Uczelnie publiczne wychodzą z finansowego dołka. Ich straty w porównaniu do 2013 r. spadły o niemal 70 proc. Ale rząd kopie pod nimi kolejny dołek.
Uczelnie publiczne wychodzą z finansowego dołka. Ich straty w porównaniu do 2013 r. spadły o niemal 70 proc. Ale rząd kopie pod nimi kolejny dołek.
/>
Tylko 10 uczelni publicznych, spośród 101 nadzorowanych przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego (MNiSW), odnotowało w 2014 r. ujemny wynik finansowy.
– Sytuacja jest lepsza. Liczba szkół wyższych, które poniosły straty, zmniejszyła się z 24 – stwierdza Łukasz Szelecki, rzecznik prasowy resortu nauki. W 2012 r. ujemny wynik odnotowało nawet 38 uczelni publicznych.
Obecnie łączna strata netto uczelni wynosi 22 mln zł. – Suma strat jest mniejsza o 68,8 proc. w stosunku do roku poprzedniego – podlicza Łukasz Szelecki.
Wówczas były one ponad 70 mln zł na minusie.
Skuteczny plan
Szkoły wyższe robią wszystko, aby minimalizować straty. – Dobry efekt dał wdrożony plan racjonalizacji wydatków zakładający oszczędności w skali całej uczelni – wyjaśnia Agnieszka Kowalska, rzecznik prasowy Politechniki Koszalińskiej.
Z problemów wyszła np. Szkoła Główna Handlowa w Warszawie. Kolejny rok z rzędu ma zysk netto. Za 2014 r. 3,6 mln zł. – By zwiększyć przychody, położono nacisk na pozyskiwanie grantów na projekty badawcze, usprawnienie obsługi studiów podyplomowych, windykację należności. Zredukowaliśmy także koszty – wylicza Maria Karaś, kierownik działu informacji i komunikacji SGH.
Uczelnie wiedzą jednak, że niż demograficzny jeszcze się pogłębi i muszą nadal zaciskać pasa. – Kontynuacja polityki oszczędnościowej jest warunkiem utrzymania płynności i bezpieczeństwa finansowego uczelni w 2015 r. Oszczędności są konieczne, przewidujemy bowiem, że niektóre nasze przychody będą mniejsze. Plan finansowy na rok 2015 zakłada m.in. niższe przychody z opłat za studia niestacjonarne i podyplomowe – mówi Agnieszka Kowalska.
Niektóre uczelnie mimo cięcia kosztów nadal są pod kreską. Nie radzą sobie nawet uczelnie ekonomiczne. Kolejny rok z rzędu stratę odnotował Uniwersytet Ekonomiczny w Katowicach (UEK).
– Nasza uczelnia uruchomiła mechanizmy zmierzające do poprawy wyniku. Główną przyczyną trudnej sytuacji są zmniejszone wpływy ze studiów niestacjonarnych, co jest spowodowane niżem demograficznym. By w kolejnych latach poprawić wynik finansowy, prowadzimy ciągły audyt kosztów i stale racjonalizujemy wydatki, optymalizując działalność uniwersytetu – informuje Marek Kiczka z UEK.
Niepewna przyszłość
Uczelnie, które z walki z niżem wychodzą zwycięsko, obawiają się jednak, co będzie dalej. – Sytuacja finansowa w 2016 r. zależeć będzie przede wszystkim od wysokości dotacji dydaktycznej z MNiSW. Jeśli nie zostanie ona zmniejszona, kondycja politechniki też się nie pogorszy – uważa Agnieszka Kowalska.
Tu uczelnie czeka jednak niemiła niespodzianka. Zgodnie z projektem ustawy budżetowej na 2016 r. środki na szkolnictwo wyższe spadną.
– Jesteśmy tym bardzo zaniepokojeni. Wydatki mają spaść poniżej 0,7 proc. PKB – przyznaje prof. Wiesław Banyś, przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich.
MNiSW wstrzymuje się od komentarza. Po cichu liczy jednak, że może jeszcze uda się wywalczyć większą pulę pieniędzy od ministra finansów.
– Poczekajmy. Prace nad budżetem i rozmowy w rządzie jeszcze się nie zakończyły – uspokaja w rozmowie z DGP przedstawiciel Ministerstwa Nauki.
Środowisko akademickie jest zaskoczone projektem budżetu, bo spodziewało się, że pieniędzy dla uczelni będzie więcej. Optymistycznie nastrajały je rozmowy z premier Ewą Kopacz, które odbyły się pod koniec sierpnia. Zapowiadane też było kolejne spotkanie. Na razie jednak nie wiadomo, czy w ogóle dojdzie ono do skutku.
Podobnie dziwi akademików propozycja środków na naukę zawarta w projekcie budżetu na 2016 r. Tutaj też wzrostu proc. PKB nie ma, mimo że rząd podtrzymuje, że w 2020 r. na ten cel przeznaczy 2 proc. PKB. Naukowcy jednak zastanawiają się, jak zamierza to osiągnąć, skoro nic w tej kwestii nie robi.
– Nie jest możliwy rozwój gospodarczy bez zwiększania środków na naukę. Jeżeli te fundusze topnieją, mówienie o gospodarce opartej na wiedzy czy innowacyjnej to czcze gadanie. Trzeba zacząć w końcu działać – podkreśla prof. Wiesław Banyś.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama