw zmiany klimatu. Te coroczne spotkania przyciągają ekspertów, polityków oraz ekologów i skupiają uwagę mediów dając okazję do pokazania krajowych wysiłków w tym obszarze.

Polska od dawna jest czarnym charakterem tej historii ze względu na ogromny udział węgla w energetyce. Dane dotyczące emisji, na które zwrócił uwagę w czwartek jeden z blogerów - a za nim prezydent Andrzej Duda - pokazują, że Polska wcale nie odpowiada za największe emisje CO2 w UE.

Z zestawienia Europejskiej Agencji Środowiska (należącej do UE), wynika, że w 2017 roku całkowita emisja gazów cieplarnianych w Polsce wynosiła 407 milionów ton. W tym samym czasie Niemcy wyemitowali do atmosfery 905 mln ton. Rzut okiem na te liczby pokazuje, że to ponad dwukrotnie więcej niż Polska.

Jeszcze lepiej różnice widać w ujęciu procentowym. Według danych Eurostatu Niemcy odpowiadają za ponad jedną piątą emisji w całej UE (21,1 proc.), podczas gdy Polska za 9 proc. (dane za 2016 rok). Więcej gazów cieplarnianych niż Polska wysyłają do atmosfery też Wielka Brytania (11,6 proc. w cali całej UE), Francja (10,7 proc.) i Włochy (9,9 proc.).

Takie porównanie jest jednak niepełne i nie oddaje całego obrazu. Niemiecka gospodarka jest bowiem siedmiokrotnie większa od polskiej. Z danych Banku Światowego wynika, że produkt krajowy brutto naszego zachodniego sąsiada wyniósł w 2017 roku 3677 miliardów dolarów. W tym samym czasie PKB Polski wyniosło 524,6 mld dolarów. Ujmując sprawę jeszcze inaczej Niemcy odpowiadają za ponad 21 proc. unijnego PKB, natomiast Polska za 2,9 proc.

Biorąc pod uwagę ilość emisji do wielkości PKB ujętej w parytecie siły nabywczej Polska jest na trzecim od końca miejscu w UE (0,51 mln ton CO2 na jednostkę PKB). Gorszy wynik niż nasz kraj ma jeszcze tylko Bułgaria (0,58) oraz Estonia (0,68). Po drugiej stronie tabeli są Szwecja (0,14), Malta (0,15) i Francja (0,22). Niemcy mają wynik nieco gorszy niż średnia unijna (0,30).

Ekolodzy jednak krytykują Polskę nie tylko za to, że emisje CO2 w porównaniu do wielkości gospodarki są bardzo duże. Powodem są trendy wynikające z decyzji politycznych podejmowanych w minionych dekadach i wynikająca z tego struktura wytwarzania energii elektrycznej.

"W 2017 roku Polska zwiększyła emisje o 3,8 proc. - w porównaniu do 1990 roku (...). Polska nie ma planu odejścia od węgla i sprzeciwia się zwiększaniu unijnych celów w zakresie redukcji CO2" - wylicza w rozmowie z PAP Joanna Flisowska z Climate Action Network (CAN) Europa.

Jak zauważyła, choć Niemcy są krajem z jedną z największych gospodarek świata, to udało im się zredukować emisje o ok. 27 proc. w porównaniu do 1990 roku. "Ponadto pomimo wyzwania jakim jest rezygnacja z energetyki atomowej podjęli oni dyskusję na temat całkowitego odejścia od energetyki węglowej" - zwróciła uwagę Flisowska.

Polska powoli, ale jednak zmienia swój miks energetyczny. O ile jeszcze nieco ponad dekadę temu polski sektor energetyczny w 90 proc. opierał się na węglu (resztę stanowiły gaz i źródła odnawialne), tak teraz węgiel odpowiada za 78 proc., natomiast zdecydowaną większość z pozostałych 22 proc. stanowią OZE.

"Od początku transformacji sektor energetyczny w Polsce już o 1/3 ograniczył emisje CO2. Obecnie branża staje u progu radykalnej dywersyfikacji źródeł energii. Przedstawiony niedawno projekt Polityki Energetycznej Polski zakłada m.in. pełne wykorzystanie potencjału energii wiatrowej na Morzu Bałtyckim" - powiedział PAP dyrektor biura Polskiego Komitetu Energi Elektrycznej w Brukseli Witold de Chevilly.

Najnowszy przykład kroków w tym kierunku to ogłoszenie przez PGE planów budowy i eksploatacji farm wiatrowych na Bałtyku o łącznej mocy do 2545 MW.

W Niemczech, które po katastrofie nuklearnej w Fukushimie w Japonii w 2011 roku zdecydowały, że zamkną wszystkie swoje elektrownie atomowe, spada również wykorzystanie węgla w energetyce. Od kilkunastu lat rośnie tam za to wykorzystanie energetyki odnawialnej, która napędza przemysł, innowacje i dostarcza dziesiątek tysięcy miejsc pracy.

Pozytywną historią może się pochwalić cała UE. Pomiędzy 1990 a 2016 rokiem Wspólnota ograniczyła emisję gazów cieplarnianych o 23 proc., mimo że w tym samym czasie jej gospodarka zwiększyła się o 53 proc.