Resort nauki w obawie, że tysiące prac dyplomowych wyciekną z ogólnopolskiej bazy, zamierza ograniczyć do niej dostęp. Środowisko akademickie protestuje.
Resort nauki w obawie, że tysiące prac dyplomowych wyciekną z ogólnopolskiej bazy, zamierza ograniczyć do niej dostęp. Środowisko akademickie protestuje.
/>
Aż 2 mln pochłonie budowa Ogólnopolskiego Repozytorium Pisemnych Pracy Dyplomowych (ORPPD), do którego trafi każdy obroniony licencjat czy magisterka, a jej roczne utrzymanie ponad milion – tak wynika z szacunków Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego (MNiSW). Ponadto każda szkoła wyższa przeznaczyła tysiące złotych m.in. na zakup programów antyplagiatowych. Cel tych olbrzymich nakładów? Skuteczna walka z pisaniem prac dyplomowych metodą kopiuj-wklej. Niestety, mogą być to środki wyrzucone w błoto – uniwersytety już alarmują, że sprawdzanie licencjatów czy magisterek z teksami znajdującymi się w ORPPD może się okazać bezużyteczne.
Sztuka dla sztuki
Do sprawdzania każdej pracy dyplomowej w programie antyplagiatowym zobowiązuje uczelnie ustawa z 27 lipca 2005 r. – Prawo o szkolnictwie wyższym (t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 572 ze zm.). Stawia jeden wymóg, aby tego typu aplikacje współpracowały z ORPPD, w którym mają znaleźć się wszystkie licencjaty i magisterki obronione po 30 września 2009 r. W MNiSW właśnie trwa uzgadnianie zasad wglądu do ogólnopolskiego repozytorium. Akademicy są zaskoczeni propozycją resortu. „Konferencja Rektorów Uniwersytetów Polskich z wielkim zaniepokojeniem przyjęła informacje o planach MNiSW znaczącego ograniczenia dostępu do ORPPD dla programów antyplagiatowych” – wskazuje prof. Bronisław Marciniak, rektor Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu w uchwale KRUP.
Wyjaśnia, że programy te nie będą miały dostępu do pełnych treści prac w ORPPD. Oznacza to, że promotorzy po wysłaniu tekstu do ORPPD nie otrzymają szczegółowego raportu pokazującego, w jakich fragmentach praca jest identyczna z tą zamieszczoną w bazie, ale jedynie ogólną informację. Będą więc mieli oceniać efekt sprawdzania programem antyplagiatowym na podstawie informacji statystycznej. Otrzymają bowiem tylko informację, że praca pokrywa się z tą, która jest w bazie, np. w 20 proc. „Racjonalna ocena zapożyczeń w pracy dyplomowej wymaga bezwzględnie porównania kwestionowanych fragmentów z tekstem, z którym się pokrywa, z uwzględnieniem kontekstu, w jakich te fragmenty się pojawiają” – uważa prof. Bronisław Marciniak.
Jest ratunek
Obawy akademików potwierdzają przedstawiciele firm antyplagiatowych. – Proponowany przez ministerstwo sposób sprawdzania prac sprawi, że kontrola antyplagiatowa będzie bardzo utrudniona – przyznaje Sebastian Kawczyński, prezes Plagiat.pl.
I dodaje, że promotorzy, po zapoznaniu się z raportem kontroli antyplagiatowej, będą mieli co prawda możliwość wglądu do pracy, która znajduje się w bazie ORPPD, by porównać ją z tą, która została przedstawiona do obrony. Problem w tym, że program antyplagiatowy na tym etapie nie będzie miał już możliwości oznaczenia fragmentów uznanych za podobne. Zmusi to promotorów do samodzielnego szukania w pracach podejrzanych fragmentów. – Jeżeli raport wykaże, że zapożyczenia znajdują się np. w 20 innych tekstach, to z tyloma pracami promotor będzie musiał sam je porównać. To znacznie wydłuży całą procedurę. W efekcie istnieje niebezpieczeństwo, że promotorzy nie będą chcieli korzystać z tego rozwiązania – stwierdza Sebastian Kawczyński.
Dlaczego resort nie chce, aby firmy antyplagiatowe miały pełny dostęp do obronionych już prac, które znajdują się ORPPD? – Ograniczenie wynika z zabezpieczenia przed niekontrolowanym wypływem ich na zewnątrz – informuje resort nauki.
– Mówiąc wprost, ministerstwo obawia się, że prace wyciekną z systemu, dlatego ogranicza do niego dostęp, jednak do tego stopnia, że korzystanie z ORPPD staje się bezużyteczne. Resort wylewa dziecko z kąpielą. Cały wysiłek wdrożenia systemów antyplagiatowych na kilkuset uczelniach, zakup licencji, stworzenie ORPPD pójdzie na marne – ocenia prof. Marek Kręglewski z Międzyuniwersyteckiego Centrum Informatyzacji.
– Obawa, że prace wyciekną, jest nieuzasadniona. Program antyplagiatowy należałoby potraktować jak narzędzie dostarczające promotorom teksty prac, których współczynniki podobieństwa z innymi źródłami są wysokie. Bezpieczeństwo danych gwarantowane byłoby na podstawie umowy zawartej z dostawcą systemu – twierdzi Sebastian Kawczyński.
Kolejne spotkanie w tej sprawie zaplanowane jest jeszcze w tym miesiącu. Mają na nim zostać omówione wątpliwości co do proponowanego przez MNiSW systemu.
– Reformę można jeszcze uratować. Pomysły MNiSW to na szczęście propozycja. Mam więc nadzieję, że zaproponowana ostatnio formuła współpracy z ORPPD nie doprowadzi do utrudnienia przeprowadzenia kontroli antyplagiatowej – podkreśla prezes Plagiat.pl.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama