Kiedy maturzyści decydują się na uczelnię, nie zastanawiają się nad tym, ile w przyszłości będą zarabiać ani czy w ogóle będą mieli jakąś pracę
Reklama
Ponad połowa młodych ludzi wybiera kierunek studiów zgodnie z zainteresowaniami. Co czwarty bierze pod uwagę łatwość dostania stypendium. Co trzeci to, czy będzie mógł łączyć studia z pracą. – Polskich studentów cechuje krótkowzroczność – nie ma wątpliwości dr Leszek Wincenciak, współautor raportu „Społeczne i ekonomiczne uwarunkowania wyborów osób w wieku 19–30 lat dotyczących studiowania”, który właśnie opracował Instytutu Badań Edukacyjnych.
Badacze IBE sprawdzali, od czego zależy wybór kierunku studiów przez maturzystów. Przyjrzeli się ich rodzinom, przyzwyczajeniom, przeanalizowali dostępne dane statystyczne i zapytali o zdanie samych zainteresowanych. Okazuje się, że ci bardzo rzadko analizują, jakie perspektywy będą mieli po studiach. Jak zauważa w przeprowadzonej na podstawie tych badań analizie dr Wincenciak, zainteresowania kandydata to dla 60 proc. najważniejszy czynnik wpływający na wybór kierunku.
Reklama
To ważne spostrzeżenie, bo zainteresowania w większości kształtują się w szkole. Zdaniem badacza właśnie na etapie liceum i technikum, a nawet gimnazjum, powinno się rozbudzać u młodzieży zainteresowanie trudniejszymi dziedzinami. – Popyt na kształcenie wyższe w kierunkach ścisłych, medycznych czy inżynieryjno-technicznych zależy zwłaszcza od przełamania niechęci do nauki na długo przed decydowaniem, jakie studia się podejmie – dowodzi ekspert w rozmowie z DGP.
Duża przypadkowość w podejmowaniu decyzji o studiach może wiązać się także z tym, że studenci nie mają podstawowych informacji, jakie perspektywy wiążą się z podjęciem nauki na danej uczelni. A różnice są znaczące. Na podstawie Ogólnopolskiego Badania Wynagrodzeń co roku powstaje zestawienie uniwersytetów, po których zarabia się najlepiej. Ranking otwiera Szkoła Główna Handlowa z medianą wynagrodzeń 8,7 tys. zł. W czołówce są również politechniki: Warszawska, Wrocławska, Gdańska i Poznańska oraz Uniwersytet Warszawski – mediana w przypadku każdej z tych uczelni przekracza 6 tys. zł. Dla porównania po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie, uczelni znajdującej się w tym zestawieniu na 30. miejscu, taka mediana wynosi ledwie 3,7 tys. zł.
Na lekkość, z jaką studenci wybierają kierunek, mają wpływ też ich rodzice. Okazuje się, że pokrywają oni prawie połowę wszystkich wydatków młodych ludzi związanych ze studiami. A kieszonkowe od rodziców dostaje troje na czworo studentów. Częściej młodzi mężczyźni niż kobiety. „Osoby z rodzin gorzej sytuowanych materialnie studiują rzadziej” – zauważają autorzy raportu IBE. Ci, którzy swoją sytuację materialną ocenili jako złą, czyli taką, w której nie wystarczy nawet na najpilniejsze potrzeby, w 85 proc. nie szli na studia. A jeśli już idą, najczęściej trafiają na uczelnie niepubliczne, ucząc się w trybie zaocznym, co pozwala im równolegle pracować. Potwierdzają to liczby: rodzice zdecydowanie najczęściej finansują studia stacjonarne na uczelniach publicznych.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama
Reklama
Reklama
Komentarze(9)
Pokaż:
Przed wojną sam "w kuchni " zrobił radio kryształkowe i triodę z żarówki do tego radia. Skorzystał tylko z pomocy laboranta od produkcji szkieł laboratoryjnych, który dysponował pompą próżniową.
Sam robił klisze do aparatu fotograficznego rozprowadzając fotoczuła emulsję na szklanej płytce na patefonie z korbką. Kiedy pojawiły się pierwsze polskie tranzystory germanowe zrobił na nich instalację do telekoferencji w miastoprojekcie, a styki przełączników wykonał ze srebrnej rączki laski dziadka.
W takiej atmosferze wybrałem studia aby iść w ślady Ojca. Studia mnie pasjonowały, praca w zawodzie również. Niskie zarobki rekompensowały zadowolenie z pracy i dodatkowa praca w technikum.
