Związkowcy alarmują, że rząd przeznaczy o ok. 229 mln zł mniej na szkolnictwo wyższe. A to oznacza, że rektorzy mogą odbić sobie straty, obniżając pracownikom płace.
Związkowcy alarmują, że rząd przeznaczy o ok. 229 mln zł mniej na szkolnictwo wyższe. A to oznacza, że rektorzy mogą odbić sobie straty, obniżając pracownikom płace.
/>
Po trzech latach podwyżek dla pracowników publicznych szkół wyższych ich wynagrodzenia mogą zmaleć. W latach 2013–2015 poprzedni rząd przeznaczył ok. 5,8 mld zł na wzrost pensji akademików. Mimo że pula pieniędzy na dotację podstawową dla uczelni ma być powiększona o podwyżki, które były przyznawane w latach ubiegłych, to rektorzy nie są zobowiązani przeznaczać ich na utrzymanie wyższych płac. A z uwagi na to, że łączna suma środków na szkolnictwo wyższe w 2016 r. topnieje, mogą obcinać pensje pracownikom.
Globalnie mniej
– Obawiamy się, że uczelnie będą mogły starać się właśnie w ten sposób rekompensować straty – mówi Bogusław Dołęga, przewodniczący Krajowej Sekcji Nauki NSZZ „Solidarność”.
I wskazuje, że łączne wydatki na szkolnictwo wyższe zaplanowane na rok 2016 stanowią 15,78 mld zł i są niższe o 229,6 mln zł, tj. o 1,4 proc., od wydatków przewidzianych na ten cel w ustawie budżetowej na rok 2015.
Podobne obawy ma Stanisław Różycki, wiceprezes Rady Szkolnictwa Wyższego i Nauki Związku Nauczycielstwa Polskiego.
– Fundusz płac może być pierwszym, gdzie rektorzy będą próbowali szukać oszczędności – uważa.
– W dużej mierze główny problem polega na tym, że część uczelni przyznawała pieniądze na wzrost wynagrodzeń w formie dodatków do pensji, a nie podwyższała podstawy wynagrodzenia. Oznacza to, że teraz wystarczy jedynie zrezygnować z wypłaty dodatków – wtóruje Janusz Rak, prezes RSWiN ZNP.
Resort nauki uspokaja.
– Możemy rozwiać obawy związków zawodowych. Zgodnie z art. 93 ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym wydatki budżetu państwa planowane na finansowanie działalności uczelni publicznych są corocznie waloryzowane. Dodatkowo w dotacji podstawowej zostaną także uwzględnione skutki podwyżek przekazanych przez MNiSW na zwiększenie wynagrodzeń pracowników uczelni publicznych w latach 2013–2015, analogicznie jak były uwzględniane przy określaniu dotacji podstawowych w latach 2014 i 2015 – informuje Katarzyna Zawada z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
Nie oznacza to jednak, że w niektórych uczelniach dotacja nie będzie mniejsza. Kwota ta, ustalona dla poszczególnych placówek na 2016 r., będzie wynikała bowiem z algorytmicznego podziału, którego sposób został określony w załączniku nr 1 do rozporządzenia z 27 marca 2015 r. w sprawie sposobu podziału dotacji z budżetu państwa dla uczelni publicznych i niepublicznych (Dz.U. poz. 463).
– Oznacza to, że w wyniku tego podziału część uczelni może otrzymać dotację podstawową na poziomie wyższym, a część na poziomie niższym niż ubiegłoroczny – dodaje Katarzyna Zawada.
To wyjaśnienie nie przekonuje jednak związkowców.
– Z punktu widzenia zgodności działań z zapisami ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym rację ma ministerstwo. Z planowanego budżetu na 2016 r. wynika, że w puli środków, które uczelnie otrzymają na działalność dydaktyczną, uwzględnione są skutki przechodzące zwiększania płac w ubiegłych latach. Ale gdy weźmie się pod uwagę cały budżet na szkolnictwo wyższe, globalnie tych pieniędzy będzie mniej. I to może spowodować, że uczelnie będą szukały oszczędności. To, czy faktycznie będą obniżały pensje, rezygnując np. z dodatków, będziemy dopiero sprawdzać – mówi Bogusław Dołęga.
Na razie przedstawiciele szkół wyższych czekają na wiadomości o tym, jaka będzie im przysługiwała dotacja podstawowa.
– Informacja o jej wysokości na 2016 r. zostanie przesłana do uczelni na przełomie marca i kwietnia – informuje Katarzyna Zawada.
Zniweczony plan
Ponadto związkowców dziwi milczenie rektorów, którzy w trakcie prac w Sejmie nad budżetem na 2016 r. wyrazili jedynie zadowolenie z tego, że w puli środków na działalność dydaktyczną uczelni zostały uwzględnione skutki przechodzące podwyżek, które były przyznawane w poprzednim roku.
– To rozwiązanie jest im na rękę, bo teraz mogą swobodnie dysponować tymi pieniędzmi, gdyż nie są one już znaczone. Niekoniecznie będą musieli przekazać je na utrzymanie podwyżek – wskazuje Janusz Rak. Wyjaśnia, że w latach 2013–2015 pieniądze na podwyżki dla akademików były przeznaczane z rezerwy celowej, w formie dotacji, która mogła być wydana tylko na wzrost wynagrodzeń. W tym roku szkoły wyższe otrzymują je w ramach dotacji, w której nie jest wskazane, jaka pula tych środków ma trafić na utrzymanie wyższych pensji przyznanych w latach ubiegłych.
– Nie byłoby problemu, gdyby poprzedni rząd nie pozostawiał tylko do decyzji uczelni, w jaki sposób będzie przyznawała podwyżki. Związkowcy apelowali wówczas, aby rektorzy byli zobowiązani zawierać porozumienia w tej sprawie z przedstawicielami pracowników. Tak się jednak nie stało. W efekcie niektóre się zabezpieczyły, aby mogły łatwo zrezygnować z wypłaty wyższych wynagrodzeń, przyznając np. dodatki – wskazuje.
– Plan poprzedniego rządu był taki, aby średnie pensje pracowników szkół wyższych wzrosły o 30 proc. Efekt miał być trwały. Teraz ten cały wysiłek może zostać zniweczony. Będziemy monitorować, czy udało się zrealizować zakładane cele – zapowiada Janusz Rak.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama