Na razie nie ma szans, by ścieżka prowadząca do uzyskania samodzielności naukowej uległa skróceniu. Najpierw trzeba zadbać o wysoki poziom doktoratów. Dopiero potem możemy pomyśleć o zrezygnowaniu z wyższego stopnia naukowego – twierdzą eksperci.
Prof. Barbara Kudrycka, była minister nauki i szkolnictwa wyższego, za jedną z największych porażek w swojej 6-letniej kadencji uznaje przegraną batalię o zniesienie habilitacji.
Obecnie system dochodzenia do profesury składa się z kilku etapów – po ukończeniu studiów magisterskich trzeba zrobić doktorat, potem habilitację i dopiero wtedy można ubiegać się o przyznanie tytułu naukowego. W niektórych krajach, np. anglosaskich, zrezygnowano z habilitacji. Dzięki temu ścieżka prowadząca do uzyskania samodzielności naukowej uległa skróceniu. W Polsce na razie nie ma na to szans.
Stara nauka
Habilitacja to relikt rodem z XVII w. I chociaż przez stulecia ulegała przemianom, to w Polsce powróciła w nowej odsłonie w czasach komuny i zadomowiła się na dobre.
W ostatnich latach o jej zniesienie zabiegała prof. Barbara Kudrycka. Taka propozycja została przedstawiona w 2008 r. podczas prac nad projektem złożeń nowelizacji ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym oraz niektórych innych ustaw. Chodziło o przyśpieszenie kariery naukowej. W krajach, w których habilitacji nie ma, tytułem profesora mogą pochwalić się już 40-latkowie. U nas jego uzyskanie to długi i żmudny proces, który trwa nawet kilkadziesiąt lat. Nierzadko osoby, które zdobywają profesurę, są tuż przed osiągnięciem wieku emerytalnego. Pomysł jednak upadł. Nie uzyskał aprobaty środowiska akademickiego.
Obecnie jest ono również w większości temu przeciwne.
– Nawet nie ma o czym mówić. Doktoraty są na bardzo niskim poziomie, zatem nie ma możliwości, aby zrezygnować z habilitacji, musi być wyższy stopień naukowy – uważa prof. Hubert Izdebski z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.
Wyjaśnia, że nastąpił znaczny wzrost liczby osób, które podejmują studia doktoranckie. Na początku lat 90. uczestników studiów trzeciego stopnia było 2,6 tys., a już w roku akademickim 2013/2014 ponad 43 tys. Z umasowieniem tego kształcenia spadła jego jakość.
– Nie jest możliwe, że przy obecnej opcji robienia doktoratu i habilitacji na Słowacji, jeśli nie uzyska się ich w Polsce, jedynie pierwszy stopień naukowy będzie otwierał drogę do kariery na uczelni. Musi być kolejny wyższy stopień – stwierdza prof. Hubert Izdebski.
– Niski poziom doktoratów to argument, który mnie przekonał, dlatego nie zlikwidowaliśmy habilitacji. Na wielu polskich uczelniach poziom doktoratów jest niższy niż w innych krajach UE – przyznaje prof. Barbara Kudrycka. – Starałam się przeprowadzić likwidację habilitacji w celu zeuropeizowania polskiej nauki. Wiele innych krajów europejskich już ją zniosło, nawet Litwa – dodaje.
Podkreśla, że o tym, na jakim poziomie są doktoraty, decyduje uczelnia – rada wydziału.
– W związku z tym, że spada liczba studentów, jest więcej możliwości, aby dążyć do poprawy jakości, również doktoratów. Może to doprowadzić ostatecznie do tego, że habilitacja także w Polsce zostanie zniesiona – ma nadzieję prof. Barbara Kudrycka.
– Problemem nie jest jednak sama habilitacja, ale procedura, zgodnie z którą jest ona przyznawana – komentuje prof. Waldemar Tłokiński, przewodniczący Konferencji Rektorów Zawodowych Szkół Polskich.
Zlikwidować układy
W epoce PRL dominowały układy i znajomości. Część środowiska akademickiego zarzuca, że także teraz stopnie naukowe są przyznawane po koleżeńsku. Ich zdaniem najwyższy czas to zmienić.
– Procedura powinna być jak najbardziej obiektywna, po to właśnie, aby nie było podejrzeń, że recenzenci, który oceniają pracę, są podstawieni. Dzisiaj to komisja dobiera osoby, które opiniują pracę. Tak nie może być, a to wszystko dzieje się w majestacie prawa. Powinni być oni losowani – uważa prof. Waldemar Tłokiński.