Po półrocznych zapowiedziach minister edukacji narodowej pokazała reformę edukacji. Od września 2017 r. będzie tak, jak PiS zapowiedział w programie wyborczym – osiem lat szkoły podstawowej (po nowemu, powszechnej) i cztery lata liceum bądź pięć – technikum. Wracamy więc niemal do stanu sprzed reformy Mirosława Handkego z 1999 r. Z drobnymi różnicami: zasadniczą szkołę zawodową zastąpią dwustopniowe szkoły branżowe, a nauczanie wczesnoszkolne będzie trwało przez cztery, a nie pierwsze trzy lata edukacji.
Po półrocznych zapowiedziach minister edukacji narodowej pokazała reformę edukacji. Od września 2017 r. będzie tak, jak PiS zapowiedział w programie wyborczym – osiem lat szkoły podstawowej (po nowemu, powszechnej) i cztery lata liceum bądź pięć – technikum. Wracamy więc niemal do stanu sprzed reformy Mirosława Handkego z 1999 r. Z drobnymi różnicami: zasadniczą szkołę zawodową zastąpią dwustopniowe szkoły branżowe, a nauczanie wczesnoszkolne będzie trwało przez cztery, a nie pierwsze trzy lata edukacji.
Nie wygląda jednak na to, by MEN do sfinansowania reformy zamierzało się dokładać. Minister uważa, że będzie ona bezkosztowa, bo nie wymaga dodatkowych inwestycji, a jedynie przesunięć zasobów. W dodatku zamierza przyznać subwencję na wszystkie sześciolatki, a nie tylko te w szkole, co pozwoli złagodzić skutki zmian dla gmin. Większą subwencję dostaną też powiaty – pod ich kuratelą znajdzie się dodatkowy rocznik uczniów. Jednak zapomniał o tym, że przestawianie ławek szkolnych też kosztuje, podobnie jak przygotowanie nowej siatki szkół czy zajęć.
Tak więc reforma wbrew zapowiedziom nie będzie bezkosztowa, rachunek za nią będą musieli zapłacić samorządowcy. W obowiązującym systemie prawnym nie ma przepisu, z którego wynikałoby, iż budżet państwa gwarantuje w ramach części oświatowej subwencji ogólnej środki na pokrycie wydatków oświatowych jednostek samorządu terytorialnego. Zadania oświatowe związane z prowadzeniem przez jednostki samorządu szkół i placówek oświatowych finansowane są z dochodów jednostek samorządu terytorialnego.
W efekcie to samorząd powinien być przygotowany na zapłacenie, by na swoim terenie dostosować strukturę szkolnictwa do pomysłów resortu. Najwięcej zmian czeka gminy – te będą musiały poradzić sobie z likwidacją gimnazjów. Dzieci z klas 1–4 będzie można przyjąć do jednego gmachu, a starsze – od 5 do 8 klasy będzie można wysłać tam, gdzie do tej pory mieściło się gimnazjum. To na razie pomysł na okres przejściowy reformy. Wiadomo już, że reorganizacja będzie wymagała przenosin części nauczycieli, a także zwolnień dyrektorów gimnazjów. Od przyszłego roku samorządy będą musiały też znaleźć dodatkowe pieniądze na doszkalanie nauczycieli.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama