„Nie możemy czekać do 2060 r. na czyste powietrze!’ – pod takim hasłem organizacje samorządowe zrzeszające ponad 1 tys. gmin zaapelowały do premiera Donalda Tuska o działania, które usprawnią realizację programu Czyste Powietrze. Podczas środowej konferencji prasowej przedstawiciele samorządów wskazywali, że od wznowienia naboru w programie 31 marca, liczba składanych wniosków znacząco spadła – w okresie kwiecień-październik wyniosła 40,8 tys., podczas gdy w analogicznym okresie w poprzednich latach było to 182,3 tys. (2024 r.), 132,1 tys. (2023 r.), 97,6 tys. (2022 r.) oraz 113 tys. (2021 r.). Polski Alarm Smogowy szacuje, że jeśli zainteresowanie programem nie wzrośnie, to wymiana 2,5 mln kopciuchów zajmie ponad 30 lat. Gminy zaapelowały też o wznowienie programów dla budynków wielorodzinnych.

Czy Czyste Powietrze jest w kryzysie?

Piotr Kuczera, prezydent Rybnika przedstawił listę 10 powodów, przez które program „Czyste Powietrze” jest według samorządów w kryzysie:

  • Utrata zaufania do programu,
  • Biurokracja i uznaniowość w interpretacjach zasad programu,
  • Niewydolna obsługa beneficjenta,
  • Wielomiesięczne zatory w rozpatrywaniu wniosków i płatnościach,
  • Zbyt skomplikowane zasady programu,
  • Wykluczenie osób najuboższych ze względu na dużą skalę inwestycji i prefinansowania,
  • Skrócenie czasu inwestycji i brak możliwości etapowania,
  • Bariera audytu energetycznego dla ubogich (audyt stał się obowiązkowym elementem realizacji inwestycji, jednak beneficjent musi „założyć” za niego pieniądze zanim otrzyma dofinansowanie)
  • Brak responsywności wojewódzkich funduszy ochrony środowiska i gospodarki wodnej,
  • Brak cyfryzacji programu.

Podczas wtorkowego programu Rozmowa DGP Robert Gajda, wiceprezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej zaprzeczył, jakoby program był w kryzysie. Wskazał, że duża liczba wniosków w poprzednim roku była spowodowana m.in. dużą liczbą pustych wniosków składanych w programie oraz z chęci skorzystania z „bardziej liberalnych i luźniejszych” zasad programu. Przypomina też, że w nowej wersji programu występują dodatkowe obostrzenia, przez który złożenie wniosku jest trudniejszy, ale program bardziej szczelny.

Tymczasem samorządowcy wskazują, że liczba wniosków była znacząco wyższa także w poprzednich latach. Przypominają, że wdrożenie sprawnie działających programów termomodernizacji może zmniejszyć liczbę przedwczesnych zgonów o ponad 20 tys. rocznie. Z kolei niewielka liczba wniosków może wymusić ograniczenie struktur zajmujących się tematem smogu. Paweł Ścigalski, pełnomocnik prezydenta Krakowa ds. Czystego Powietrza wskazuje, że włodarze gminni coraz częściej zastanawiają się, czy jest sens utrzymywać dotychczasową liczbę ekodoradców w gminach, którzy doradzali mieszkańcom, skoro chętnych w programie brakuje.

Z drugiej strony, gminy powinny odgrywać większą rolę w nowej wersji programu. Mogą bowiem pełnić rolę operatorów, którzy pomagają najuboższym beneficjentom w złożeniu wniosku i przejścia przejściu przez cały proces inwestycyjny. Dotychczas przy pomocy operatorów złożono niemal 20 tys. wniosków, o czym pisaliśmy w artykule: Czyste Powietrze rok po zawieszeniu.

Problemy z wykonawcami w Czystym Powietrzu

Samorządy wskazują, że konieczne jest odzyskanie zaufania do programu – zarówno przez beneficjentów, jak i wykonawców. Ci drudzy zostali zrażeni przez przedłużające się wypłaty oraz obcięte wartości inwestycji realizowanych w poprzedniej edycji programu.

Na odzyskanie ich zaufania liczy także Robert Gajda, który w Rozmowie DGP mówił, że może to się udać dzięki terminowym wypłatom w nowej wersji programu. Wcześniejsze wnioski wymagają jednak według niego analizy przez częste zawyżanie kosztów i inne nieprawidłowości.

Od przedstawicieli gmin pełniących rolę operatorów słyszymy jednak, że niektórzy wykonawcy rezygnują z realizacji inwestycji gdy dowiadują się, że chodzi o inwestycję w ramach Czystego Powietrza.

Ustawa dla poszkodowanych w Czystym Powietrzu: dobrze, że jest, ale dlaczego tak późno?

Największe nieprawidłowości występowały jednak w skrajnych sytuacjach, w których wykonawca otrzymał zaliczkę, jednak nie zrealizował inwestycji. Odpowiedzialność spoczywała wtedy na beneficjencie, który był wzywany do zwrotu pieniędzy, których nie posiadał. Alarmowaliśmy o tym w DGP na początku roku.

W listopadzie Ministerstwo Klimatu i Środowiska poinformowało o przygotowaniu projektu ustawy w tym zakresie. Niedługo powinien się pojawić w wykazie prac legislacyjnych.

Jak mówi nam Robert Gajda, projekt zakłada, że złożenie doniesienia na wykonawcę do prokuratury czy na policję będzie podstawą do wstrzymania egzekucji kwoty od beneficjenta. – Oczywiście będziemy starali się jako państwo dochodzić tych pieniędzy od wykonawcy, ale zabezpieczamy beneficjentów przed tragediami, że ktoś ma kilkadziesiąt tysięcy złotych do zwrotu – mówił.

- Choć ustawa dla poszkodowanych beneficjentów jest potrzebna, jej przygotowanie nastąpiło zdecydowanie za późno i nie zawiera rozwiązań dla bankrutujących wykonawców. To pokazuje, że kierownictwo MKiŚ i NFOŚiGW nie traktuje tych osób poważnie – przez wiele miesięcy pozostawiono je w niepewności co do własnego losu – uważa Bartłomiej Orzeł z Project Tempo, były pełnomocnik premiera ds. programu Czyste Powietrze.

Podobnie uważa dr Jakub Sokołowski z Instytutu Badań Strukturalnych: - Dobrze, że rząd przygotował projekt ustawy mającej wesprzeć oszukanych beneficjentów. Było to konieczne, ponieważ nigdy nie powinno dochodzić do sytuacji, w której odpowiedzialność za niewypełnienie obowiązków przez wykonawcę spada na beneficjenta – często znajdującego się w trudnej sytuacji materialnej. Niestety działania podjęto zbyt późno: problem był znany od wielu miesięcy, a projekt musi jeszcze przejść pełną ścieżkę legislacyjną – zauważa w rozmowie z DGP.