Niewiele uczelni decyduje się na wyłonienie władz w konkursach. Wolą swoich kandydatów, którzy nie naruszą obowiązujących porządków.
/>
Na Uniwersytecie Warszawskim kolegium elektorów wyłoniło wczoraj kandydatów na rektorów, z kolei na Uniwersytecie Wrocławskim (UWr.) do środy osoby wskazane we wcześniejszym głosowaniu mogły składać aplikacje. Wybory władz w tym roku trwają na większości uczelni publicznych. Nie tylko zostaną wyłonieni rektorzy, lecz także m.in. dziekani poszczególnych wydziałów.
– Mamy rok wyborczy. U nas ostateczne głosowanie w wyborach rektorskich odbędzie się 23 marca, potem będą wyłaniani dziekani itd. – informuje Jacek Przygodzki z UWr. Z kolei na UW o tym, kto pokieruje uczelnią, dowiemy się 20 kwietnia. Wyłonione osoby będą pełniły swoje funkcje do 2020 r.
To szansa na wybranie najlepszych składów zarządzających na uczelniach, które będą potrafiły przeprowadzić placówki przez trudne lata niżu demograficznego. Niestety zdaniem niektórych ekspertów na uczelniach zamiast merytorycznych argumentów o tym, kto pokieruje szkołą wyższą, zadecydują układy, a nawet polityczne wpływy.
Oporni na zmiany
Uczelnie mają możliwość wybierania rektora w drodze konkursu od 1 października 2011 r., czyli od momentu wejścia w życie nowelizacji ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym (t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 572 ze zm.). Niestety z tej procedury korzysta niewiele szkół wyższych. Wśród rodzynków jest Państwowa Wyższa Szkoła Wschodnioeuropejska w Przemyślu.
– Wybór trybu konkursowego jest bardziej przemyślany – mówi dr hab. inż. Krzysztof Knapik, rektor PWSW w Przemyślu. Dodaje, że konkurs pozwala wybrać lepszego kandydata niż wybory, w których zazwyczaj wyłaniana jest osoba lubiana, a nie zawsze nadająca się do pokierowania uczelnią.
Inne szkoły wyższe jednak wolą tę drugą opcję. – W naszym przypadku zdecydowała przede wszystkim tradycja – informuje Jacek Przygodzki.
Józef Wieczorek z Niezależnego Forum Akademickiego jest zbulwersowany zasłanianiem się tradycją. – Uczelnie niestety wolą wybierać na rektora czy dziekana osoby, które nie naruszą obowiązujących układów. Boją się organizowania otwartego konkursu, bowiem udział w nim może wziąć każdy, kto spełnia ustawowe kryteria – mówi.
Zdaniem Józefa Wieczorka niektóre szkoły wyższe nauczyły się też omijać obecne przepisy w celu utrzymania obowiązujących na uczelni układów. Ustawa – Prawo o szkolnictwie wyższym zobowiązała je do organizowania otwartych konkursów na poszczególne stanowiska (np. asystentów, adiunktów), jednak często są one ustawione pod konkretną osobę. W jego ocenie nie pomogły też przepisy zakazujące nepotyzmu. Obecnie nie może być np. bezpośredniej podległości służbowej między np. krewnymi czy małżonkami zatrudnionymi na uczelniach.
– Obostrzenia okazały się pozorne. Środowisko akademickie bardzo szybko nauczyło się także ich unikać. Wystarczy, że syn kierownika katedry został przeniesiony do innej i nie można już zarzucić naruszenia zakazu bezpośredniej podległości służbowej. W efekcie klany rodzinne na uczelniach z powodzeniem nadal działają – dodaje.
Przeciwko naciskom
W obawie przed zakulisowym dogadywaniem się grup interesów reprezentujących poszczególne środowiska akademickie na uczelniach Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej skierował petycję do wszystkich uniwersytetów.
– Apelujemy do senatów uczelni o zorganizowanie otwartej kampanii wyborczej i zapewnienie instytucjonalnych warunków jej przebiegu. Oczekujemy, że kandydaci będą przystępować do wyborów z programem, którego treść zostanie podana do wiadomości publicznej. Prócz kwestii związanych z funkcjonowaniem poszczególnych instytutów i wydziałów w programach tych powinny się znaleźć informacje na temat polityki, jaką kandydaci zamierzają prowadzić względem poszczególnych stanów uniwersyteckich: pracowników technicznych i administracyjnych, studentów, doktorantów, adiunktów i pracowników samodzielnych. Zwracamy się również o przedstawienie – wraz z uzasadnieniem – kandydatur na prorektorów i kanclerza uczelni. – wskazuje KKHP w petycji. Wczoraj rozpoczął także przesłanie pytań do kandydatów na rektorów. Dotyczą one ich planów zarządzania uczelniami.
Resort nauki zapewnia, że z jego strony nie będzie żadnych nacisków na wybór rektorów. – O wyborze rektora decydują przede wszystkim jego kompetencje. Kandydaci przedstawiają swoje programy, które są oceniane m.in. przez nauczycieli akademickich czy studentów. Ci mają wolny wybór, na kogo zagłosują – mówi Jacek Przygodzki.