Dyrektorzy szkół sygnalizują, że problemem w edukacji młodych ludzi jest brak filozofii jako przedmiotu. Nowe podstawy programowe spowodowały, że czas mają na nią tylko ci, którzy chcą zdawać ją na maturze. A filozofia uczy myślenia. I to krytycznego.
By mieć świadomych obywateli, którzy biorą aktywny udział w wyborach i tworzą społeczeństwo obywatelskie, trzeba stworzyć warunki do nauki. Jako kraj w ostatnich latach zrobiliśmy wielki postęp w edukacji. Niestety, to raczej uczenie młodzieży pod zdawanie testów. Krytyczne myślenie występuje – patrz wybory i sukces kandydatów przedstawiających się jako antysystemowi. I dziś to raczej negowanie wszystkiego. Trzeba być antysystemowym. Wkurzonym.
Aspiracje młodych rosną, ale nie idzie za tym zdolność wyjścia poza schemat: taka sobie uczelnia i marzenia o etacie, najlepiej na czubku drabiny społecznej. System edukacyjny wyprany z umiejętności krytycznego myślenia produkuje bierne roczniki. A jeśli już coś bierności przeczy, to zaledwie umięjętność brania sprawy w swoje ręce poprzez kupienie biletu do Londynu. Nasza szkoła nie uczy myślenia, nie zadaje pytań: a jak ty byś to sam zrobił?
Chciałoby się powiedzieć, że Grecja ojczyzna filozofów winna być dla nas wzorem. Tam filozofia jest chyba w genach, a na pewno w szkołach. Szkoda tylko, że ta druga strona medalu (uczenie filozofii) nie jest idealną alternatywą. Bo greckiego scenariusza gospodarczego pewnie wielu z nas by nie chciało.