W piątek minie rok od zawieszenia przyjmowania wniosków w programie Czyste Powietrze. Nabór powrócił w zreformowanej formie 31 marca. Od tamtej pory średnia liczba wniosków składanych tygodniowo wynosi niecałe 1,3 tys. – Mamy nadzieję, że w przyszłości będzie to przynajmniej ok. 3-4 tys. wniosków tygodniowo. To będzie poziom optymalny, realny do obsłużenia przez rynek – mówił we wtorkowym programie Rozmowa DGP Robert Gajda, wiceprezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, potwierdzając, że jest to cel na przyszły rok. W 2024 r., do zawieszenia programu, średnia liczba składanych tygodniowo wniosków wyniosła ponad 4 tys. Od września 2018 r. do 14 listopada 2025 r. w programie złożono ponad milion wniosków.
Według dokumentów programowych, celem Czystego Powietrza jest poprawa efektywności energetycznej 2,5 mln budynków. Dotychczas zrealizowano ponad 550 tys. inwestycji. Podpisywanie umów z beneficjentami ma potrwać do końca 2030 r., a pieniądze będą wydawane do końca 2032 r.
Spadkowy trend w Czystym Powietrzu
- Sytuacja jest dramatyczna. Program Czyste Powietrze został doprowadzony do głębokiego kryzysu, podczas gdy ministerstwo klimatu i NFOŚiGW wciąż kreują propagandę sukcesu – mówi Andrzej Guła z Polskiego Alarmu Smogowego. Dodaje, że w ostatnich tygodniach we wnioskach widać wyraźny trend spadkowy.
- Liczba składanych wniosków jest bardzo niska, a jeśli tempo nie zostanie przyspieszone, skala ubóstwa energetycznego może gwałtownie wzrosnąć. Z naszych wyliczeń wynika, że bez inwestycji w termomodernizację ubóstwo energetyczne może zwiększyć się nawet o 40 proc. po wejściu w życie systemu ETS2 – mówi DGP dr Jakub Sokołowski z Instytutu Badań Strukturalnych. Według niego, dziś nie do końca nawet wiadomo, jak osiągnąć zakładany przez Gajdę trzykrotny wzrost wniosków. - Program przy braku zaufania beneficjentów i wykonawców sam z siebie się nie rozpędzi – dodaje Sokołowski.
Problem z operatorami Czystego Powietrza
Robert Gajda podkreśla jednak, że po reformie jest to „nowy program”. Obowiązują większe obostrzenia, w tym konieczność przeprowadzenia audytu energetycznego. Wiceprezes NFOŚiGW dodaje, że dużo będzie zależało od działań operatorów. To jeden z nowych elementów programu. Funkcję operatorów pomagających beneficjentom pełnią gminy, a jeśli nie są tym zainteresowane – wojewódzkie fundusze ochrony środowiska. Dla osób o najniższych dochodach skorzystanie z pomocy operatora jest obowiązkowe.
Funkcję operatora pełni 1,3 tys. gmin. – W wojewódzkich funduszach w tej chwili są kolejki. Trzeba czekać nawet od dwóch do trzech miesięcy, żeby móc złożyć wniosek za pomocą operatora z uwagi na ograniczone moce przerobowe – mówi Robert Gajda. Podkreśla, że liczy na większe zaangażowanie gmin. Z danych przekazanych nam przez NFOŚiGW wynika, że przy pomocy gminnych operatorów złożono dotychczas zaledwie 11 tys. wniosków, czyli średnio 8 na gminę. NFOŚiGW zapewnia jednak, że organizuje szkolenia, przygotowuje materiały informacyjne i narzędzia ułatwiające obsługę beneficjentów.
Bartłomiej Orzeł z Project Tempo, były pełnomocnik premiera ds. programu Czyste Powietrze, uważa, że obecny system operatorów nie zdaje egzaminu. – Liczba składanych przez nich wniosków pozostaje niska. Gminy wymagają dodatkowych zachęt i szkoleń, aby zwiększyć swoje zaangażowanie. Niezbędne są także regularne spotkania, które pozwolą im dzielić się wątpliwościami i utrzymywać stałe wsparcie – mówi.
Odbudować zaufanie
- Docierają do nas sygnały, że zaliczki nie są wypłacane przez wiele miesięcy, a wykonawcy nie chcą kredytować programu z własnych pieniędzy. Aby odbudować zaufanie, konieczne jest szybkie uregulowanie zobowiązań wobec firm – mówi Orzeł. W ostatnich tygodniach wykonawcy parokrotnie protestowali w związku z długim oczekiwaniem na płatność. Resort klimatu i NFOŚiGW często wskazują, że wynika to z konieczności kontroli wniosków składanych w ramach poprzedniej wersji programu i zawyżania kosztów.
- Z informacji przedstawionych niedawno w Sejmie przez przedstawicieli NFOŚiGW wynika, że nieprawidłowości i oszustwa beneficjentów dotyczyły mniej niż 2 proc. wniosków, jednak sposób ich zwalczania zaszkodził całemu programowi. Kierownictwo działało tak, jakby strzelało do muchy z armaty – zamiast precyzyjnie rozwiązać problem, zniszczono fundamenty programu – mówi Guła.