Czy matura jest egzaminem dojrzałości i czym w ogóle jest dojrzałość, jeśli chodzi o edukację?
Odpowiadając najkrócej – matura sama w sobie nie jest na pewno egzaminem weryfikującym dojrzałość ani wyznacznikiem tego, czy młody człowiek jest dojrzały czy nie. Mówimy o egzaminie, który ma nam dać obraz młodego człowieka, a przecież tak naprawdę, podchodząc do niego, on może być w różnej dyspozycji, różne czynniki zewnętrzne mogą na niego wpłynąć. Może czuć się lepiej lub gorzej, może mieć większe poczucie stresu lub mniejsze. Może wstać z bólem głowy, z katarem, może to być akurat moment, w którym ujawni się u niego alergia spowodowana czynnikami zewnętrznymi.
Trudno jest powiedzieć, że jest to element, który sprawdza dojrzałość. To może pojawić się później. Jakie maturzysta wyciągnie wnioski ze swojego sukcesu lub porażki? Jak definiuje ten sukces? Co uważa za porażkę?
» Pobierz poradnik dla maturzysty - ze wskazówkami, jak uniknąć najczęstszych błędów na maturze «
Co więc sprawdza matura?
Matura sprawdza dyspozycję danego dnia. Sprawdza to, w jaki sposób młody człowiek wpisuje się w pewien klucz odpowiedzi i zaproponowaną przez CKE formułę egzaminu maturalnego. Sprawdzane jest to, czy jego tok myślenia odpowiada kluczowi. Tak naprawdę ten egzamin nie odzwierciedla ani kompetencji uczniów ani ich umiejętności, albo przynajmniej nie odzwierciedla ich w stopniu miarodajnym.
Byłam jednym z pierwszych roczników, który zdawał nową maturę i pamiętam właśnie te narracje wokół egzaminu: że w końcu będzie sprawiedliwie, że będzie to forma zestandaryzowana, że uczeń z Warszawy będzie oceniony tak samo jak uczeń z Białegostoku. Dzisiaj ta standaryzacja jest jednym z najbardziej krytykowanych elementów matury. Zatoczyliśmy koło?
Tak. Myślę, że najlepszym przykładem na to jest ubiegłoroczny egzamin rozszerzony z języka polskiego, gdzie osoby wybitnie myślące, posiadające szeroką erudycję, jeśli nie wpisały się w bardzo wąski klucz, po prostu nie spełniły oczekiwań konkretnego arkusza.
Proszę zobaczyć, do czego nauczyciel w systemie wspomagającym czy organizującym edukację jest zmuszany. Przez formułę egzaminów, "ocenozę" i tworzenie rankingów szkoły zaczęły przygotowywać młodych ludzi do wypełniania arkuszy egzaminu maturalnego i rozwiązywania testów. Systemowo nie wymaga się myślenia, nie uczy się myślenia przekrojowego, wyłapywania kontekstów, rozbudowywania słownictwa, nie stawia się na erudycję. Uczniowie rozwiązują testy, a szkoły organizują zajęcia arkuszowe. Mówią o tym, jakie są schematy, co zrobić, żeby wpisać się w klucz, jak się zachować, żeby pójść tokiem myślenia, jaki miał autor arkusza. I prowadzi to na przykład do takich sytuacji, że ktoś stawia w arkuszu z biologii pytanie, na które poprawna odpowiedź, po interwencjach maturzystów i naukowców, okazuje się, być i tak, i nie. Więc myślę, że naprawdę zatoczyliśmy jakiś krąg.
Co młodzi ludzie mówią o maturze?
Jak rozmawiamy z młodymi ludźmi, którzy zdają maturę w tym roku, to wszyscy, bez względu na to, jaki jest ich cel czy jaka jest ich wizja siebie samych w przyszłości, mówią o tym, że społeczeństwo wywiera na nich ogromną presję. Ja zdałam maturę nieco wcześniej, bo jeszcze według tego starego schematu, czyli po prostu był temat, była praca do napisania i każdy pisał, co potrafił, co wiedział, czego zdążył się nauczyć, interpretował to przez swoją wrażliwość i doświadczenia. Natomiast ja nie czułam tak potwornej presji. Ludzie, którzy zdają w tym roku maturę, mówią, że ze wszystkich stron są osaczani przez takie poczucie: "musisz, wynik jest ważny", "jeśli nie będziesz uczył się dwie, cztery, osiem, 15 godzin na dobę, nie osiągniesz sukcesu", "nie zdasz, nie zdobędziesz tylu procent, ile jest potrzebne". Weszliśmy w jakąś taką potworną spiralę.
