Nie przyjęło się w większym stopniu uelastycznienie warunków komercjalizacji i negocjowanie indywidualnych umów. Na przeszkodzie ku temu stoi także bariera mentalna - mówi Mateusz Stankiewicz radca prawny, Kancelaria Radców Prawnych Orzeł Stankiewicz.
Jak pan ocenia wdrożenie przez uczelnie zasad komercjalizacji badań naukowych zawartych w nowelizacji ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym, która obowiązuje od 1 października 2014 r.?
Przepisy dotyczące uwłaszczenia naukowców i komercjalizacji wyników badań obowiązują zbyt krótko, by można było dokonać ich kompleksowej oceny. Jednak już na tym etapie można stwierdzić, że w dalszym ciągu powstają kłopoty w tym zakresie. Co prawda uczelnie wprowadziły wymagane ustawą regulaminy zasad komercjalizacji, jednakże są one kopią lub nieznaczną modyfikacją uregulowań ustawowych. Zachowują bowiem minimalny lub nieznacznie wyższy dopuszczalny udział naukowca w zysku (50–60 proc.) ze sprzedaży wyników badań oraz maksymalną wysokość kosztów komercjalizacji (w wysokości 25 proc.), które uczelnia może odjąć od udziału badacza. Nie przyjęło się w większym stopniu uelastycznienie warunków komercjalizacji i negocjowanie indywidualnych umów. Na przeszkodzie ku temu stoi także bariera mentalna. Ponadto wprowadzone w 2014 r. rozwiązania prawne są w pewnych zakresach przedmiotem krytyki ze strony prawników i księgowych.
Dlaczego?
Wskazują, że pojęcie kosztów bezpośrednio związanych z komercjalizacją zawarte w ustawie – Prawo o szkolnictwie wyższym, które uczelnia może odjąć od wynagrodzenia naukowca w maksymalnej wysokości 25 proc., nie pokrywa się z przepisami podatkowymi i bilansowymi. To powoduje problemy związane z tym, co w praktyce można zaliczyć do takich wydatków.
Czy dostrzega pan jeszcze inne wady przyjętego rozwiązania?
Tak. Ustawa gwarantuje jedynie pięcioletni okres czerpania korzyści przez naukowca z komercjalizacji wyników jego badań. Tymczasem jest on uznawany za zbyt krótki. Dlatego, że największe zyski z danego wynalazku często pojawiają się w drugiej części okresu ochrony patentowej, a więc po upływie 10–20 lat od rozpoczęcia sprzedaży. Kolejnym źródłem kłopotów jest prawo podatkowe i kwestia aportów wnoszonych do spółek zakładanych na potrzeby komercjalizacji, co może powodować powstanie przychodu po stronie obejmującego udziały. Wartość nominalna udziałów objętych za wkład niepieniężny stanowi przychód po stronie obejmującego udziały. A zatem osoba przekazująca do spółki wkład niepieniężny w postaci wiedzy i doświadczenia (know-how) lub prawa do określonego wynalazku, musi z tego tytułu zapłacić podatek. Jednocześnie już od stycznia ustawodawca zafundował nam obłożenie agio (nadwyżki ponad kapitał zakładowy) podatkiem od czynności cywilnoprawnych na takich samych zasadach, jakimi dotychczas obejmowano kapitał zakładowy.