W sobotę w brazylijskim Belém zakończył się COP30, czyli szczyt klimatyczny Organizacji Narodów Zjednoczonych. Przez prawie dwa tygodnie przedstawiciele niemal 200 państw dyskutowali o działaniach podejmowanych na rzecz ograniczenia zmiany klimatu oraz łagodzenia jej skutków.
- Tegoroczny COP trudno jednoznacznie określić jako sukces czy porażkę, a w pewnym sensie taka ambiwalencja jest nieodłączną cechą całego procesu. Każdy COP, jeśli oceniać go wyłącznie z perspektywy „wdrożeniowej”, zawsze będzie wydawał się niewystarczający. Wynika to z samej logiki wielostronnych negocjacji między ponad 190 państwami oraz braku realnych mechanizmów egzekwowania zobowiązań – stwierdza Zofia Wetmańska, wiceprezeska Instytutu Reform. Zgodnie z formułą COP, treść porozumienia końcowego musi zostać zaakceptowana przez wszystkie strony. Wetmańska zauważa, że COP-y pełnią jednak funkcję, której pojedyncze państwa nie są w stanie zastąpić: działają jak papierek lakmusowy globalnych nastrojów, ambicji i tego, w jakim kierunku przesuwają się polityczne oczekiwania oraz granice międzynarodowego konsensusu. Według niej szczyt klimatyczny pokazał, że globalny proces się nie załamuje mimo braku udziału USA oraz rosnącego sceptycyzmu dotyczącego polityk klimatycznych. Z drugiej strony w porozumieniu widać brak ambicji, m.in. poprzez nieuwzględnienie mocniejszego języka dotyczącego paliw kopalnych.
COP30: rozmyty cel dotyczący zwiększenia finansowania na adaptację do zmian klimatu
W porozumieniu zawarto cel dotyczący potrojenia pieniędzy przeznaczanych na adaptację do zmiany klimatu do 2035 r. Zależało na tym krajom rozwijającym się oraz prezydencji brazylijskiej. Z kolei Unia Europejska krytykowała pomysł zwiększenia roli adaptacji przy jednoczesnym braku konkretnych zapisów na rzecz mitygacji (czyli ograniczenia emisji gazów cieplarnianych). - Byliśmy bliscy podjęcia decyzji o odejściu od stołu negocjacyjnego, jednak ostatecznie przy nim pozostaliśmy. Choć postęp w zakresie planowanych działań dotyczących mitygacji zmian klimatu pozostaje minimalny, to ważne jest to, że istnieje, a dodatkowe fundusze na adaptację nie oznaczają zwiększenia obciążeń finansowych Europy – uważa Krzysztof Bolesta, wiceminister klimatu i środowiska obecny na COP30. Tłumaczy, że wzrost nastąpi kosztem innych obszarów, bez podnoszenia kwot finansowania klimatycznego uzgodnionego w zeszłym roku. - W związku z tym ostateczna wersja była możliwa do zaakceptowania – skwitował. Podczas COP29 uzgodniono, że najpóźniej od 2035 r. kraje rozwinięte będą przekazywać 300 mld dol. rocznie krajom rozwijającym się na rzecz walki ze zmianami klimatu. Celem ma być jednak uzbieranie 1,3 bln dol. we współpracy podmiotów publicznych i prywatnych.
Zofia Wetmańska przyznaje, że cel dotyczący zwiększenia finansowania na adaptację jest na tyle rozmyty i pozbawiony twardych zobowiązań, że Unia mogła się na niego zgodzić bez większych kosztów politycznych. - W tym sensie to raczej kompromis o ograniczonej wartości, który pozwala ogłosić minimalny postęp, niż realne zobowiązanie, które rzeczywiście zmieniłoby skalę finansowania adaptacji – komentuje.
COP30 bez mapy drogowej dotyczącej odejścia od paliw kopalnych
Simon Stiell, sekretarz wykonawczy ONZ ds. zmian klimatu, podczas przemówienia na koniec szczytu klimatycznego podkreślał, że po raz pierwszy kraje zgodziły się na stwierdzenie, że globalne przejście na niskoemisyjność i konieczność odporności klimatycznej jest nieodwracalnym trendem przyszłości. Podkreślił, że jest to odzwierciedlone w inwestycjach w odnawialne źródła energii, znacznie wyższych niż te w paliwa kopalne.
Wiele krajów rozczarował jednak brak zapisów dotyczących planu odejścia od paliw kopalnych. Wcześniej ponad 80 państw domagało się "mapy drogowej" w tym zakresie, grożąc zablokowaniem finalnego porozumienia. Ostatecznie brazylijska prezydencja ogłosiła inicjatywy dotyczące utworzenia dwóch map drogowych: odejścia od paliw kopalnych oraz ochrony lasów. Ma to jednak mniejsze znaczenie, niż gdyby zapis został uwzględniony w finalnym porozumieniu.
Według Zofii Wetmańskiej uwzględnienie map drogowych jedynie w formie inicjatyw jest rozczarowujące. - To oznacza utratę szansy na zinstytucjonalizowanie procesu. Jednocześnie w perspektywie pragmatyzmu, który przyjął tegoroczny COP, trudno oczekiwać, że ponad 190 państw o skrajnie różnym stopniu uzależnienia gospodarek od wydobycia i zużycia paliw kopalnych zdoła wypracować jeden wspólny, wiążący plan – przyznaje. Według niej oznacza to, że ciężar wyznaczania ambitnej ścieżki transformacji w coraz większym stopniu przechodzi z poziomu globalnych ram na poziom krajowych instytucji, współpracy regionalnej i koalicji chętnych. - Co dla walki z globalnym ociepleniem jest niewystarczające – kwituje.
- Głównym rozgrywającym w tym obszarze jest Arabia Saudyjska, która podkreśla, że musi przeprowadzić transformację w oparciu o własne zasoby i narodowe okoliczności. Było jasne, że Arabia i kilka innych państw sprzeciwi się konkretnej mapie drogowej – mówił wiceminister w piątkowym wywiadzie dla gazetaprawna.pl.