Samorządy na przyszły rok planują nawet dwa razy więcej oddziałów przedszkolnych w szkołach. To ukłon w stronę rodziców trzylatków i nauczycieli.
/>
W Warszawie w ubiegłym roku działały 172 zerówki. Od września, według wstępnych planów ratusza, będzie ich 350. W Lublinie było 25, teraz miasto chciałoby uruchomić 42. W Łomży zostało 5, a od września będzie o 20 więcej. A to dopiero początek listy. Powrót do zerówki to dla samorządów sposób, by nie zapychać sześciolatkami miejsc w przedszkolach i zatrzymać w szkołach nauczycieli.
Roszady w samorządowych szkołach to efekt kontrreformy prowadzonej przez Prawo i Sprawiedliwość. Na początku stycznia prezydent Andrzej Duda podpisał przygotowaną przez posłów tego ugrupowania nowelizację prawa oświatowego znoszącą obowiązek szkolny dla sześciolatków. Dzieci z rocznika 2010 pójdą do pierwszej klasy tylko na wniosek rodziców.
Taka zmiana to z jednej strony spełnienie postulatu środowisk związanych z ruchem Ratuj Maluchy, któremu od 2007 r. przewodzą Karolina i Tomasz Elbanowscy. Z drugiej – wielki problem organizacyjny dla samorządów. Obowiązkowo do szkoły trafią dzieci z rocznika 2009, którym w ubiegłym roku rodzice odroczyli obowiązek szkolny. Plus te z 2010, których rodzice zechcą, by uczyły się jako sześciolatki. Dla przykładu: w Lublinie tych pierwszych dzieci jest 1115. Urzędnicy szacują, że tych drugich będzie od 340 do 520, czyli 10–15 proc. rocznika. Efekt? Ze 195 pierwszych klas w mieście według wstępnych planów zostanie 80. A co najmniej 2945 dzieci sześcioletnich będzie potrzebować miejsca, by realizować roczny obowiązek przedszkolny.
– Zachęcamy dyrektorów szkół podstawowych do tworzenia zerówek w szkołach, które funkcjonować będą w różnym wymiarze godzinowym – deklaruje Beata Krzyżanowska z Urzędu Miasta w Lublinie. – Takie rozwiązanie pozwoli na zwiększenie liczby miejsc w przedszkolach publicznych dla dzieci trzyletnich – dodaje.
To ukłon w stronę pracujących rodziców. Choć miasto ma obowiązek zapewnić miejsca wszystkim sześciolatkom, oraz chętnym pięcio- i czterolatkom, włodarzom zależy, by znalazły się też miejsca dla młodszych. Dodatkowo, dzięki temu, że zostanie otwartych 17 nowych zerówek, co najmniej tylu nauczycieli wczesnoszkolnych na pewno będzie mogło zostać w pracy. Jak z resztą? Dopóki rodzice nie zdecydują, ile sześciolatków pójdzie do szkoły, miasto nie podejmie żadnych decyzji.
Z optymizmem na zmiany patrzą samorządowcy z Nowego Sącza. Tam urzędnicy planują o 23 klasy pierwsze mniej i o osiem szkolnych zerówek więcej. – Decyzja pozostawiona jest rodzicom i szkoły są zobowiązane, aby wspierać ich w tym zakresie. Przy dobrej współpracy z dyrektorami szkół i przedszkoli nikt nie straci pracy. Zakładamy też, że chętne dzieci – cztero- i pięciolatki – zostaną objęte edukacją przedszkolną w oddziałach przedszkolnych – mówi Halina Wiśniowska z nowosądeckiego ratusza. W ubiegłym roku w mieście odroczono 364 dzieci na 939 wszystkich z rocznika 2009, a urzędnicy szacują, że od września do szkoły pójdzie na życzenie rodziców ok. 260 sześciolatków.
Bydgoszcz planuje 25 nowych zerówek. – Zakładamy powrót do stanu z roku szkolnego 2014/2015 – informują nas urzędnicy. Przyznają też, że na szczęście w mieście mają zapas miejsc. – W obecnym roku szkolnym są jeszcze miejsca w przedszkolach, ponadto nie wszystkie oddziały przedszkolne zostały uruchomione.
W Opolu co prawda zerówki nie powstaną, ale jak zapowiadają urzędnicy, placówka, do której będą uczęszczać dzieci, zmieni się tylko z nazwy, bo miasto wykorzysta te same sale, w których dziś uczą się sześciolatki. – Jeżeli duża liczba sześciolatków pozostanie w przedszkolach, konieczne będzie przeniesienie oddziałów przedszkolnych do budynków szkół podstawowych, w których sale dydaktyczne zostały przystosowane do edukacji dzieci młodszych – mówi Marta Grycan z opolskiego magistratu. – Oddziały organizacyjnie będą przypisane do przedszkoli – zapowiada.
Ze stworzeniem zerówek mogą mieć problem mniejsze samorządy. – Tam, gdzie jest zaledwie kilku uczniów w tym samym wieku, gminy raczej nie będą tego robić. Pewnie trzeba będzie zwolnić jakąś liczbę nauczycieli. Dopóki jednak rodzice nie zdecydują, gdzie posłać swoje dzieci, nie da się policzyć, jaka to będzie skala. W mojej gminie wstrzymujemy się z jakimikolwiek szacunkami – potwierdza Marek Olszewski ze Związku Gmin Wiejskich.
Do końca marca rodzice muszą określić, czy ich dzieci pozostaną na kolejny rok w klasie pierwszej. Do końca kwietnia dyrektorzy muszą opracować arkusze organizacyjne szkoły, a do końca maja podjąć decyzję o ewentualnej redukcji zatrudnienia.
Strategia na przeczekanie zmiany
Nowelizacja ustawy o systemie oświaty, która znosi obowiązek szkolny sześciolatków, weszła w życie w sobotę. Samorządy zachęcają jednak rodziców, by dzieci do szkoły posłali tak, jakby nic się nie zmieniło.
We Wrocławiu do końca stycznia przedszkola będą odwiedzać dyrektorzy podstawówek. Zachęcają rodziców, by ci sami odwiedzili szkoły w ramach dni otwartych i przekonali się, że są one gotowe na przyjęcie młodszych dzieci. Podobną strategię przyjęli samorządowcy z Koszalina. Tam szkoły kuszą jeszcze dodatkową ofertą zajęć dla dzieci, które zaczną się uczyć w pierwszych klasach od września. Słupsk w kampanii promocyjnej zamierza połączyć siły z sąsiednimi gminami. Jak zapewnia Karolina Chalecka, rzeczniczka ratusza, konkretna strategia wobec zmian będzie przygotowana w konsultacjach z mieszkańcami i radnymi miejskimi.
Najgłośniejsze działania jak na razie przyszykowała Łódź. – Rozpoczęliśmy prowadzenie intensywnej kampanii informacyjnej pod nazwą Miasto Szkół dla Maluchów, ukazującej korzyści wynikające z posyłania 6-latków do szkół. Planujemy zorganizowanie wielu spotkań z rodzicami przedszkolaków, produkcję spotu reklamowego oraz wydanie informatora „Sześciolatek w szkole” – mówi rzeczniczka łódzkiego magistratu. W tym roku do szkół zapisało się tam 81,7 proc. wszystkich mieszkających na terenie miasta sześciolatków – łącznie 5,2 tys.
Samorządowcy nie liczą raczej, że dzieci będą zostawiane na drugi rok w pierwszej klasie (taką możliwość daje nowelizacja ustawy). Na 30 miast, do których wysłaliśmy pytania, jedynie Toruń szykuje się na setkę takich dzieci. Bydgoszcz zamierza informować rodziców o negatywnych konsekwencjach takiego działania.