Myślę, że świat dorosłych trochę to nakręcił i ci młodzi ludzie bardzo źle się w tym wszystkim czują. I wszyscy podkreślają, że jest stres. My teraz też o tym rozmawiamy, dyskutujemy. Za chwilę majówka, większość Polski pojedzie odpocząć. Bardzo bym chciała, żeby maturzyści, też mogli się zrelaksować, złapać oddech i że nie będą się uczyli na ostatni moment. Ale z zewnątrz wszędzie będą sączyć się informacje. "Za chwilę matura. Za chwilę, pokażesz, ile umiesz, ile potrafisz". Od naszych matur cały świat się zmienił. Dla mnie, i pewnie dla pani, to nie był czas, że w telefonach, zegarkach i wszystkich innych miejscach co chwilę bombardowała nas jakaś informacja. Teraz jak wpiszemy w wyszukiwarkę cokolwiek, co dotyczy matury, to ciasteczka zaraz nas tak zidentyfikują, że wszystko o maturze będzie nam się wyświetlało. Młodzi ludzie nie mają nawet chwili ani przestrzeni, żeby usiąść, pomyśleć, zastanowić się, bo oni są po prostu w czymś. Są w tym, że muszą się wpisać w klucz, są w tym, że wypada się uczyć, należy się uczyć, musisz się uczyć.
Bardzo często mówimy o dobrostanie psychicznym młodych ludzi z jednej strony, a z drugiej strony sami toczymy publiczną dyskusję nad ich głowami o nich, o maturach, o ich egzaminie. I to tak jakby ich w tym wszystkim po prostu nie było i jakbyśmy nie mieli świadomości, że oni to słyszą, że oni to widzą.
Czyli doszliśmy do takiego momentu, w którym trzeba zmienić zasady matury?
Tak. Mówimy o tym w Szkole w Chmurze, kiedy podkreślamy, że nie powstaliśmy dla wysokich miejsc w rankingach czy udziału w festiwalach “ocenozy”. Zaczęli o tym mówić nawet przedstawiciele Instytutu Badań Edukacyjnych. Oni mówią głośno o tym, że może trzeba egzaminy rozciągnąć w czasie, może dać możliwość większego poprawiania, może obniżyć ich stawkę. To wszystko są rozmowy, które się toczą na konferencjach dla nauczycieli i one idą w dobrym kierunku. Są odpowiedzią na to, że wszyscy widzą, że jednak z tą formułą, którą mamy w tej chwili, jest po prostu coś nie tak. Ale samo IBE mówi o perspektywie roku 2031, a my jesteśmy tu i teraz.
Już zahaczyła pani o technologię i chciałabym do niej wrócić. Kiedyś było tak, że matura była potrzebna też po to, żeby człowiek miał jakąś tam wiedzę, która nie była tak łatwo dostępna. Żeby czegoś wyszukać, trzeba było iść do biblioteki albo przynajmniej sięgnąć w domu do encyklopedii i znaleźć jakieś hasło. Teraz wszystko mamy w smartfonach. Na dodatek rok 2024, 2025 to jest przełom w postaci sztucznej inteligencji, Chata GPT i nagle potrzebujemy już nie informacji, ale tego, jak się z nią obchodzić: jak myśleć krytycznie, analitycznie. A matura uczy nas szablonu.
