Temat zadań domowych znalazł się zarówno w „100 konkretach” Koalicji Obywatelskiej, jak i w programie wyborczym PiS. Nauczyciele twierdzą, że to postulat nie do zrealizowania.

Zlikwidujemy prace domowe. Co partie obiecują przed wyborami 2023?

Ta propozycja zelektryzowała rodziców i nauczycieli. – Zlikwidujemy prace domowe w szkołach podstawowych – obiecywał na ubiegłotygodniowej konwencji Donald Tusk. Za tym miałaby pójść szeroka oferta bezpłatnych zajęć pozalekcyjnych w szkole, rozwijających zdolności i wyrównujących szanse. W priorytetach Koalicji Obywatelskiej na pierwsze 100 dni rządzenia czytamy o pomocy w szkole zamiast korepetycji w domu.

Także Prawo i Sprawiedliwość porusza ten temat w swoich obietnicach. Zapowiada zwiększenie dostępności nauczyciela dla ucznia w szkole, m.in. w ramach zajęć dodatkowych. Elementem tego procesu będzie też odrabianie prac domowych w klasach I–III wyłącznie na zajęciach pozalekcyjnych.

Likwidacja prac domowych. Prawnicy mają wątpliwości

Marta Handzlik-Rosuł, specjalistka prawa oświatowego, zwraca uwagę na dwa zapisy. Artykuł 98 prawa oświatowego określa, co może się znaleźć w statucie szkoły, w tym szczegółowe warunki i sposób oceniania uczniów. Artykuł 44b tego aktu daje zaś nauczycielom możliwość formułowania wymagań edukacyjnych niezbędnych do otrzymania przez ucznia ocen na koniec semestru i roku szkolnego. – To stabilna podstawa prawna dla istnienia prac domowych. Choć nie mówi się o nich wprost, to jednak wskazuje się na dużą swobodę stosowania tego rozwiązania przez szkołę i nauczyciela – ocenia prawniczka. W praktyce chodzi więc o to, co znajduje się w szkolnych statutach. A te są bardzo różne. Są placówki, które niczego o pracach domowych w nich nie zapisały, ale są i takie, które precyzują zasady czarno na białym. Jedna z nich przewidziała różne formy sprawdzania osiągnięć edukacyjnych: prace klasowe, próbne egzaminy, kartkówki, referaty, prezentacje, odpowiedzi ustne i właśnie prace domowe.

– Żeby zakazać ich odgórnie, powinna się pojawić zmiana na poziomie ustawowym. Gdyby z kolei w ich odrabianiu na dodatkowych lekcjach mieli pomagać nauczyciele, wymagałoby to zmiany art. 42 Karty nauczyciela. Ten przepis przewiduje ewidencję czasu pracy. Dotyczy zajęć dydaktycznych, wychowawczych, opiekuńczych, które łącznie składają się na pensum – opisuje Handzlik-Rosuł.

Radca prawny Marek Kasperek podkreśla, że obecne przepisy dają nauczycielom i dyrekcji znaczną swobodę w organizowaniu pracy. – Ustawowy zakaz zadawania lekcji do domu wkraczałby w sposób niedopuszczalny w uprawnienia nauczyciela co do wyboru metod i narzędzi nauczania – ocenia. Z kolei dodatkowe zajęcia z uczniami oznaczają poszerzenie pensum, co przy dzisiejszych problemach kadrowych jest „praktycznie niewykonalne”. Eksperci zwracają także uwagę, że skoro praca domowa jest w statucie elementem oceny ucznia, to brak jej przygotowania również może być rozliczany.

Prace domowe do kosza? Niewykonalne

W szkołach słyszymy z kolei, że rezygnacja z zadawania prac domowych jest niewykonalna. – W klasach liczących ponad 30 osób, przy obecnej tygodniowej siatce godzin i obciążeniu podstawą programową, nie ma możliwości, by uczeń, wyłącznie słuchając lekcji, opanował cały materiał. Nie można go też zwalniać z nauki własnej, bo później, na studiach, się nie odnajdzie – mówi Justyna Rosiek, dyrektor Liceum Ogólnokształcącego im. Mikołaja Kopernika w Warszawie.

To samo powtarzają nauczyciele podstawówek o… liceach. Ale można w nich znaleźć także zwolenników odejścia od obciążania dzieci po lekcjach. – W naszym statucie nie ma nic o pracach domowych i chcieliśmy z nich całkiem zrezygnować – opowiada Wioletta Krzyżanowska, dyrektorka stołecznej szkoły podstawowej nr 323. Dlaczego? Jej zdaniem w obecnej odsłonie nie mają one sensu: albo są dziełem rodziców, albo uczniowie przepisują je od siebie. Nie mają więc wiele wspólnego z powtarzaniem materiału.

– Chcieliśmy, by dzieci miały po szkole więcej czasu na pasje, życie rodzinne. Zanim wycofaliśmy się z prac domowych, poprzedziliśmy to szkoleniami dla nauczycieli, rozmowami z rodzicami. Działaliśmy ze wsparciem Akademii Pedagogiki Specjalnej – przekonuje Krzyżanowska.

Likwidacja prac domowych. Rodzice są podzieleni

Choć część rodziców przyjęła pomysł entuzjastycznie, to pojawiła się grupa, dla której był on nie do zaakceptowania. Powstało zamieszanie. Jedni pisali do kuratorium skargi na szkołę, inni – petycje w jej obronie.

– U wielu rodziców wciąż silne jest przekonanie, że bez ślęczenia w domu nad lekcjami dziecko dostanie gorszą ocenę, nie trafi do dobrego liceum. Stąd potrzeba dociśnięcia go pracami domowymi – opisuje dyrektorka. Pod presją części rodziców musiała częściowo ustąpić.

– Nie mamy dziś ocen za brak pracy domowej. Zadajemy ją z przedmiotów egzaminacyjnych, jak matematyka czy język polski, odciążając uczniów w pozostałych. Nie zadajemy na weekendy i święta, a nauczyciele promują samodzielność – wylicza. We wszystkich szkołach słyszymy zresztą, że aby faktycznie pożegnać się z zadawaniem do domu, trzeba najpierw odciążyć podstawę programową. ©℗