Jeżeli maturzysta wie co go interesuje, to nie będzie nudził się na studiach i przezwycięży trudności ze znalezieniem pracy i w samej pracy.
2) osoby które poszły na studia ze względu na perspektywy pracy albo będą do końca życia nienawidzieć swoją pracę i pracować nieefektywnie albo ją zmienią na coś do czego nie uzyskały kwalifikacji
3) na kierunki techniczne/przyrodnicze/medyczne nie ma wiele miejsc i stosunkowo trudno się na nie dostać. z drugiej strony coroczne wymuszane zwiększanie naboru obniża jakość dobrych uczelni. sugerowałbym powołanie więcej uczelni o odpowiednim profilu, które przyjmą tych odrzuconych z dobrych miejsc zapewniając spełnienie statystyk bez psucia jakości istniejących uczelni.
Niestety, tego typu skrajnie demagogiczne poglądy - to znaczy, te wyrażane w artykule - są uznawane za racjonalne i akceptowane przez wiele "autorytetów". Gdyby tak faktycznie było, że 60% studentów szłaby na studia, które ich interesują, to byłoby bardzo dobrze. Jakoś nie chce mi się w to wierzyć, bo moim zdaniem, to w ogóle zdecydowana mniejszość ludzi ma jakiekolwiek rozwinięte zainteresowania. Jeśli odsetek ludzi czytających powyżej 10 książek jest znikomy, to znaczy, że ta zdecydowana większość nie interesuje się zagadnieniami z zakresu nauk przyrodniczych, humanistycznych czy technicznych. Deklarowane zainteresowanie to nie to samo co autentyczne zainteresowanie.
Ciągłe rozważania dotyczące tego, dlaczego studia wyższe w tak wielu przypadkach nie dają zawodu, są już nużące. Większość kierunków nie przygotowuje do wykonywania pracy na określonym stanowisku, to jest po prostu zwykła konsekwencja tego, że są to studia wyższe, a nie staż w tym czy innym zakładzie pracy. Jeśli, ktoś tego, nie rozumie, to ... Nie mam nic przeciwko stażom w różnych przedsiębiorstwach. Niech przedsiębiorcy uruchamiają takie staże. Natomiast przekształcanie uniwersytetów w miejsca oferujące takie staże jest pomy(s)łem absurdalnym. Wymagałby on połączenia uczelni z przedsiębiorstwami, przekwalifikowania nauczycieli w "majstrów", nie marnowania czasu przez majstrów na jakieś fanaberie zwane badaniami naukowymi. Całością sterowaliby "eksperci".
Może prezes zapyta społeczeństwo czy chce Macierewicza na stanowisku ministra.A mieli pytać Polaków?
Wyliczam w skrócie:
1. 90% ofert pracy to odrzuty, wakat powstaje w wyniku rotacji (ktoś uciekł, nie wytrzymał),
2. normalne pracę są po znajomości lub jest taka ilość kandydatów, że trudno się przebić (standard 20 kandydatów na 1 etat).
Zapytacie może skończyłem studia o niskim poziomie? Znowu dwa przykłady, absolwent Wojskowej Akademii Technicznej od ponad 2 lat szuka normalnej pracy. Oczywiście popracuje 6 - 8 miesięcy i już nie wytrzymuje, szuka dalej.
Drugi przykład: znowu absolwent WAT dwóch wydziałów Cybernetyki (informatyka) i mechatroniki (nie wiem jaki kierunek) znowu popracuje 6 - 8 miesięcy i znowu do innej pracy.
Trzeci przykład: Absolwent Politechniki Warszawskiej (kierunek: informatyka) popracował 6 miesięcy jako programista, stwierdził, że za takie pieniądze i z takim zakresem obowiązków nie będzie dłużej pracował. Wyjechał i pracuje w Niemczech.
Rynek pracy w Warszawie dla informatyków się nasycił, zdecydowana większość prac jest trefna. A osoba, która załatwiła sobie robotę po "znajomości" nie przyzna się do tego, powie: ciężko pracowałem/uczyłem na studiach pokazałem swoją wiedzę podczas rozmowy rekrutacyjnej i dostałem pracę.
Studia to swojego rodzaju kurs i odłożenie problemu przyszłej kariery zawodowej w czasie, nadzieja, że koniunktura gospodarcza się poprawi bo chyba nikt już tym z PO nie wieży, że jest złoty okres dla Polski.
Wnioski wybieraj studia związane z własnym zainteresowaniem.