Tak, matura uczy szablonu, matura wrzuca w schemat. Powołujemy się często na badania, na wyniki badań PISA, gdzie w kompetencjach ściśle naukowych, czyli w wynikach kognitywnych, nasza młodzież jest cały czas dosyć wysoko. Oczywiście już niektórzy zdążyli powiedzieć, że nie tak wysoko jak była przed kilkoma laty, ale bardzo mało mówimy o tym, że jeżeli chodzi o umiejętności psychospołeczne, czyli to, w jaki sposób ci młodzi ludzie się zachowują, jak wchodzą w interakcje z innymi, jakie mają poczucie przynależności do szkoły, poczucie sprawczości w samodzielnym uczeniu się, to nasi uczniowie są po prostu na samym końcu wszystkich rankingów. Nawet jeżeli mówimy o satysfakcji z życia, to w badaniu PISA polscy uczniowie są na samym dnie. Czyli ani nie czują przynależności do szkoły ani nie mają poczucia sprawstwa w tym, że mogą uczyć się samodzielnie. To wszystko prowadzi do konsekwencji, jaka jest ich słaba kondycja psychiczna, a my jako społeczeństwo dziwimy się, że kładąc bardzo duży nacisk na to, że mają coś wypełniać, iść w jakieś arkusze, wypuszczamy w świat ludzi, którzy są nieprzygotowani do życia.
Wiedzę możemy zdobyć wszędzie. My musimy pokazać, powiedzieć młodym ludziom, jak tę wiedzę zweryfikować i wykorzystać w praktyce. Nauczyć ich komunikacji, umiejętności wyrażania myśli, słuchania, rozumienia, mówienia o swoich potrzebach. To są te kompetencje miękkie, na które my w Szkole w Chmurze bardzo mocno stawiamy nacisk - na poczucie sprawczości, na to, żeby młody człowiek był odpowiedzialny za swoje życie, żeby potrafił współpracować z innymi, żeby potrafił stanąć twarzą w twarz z problemami, które w życiu się pojawiają, żeby był kreatywny, żeby był empatyczny. To są wszystko wartości, na których się opieramy. Nigdy nie mówiliśmy, że Szkoła w Chmurze powstała dla wysokich miejsc w rankingach.
Krytyka zeszłorocznych wyników maturalnych uczniów Szkoły w Chmurze was zdziwiła?
I tak, i nie. Tak, dlatego, że chyba nigdy wcześniej żaden minister nie krytykował publicznie pojedynczej szkoły za wyniki, które były zbliżone do średniej krajowej. A jednocześnie nie, bo dla mnie ona była po prostu tylko odbiciem tego, na czym zdecydowana większość dorosłych oraz osób, które są odpowiedzialne w jakiś sposób za system edukacji, się skupia.
Ta krytyka pokazała, co jest najważniejsze dla osób, które wypowiadały takie, a nie inne zdania. Jakby nie patrząc w ogóle na tych młodych ludzi, którzy ten egzamin zdali albo nie zdali. Wielu uczniów mówi: "Poprawię, mogę poprawić. W przyszłym roku, za dwa lata, za trzy lata. To nie jest naprawdę koniec świata. Nie ogłaszajcie końca świata z powodu tego, że komuś nie udało się na jednym egzaminie".
Tak, on jest dla wielu osób ważny, natomiast my też rozmawiamy otwarcie z naszymi uczniami. O tym, co najgorszego wydarzyło się w związku z tą wielką dyskusją: znowu indywidualność i pojedynczy człowiek zszedł na dalszy plan. O młodym człowieku, który tam stał w centrum, a krytykujący przerzucali się nad jego głową.
Jako Szkoła w Chmurze odpowiedzieliśmy na tę falę krytyki, apelując o zdrowy rozsądek. Ktoś ogłosił katastrofę w związku z wynikami maturzystów, a one nie były aż takie złe. Dlaczego nikt nie powiedział, że jeżeli chodzi o język angielski, to nasi uczniowie byli zdecydowanie powyżej średniej krajowej. Dlaczego język angielski? Dlatego, że oni czują potrzebę uczenia się go. To jest język, w którym komunikują się na co dzień, który otwiera im świat. To jest coś, co jest im po prostu potrzebne. Jeżeli chodzi o język polski, byliśmy w tak zwanej średniej krajowej, ale zostało to przemilczane. Jeżeli chodzi o matematykę, faktycznie, część naszych uczniów nie poradziła sobie z zadaniami, które pojawiły się w arkuszach w majowym terminie. Wielu zdało te egzaminy w terminie poprawkowym w sierpniu. Część będzie je zdawała w tym roku.
