Resort finansów chce zlikwidować subwencję oświatową. Budzi to obawy w szkołach i gminach. Eksperci przyznają, że część samorządów na nowych rozwiązaniach może zyskać, a część stracić.
Samorządy, prywatne placówki oświatowe, a także nauczycielskie związki zawodowe z niepokojem wyczekują projektu nowej ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego. Oliwy do ognia dolało oświadczenie resortu finansów, że nie będzie już subwencji oświatowej.
Oświatowe związki, a także część samorządów, wskazują, że takie zmiany mogą prowadzić do tego, że obowiązek zapewnienia wynagrodzeń, m.in. dla nauczycieli i pozostałych pracowników, będzie przerzucony na gminy i powiaty. Co więcej – pojawiają się również obawy, że tego typu rozwiązania mogą spowodować różnicowanie pensji nauczycieli ze względu na zamożność gmin i wpływy otrzymywane z podatków.
Nauczyciele pełni obaw
– Być może w dużych miastach pieniądze na pensje nauczycieli po likwidacji subwencji oświatowej się znajdą. Jednak obawiam się, że w małych gminach może być z tym problem, co w efekcie będzie prowadziło do zamykania małych szkół. W środowisku jest duży niepokój – mówi Krzysztof Baszczyński ze Związku Nauczycielstwa Polskiego (ZNP).
– Takie plany powinny być z nami konsultowane już na etapie pomysłu, a nie projektu ustawy. Wciąż jest w Sejmie nasz obywatelski projekt, który, wzorem innych krajów, przewiduje, że finansowanie wynagrodzeń nauczycieli odbywa się bezpośrednio z budżetu państwa, a nie poprzez samorządy. Nie chcemy w tej sprawie aż tak dużej decentralizacji, bo wielu radnych nie rozumie, jak ważna jest rola oświaty i wysokość nakładów na ten cel – dodaje.
Niepokój wśród nauczycieli związany z likwidacją subwencji oświatowej dostrzegają również inne związki zawodowe.
– Napisaliśmy do premiera i ministra finansów pismo z prośbą o wyjaśnienie, dlaczego likwidowana jest akurat subwencja oświatowa. Takie zmiany nic dobrego nie oznaczają ani dla części samorządów, ani też dla nauczycieli. Mogą sprawić, że w dużych miastach pensje będą znacznie wyższe od tych w małych gminach, które mają niezbyt duże dochody – mówi dr Waldemar Jakubowski, przewodniczący Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”.
– Taka reforma może prowadzić do tego, że samorządy przejmą jeszcze większy ciężar z utrzymaniem edukacji na ich terenie – przestrzega.
Czekają na konkrety
Samorządy również z dystansem podchodzą do reformy.
– Wciąż nie mamy w tej sprawie zbyt dużej wiedzy. Kluczowe będzie, ile mają wynosić wydatki na oświatę. W 2023 r. poza subwencją oświatową na oświatę i wychowanie wydaliśmy dodatkowo z naszych bud żetów 42 mld zł. Nie może być takiego niedoszacowania po likwidacji subwencji. Nowe szacunki powinny się opierać na aktualnych ponoszonych przez nas kosztach edukacyjnych. Trzeba przy tym uwzględnić wydatki na przedszkola, które są w dużej części finansowane bezpośrednio przez budżety lokalne. Muszą do nas trafić pieniądze na koszty faktycznie poniesione na edukację, a nie tylko tyle, ile teraz otrzymujemy z budżetu – mówi Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich.
Jego zdaniem reforma powinna uwzględniać stały element waloryzacji.
Inne korporacje samorządowe również wyczekują na ogłoszenie zmian.
– Powody do obaw są. Nie można zakładać z góry, że zaproponowane nam zmiany będą złe lub dobre dla samorządów. Jednak takie zmiany mogą prowadzić do przerzucenia na nas całego obowiązku pokrywania pensji nauczycieli. Mamy nadzieję, że nowe rozwiązania nie obciążą nas jeszcze bardziej, jeśli chodzi o realizację zadań związanych z edukacją – wskazuje Grzegorz Kubalski, dyrektor Biura Związku Powiatów Polskich.
Krzysztof Baszczyński przypomina, że likwidacja subwencji oświatowej wiąże się ze zmianami przy dotowaniu placówek niepublicznych.
– Być może na nowych rozwiązaniach prywatne szkoły lub przedszkola mogłyby finansowo zyskać, ale obawiam się, że przepisy będą zagmatwane, a niektóre samorządy będą miały dużą swobodę przy naliczaniu środków finansowych dla tych placówek. Będziemy mieli do czynienia z takimi szacunkami, aby z gmin do prywatnych przedszkoli i szkół popłynęły niższe niż obecnie kwoty – mówi Beata Patoleta, adwokat i ekspert ds. prawa oświatowego.
Będą wyrównywać
Eksperci również uważają, że likwidacja subwencji oświatowej będzie wielką rewolucją.
– Głównym założeniem nowego modelu finansowania zadań samorządów jest oparcie ich dochodów na dochodach mieszkańców, a nie płaconych przez nich podatkach, jak do tej pory. Tak liczone dochody samorządów mają być wyższe niż obecnie. Dlatego znaczna część subwencji ogólnej, w tym oświatowej, nie będzie potrzebna. Subwencja ma wyrównywać tylko różnicę między kwotami wyliczonymi od dochodów mieszkańców a potrzebami finansowymi samorządów. Te ostatnie będą obliczane za pomocą odpowiednich algorytmów i zobiektywizowane. Niekoniecznie muszą odpowiadać tym potrzebom, o których myślą konkretni włodarze gmin czy powiatów – mówi Grzegorz Pochopień z Centrum Doradztwa i Szkoleń OMNIA, były dyrektor departamentu współpracy samorządowej MEN.
– Na obecnym etapie nie znamy szczegółów wyliczeń. Możemy jednak wnioskować, że w przypadku szkół i innych placówek oświatowych budżety będą obliczane podobnie jak obecnie, czyli w oparciu o liczbę uczniów i odpowiednie dodatkowe wagi. Kluczowe pytanie brzmi: jak będą obliczane potrzeby w przypadku przedszkoli. Jakie będą przyjęte zasady i jakie stawki? Z całą pewnością część samorządów zyska na nowym systemie. Część jednak straci. Jeśli liczba zyskujących będzie o wiele wyższa niż tracących, system można będzie ogólnie uznać za bardziej korzystny dla samorządów od obecnego – wyjaśnia ekspert.
DGP poprosił resort finansów o zajęcie stanowiska co do obaw wskazywanych przez związkowców i samorządowców. Do tej pory nie otrzymaliśmy odpowiedzi. ©℗