My jako organizatorzy edukacji domowej sprawdziliśmy, czy możemy zrobić coś więcej ze swojej strony, żeby pomóc im lepiej się do tegorocznych egzaminów przygotować. Przeanalizowaliśmy nasze kursy maturalne i karty pracy. Przygotowaliśmy bardzo bogate wsparcie, ale pamiętajmy, że mówimy cały czas o edukacji domowej. Oferujemy narzędzia, konsultacje z nauczycielami i psychologami, ale to wszystko dzieje się w dużej wolności. Nasi uczniowie mogą z tego korzystać, ale nie muszą, bo być może będą chcieli skorzystać z czegoś innego.
Matura jest krytykowana nawet przez rektorów szkół wyższych, którzy co jakiś czas wspominają o potrzebie powrotu do egzaminów wstępnych. Teraz mówi pani też o tym, że w ogóle potrzebę zmian widzi IBE. Tak naprawdę wszyscy dorośli uczestnicy tego systemu go krytykują.
Nie możemy oszukiwać się, stać gdzieś w swoich czterech ścianach czy w swojej bańce i mówić, że świat się nie zmienił. Świat się zmienił. Co więcej, zmieniły się oczekiwania tego świata względem młodych ludzi. Ten system po prostu musi ulec zmianie i musi dostosować się do tego, co dzieje się na zewnątrz, do tego, co dzieje się w świecie.
My wypuszczamy w świat młodych ludzi, którzy już w tej chwili wykonują zawody, o których jeszcze 5 czy 10 lat temu nam się nie śniło, a co dopiero 20 czy 30, kiedy właśnie wprowadzano w Polsce tak zwaną “nową maturę”. To bardzo musi się zmienić.
Uczelnie wyższe podkreślają i o tym się dosyć często mówi, że w wielu wypadkach dla nich miernikiem byłoby przywrócenie w części egzaminów wstępnych. Uczelnie artystyczne nigdy nie zrezygnowały z egzaminów, sprawdzanie umiejętności teatralnych czy przygotowywania teczek. Więc to może powinno ewoluować gdzieś w tę stronę. IBE podkreśla, że z tą formułą jest coś nie tak i trzeba to zmienić. W rozmowach z uczelniami, szczególnie uczelniami pedagogicznymi, słyszymy, że potrzebny jest też powrót do jakiejś formy sprawdzenia kwalifikacji młodego człowieka, który na daną uczelnię aspiruje.
Wszyscy chyba mamy zgodę co do tego, że w tym egzaminie, który jest teraz, już nie ma nic dobrego dla nas, dla ludzi młodych, którzy ten egzamin zdają - ta formuła gdzieś już dawno się wyczerpała.
Parę lat temu też właśnie popularna była taka grafika z napisem: "A co jeśli klucz maturalny nie otwiera żadnych drzwi?". Troszeczkę chyba w tą stronę zmierza ta nasza rozmowa.
Tak mi się wydaje, że to właśnie o to chodzi, bo w wielu rozmowach nasi uczniowie podkreślają, że matura nie odzwierciedla ani ich kompetencji ani ich umiejętności. Matura nie mówi o tym, jakimi są ludźmi, czy mają wartość, czy nie mają. A czy jako społeczeństwo nie doprowadziliśmy do właśnie takiej narracji? Przestańmy mówić, że to jest ten moment, który zaważy na ich życiu.
Przestańmy mówić tym młodym ludziom, że 19 lat żyli po to, żeby przez kilka dni maja udowadniali światu swoją wartość.
Bo czy jeżeli ktoś chce się dostać na określone studia, a nie uzyska określonej liczby punktów, to już nie ma tej wartości, którą jako człowiek mieć powinien? Oczywiście, że ma. Wielu naszych uczniów mówi o tym, że matura nie będzie miała bezpośredniego wpływu na to, jak będzie w przyszłości wyglądało ich życie. To niezwykle dojrzałe podejście!
Mamy młodych ludzi, którzy mówią o tym, że oni chcą zdać maturę, żeby pójść na takie czy inne studia, ale to wcale nie pryzmat wyniku będzie tutaj determinantem ich powodzenia. Są ludzie, którzy mówią, że zaraz po maturze będą rozpoczynali pracę zawodową i może będą sobie studiowali w trybie zaocznym lub jakimś eksternistycznym, żeby mogli to pogodzić z pracą. Są ludzie, którzy chcą otwierać działalność gospodarczą. Są tacy, którzy na studia nie wybierają się wcale, a do matury jako takiej podejdą, żeby się sprawdzić, zobaczyć czy się uda ją zdać.
I to tak trochę powinno być, że matura nie powinna być narzędziem ostatecznej weryfikacji, żeby ci ludzie nie szli jak na ścięcie głowy, tylko żeby podchodzili do tego jako do uzyskania informacji zwrotnej. A jaką oni mają teraz informację? Już od pierwszej klasy liceum mają informację taką: matura, matura, matura, arkusze, testy, musimy, tłuczemy. Nie o to chodzi w tym wszystkim.
Myślę, że tradycyjny model edukacji odbiera młodym ludziom radość z nauki, radość z odkrywania, radość z tego, żeby szukać, radość z tego, żeby się czasami z kimś nie zgodzić. No bo jak się nie zgodzić z kluczem? Dlatego tak popularne stają się szkoły jak nasza, w której wprost mówimy, że liczy się realizacja pasji, odkrywanie talentu, zdrowie psychiczne i odkrywanie na nowo tej radości z uczenia się. Jeżeli ktoś naprawdę myśli zupełnie inaczej niż autor klucza i przedstawi do tego fantastyczne argumenty, dlaczego mielibyśmy się z nim nie zgodzić? Ale osoba, która sprawdza arkusz, nie może się z nim zgodzić, bo się nie wpisał w klucz, koniec kropka. I może dlatego pojawia się rozdźwięk w priorytetach Szkoły w Chmurze i tradycyjnego modelu nauczania.
Myślę, że trzeba powiedzieć wprost, że przez przypisywanie takiej ogromnej wagi temu egzaminowi nie tylko zdemonizowano sam egzamin, ale i ten moment w życiu człowieka.
Mój mąż jest wykładowcą na wydziale nauk społecznych i mówi, że studenci na pierwszym roku mają trudności z niezgadzaniem się z wykładowcą. Uczy ich tego, że jeśli on coś mówi, to nie znaczy, że jest to niekwestionowalne i mogą przedstawić swoje stanowisko, tylko należy je uargumentować. I można się ze sobą nie zgadzać, można ze sobą dyskutować.
To jest naprawdę bardzo przykre spostrzeżenie i pokazuje, jak ważne jest stawianie akcentów tak, jak robi to Szkoła w Chmurze. Nasi uczniowie doskonale wiedzą o tym, że mogą się nie zgadzać. To jest jakby jeden z elementów, o których mówimy. Rozmawiajmy, dyskutujmy, spierajmy się na argumenty. Nie musicie się zgadzać. Zresztą, w edukacji domowej to jest podstawowa rzecz. Tu nie ma sytuacji, jak w tradycyjnej szkole, kiedy, wstaje się rano, idzie się do szkoły i ktoś mówi: "Piszę temat na tablicy i dzisiaj mówimy o tym i mówimy o tym w ten sposób, a jak podnosisz rękę, to przeszkadzasz, zaburzasz rytm, bo jest podstawa programowa, którą musimy zrealizować i biegniemy".
Z jednej strony jako społeczeństwo dziwimy się, że sporo młodych ludzi nie ma swojego zdania i czeka na gotowe rozwiązania. Ale to jest przecież rzeczywistość, którą zaprogramowano w nich w takiej tradycyjnej szkole. W takiej szkole, gdzie trzeba słuchać, gdzie trzeba być cicho, gdzie niepokorni albo zadający trudne pytania nie są nagradzani czy promowani, gdzie nie ma czasu na to, żeby zwrócić uwagę na człowieka, który fantastycznie się uczy. I w końcu w szkole, w której odpowiedzi dobre to tylko te kwalifikowane w kluczu odpowiedzi.
Wydaje mi się, że troszeczkę też przez ten system nie jesteśmy tam, gdzie chcieliśmy, gdzie jako całe społeczeństwo musimy być. Dzisiaj potrzebujemy ludzi myślących nieszablonowo, potrafiących wykreować nowe rozwiązania i nowe miejsca pracy. Potrzebujemy ludzi trochę niepokornych, pełnych pasji i świadomych swojej wartości. Ludzi umiejących uczyć się na błędach, umiejących wyznaczać cele w życiu i je realizować. Ludzi potrafiących współpracować i skutecznie się komunikować.