Nawet 20 tys. uczniów gimnazjów może stracić możliwość nauki języka na zaawansowanym poziomie. To skutek regulacji, jakie od września wprowadzi MEN: to szkoła ma kupić książki, a nie rodzice, jednak brak na to środków
Nawet 20 tys. uczniów gimnazjów może stracić możliwość nauki języka na zaawansowanym poziomie. To skutek regulacji, jakie od września wprowadzi MEN: to szkoła ma kupić książki, a nie rodzice, jednak brak na to środków
Rządowa reforma zagraża uczniom dwujęzycznych gimnazjów – alarmują dyrektorzy tego typu szkół. Jak przekonują, od września nastolatki zostaną pozbawione dostępu do zaawansowanych książek językowych. Resort edukacji zabronił bowiem prosić rodziców o dodatkowe zakupy. A subwencja nie wystarczy na wszystko.
Tymczasem minister edukacji na skargi dyrektorów odpowiada, dostają większą subwencję, więc to z niej powinni pokryć dodatkowe koszty. A jeśli się nie zamkną w budżecie, resztę materiałów nauczyciele mogą np. skopiować z internetu. Ale szefowa MEN obiecuje, że na przyszłość poszuka nowych, lepszych rozwiązań.
Zgodnie z wprowadzonymi w ubiegłym roku przepisami wszyscy uczniowie gimnazjów mają do 2017 r. mieć zapewnione darmowe podręczniki. Od września 2015 r. pierwszą partię darmowych książek otrzymają uczniowie pierwszych klas. Dyrektorzy dostaną z budżetu MEN około 275 zł i za tę kwotę będą musieli kupić swoim wychowankom pełen komplet podręczników oraz ćwiczenia. Reforma ma ulżyć rodzicom, którzy corocznie na książki do gimnazjum wydawali ponad 600 zł.
– Proponowana przez MEN kwota na podręczniki na pewno nie wystarczy w klasach dwujęzycznych. Im wyższy poziom języka, tym książka jest droższa. Do nas przychodzą zwykle dzieci, które już są na zaawansowanym poziomie B1 lub B2 – zwraca uwagę Joanna Szcześniak, wicedyrektor gimnazjum im. Stefana Batorego w Warszawie. Tę opinię potwierdzają też inni dyrektorzy.
Kiedy MEN w lutym prezentowało im szczegóły reformy, ministerialni urzędnicy przekonywali, że sprawę rozwiążą same wydawnictwa, które obniżą ceny książek tak, by szkoły zmieściły się w wyznaczonej kwocie. – Jedno z wydawnictw, które już przygotowało pakiet podręczników do pierwszych klas, weszło w spółkę z wydawcami książek do angielskiego. Tak by znalazły się w ich pakiecie za cenę 250 zł. Jednak oferują w ramach pakietu książki jedynie do poziomu A2. Wyższych już nie ma – relacjonuje Anna Maciejewska, dyrektor Europejskiego Gimnazjum Językowego w Radomiu. – Dla najlepszych uczniów z języka obcego pieniędzy zabraknie – mówi.
Przemysław Fabjański z Gimnazjum Dwujęzycznego w Chorzowie tłumaczy, że w ramach dotacji nie ma mowy o kupowaniu książek z zagranicznych wydawnictw. To z takich korzystają uczniowie w jego szkole. – Tego życzą sobie rodzice. Nie wyobrażam sobie, żeby teraz dzieci musiały korzystać z podręczników gorszej jakości – mówi. Inny, pragnący zachować anonimowość dyrektor, dodaje, że w przyszłym roku jego nauczyciele będą musieli działać w szarej strefie. – Co prawda nie będzie można poprosić rodziców o to, by obowiązkowo kupili książki, ale nikt nie zabroni im dobrowolnie kupować uczniom dodatkowych materiałów – komentuje.
Książki do nauki języka to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Gimnazja dwujęzyczne mają bowiem nie tylko zwiększoną liczbę zajęć językowych, ale też przedmioty, na których język obcy jest wykładowym. – O anglojęzycznej książce do geografii powinniśmy zapomnieć. Ale dlaczego chce się nas karać za to, że chcemy robić coś więcej? – zastanawia się dyrektor Fabjański. Anna Maciejewska z Radomia dodaje, że nie starczy również na repetytorium, z którego powtarzali uczniowie, ani na podręcznik z powszechnej geografii. Tu jednak szkoła znalazła rozwiązanie. Sama przygotowała podręczniki. Teraz szuka ścieżki, by móc wykorzystać część „podręcznikowej dotacji” do kserowania go wychowankom.
Co na to MEN? Szefowa resortu Joanna Kluzik-Rostkowska przyznaje, że problem dostrzegła dopiero po spotkaniach z dyrektorami szkół. Zleciła urzędnikom, by zrobili rozpoznanie, ile dyrektorzy musieliby zapłacić za dodatkowe podręczniki. – Okazało się, że wiele placówek traktuje obowiązek nauki drugiego języka dość powierzchownie i głównie drukują materiały z internetu – przekonuje minister w rozmowie z DGP. Jak przyznaje, pracownicy ministerstwa zadzwonili do 10 szkół. Placówek dwujęzycznych jest w Polsce 250.
Kłopot polega na tym, że więcej pieniędzy na podręczniki niewiele zmieni. Taka informacja doprowadziłaby do automatycznej podwyżki cen przez wydawnictwa. Na razie resort edukacji szkołom, które podchodzą do dwujęzyczności bardziej ambitnie, proponuje, by skorzystały z dodatkowych pieniędzy, które dostają corocznie na ucznia. Za nastolatkiem w klasie dwujęzycznej do szkoły idzie ok. 880 zł rocznie więcej.
– To nietrafiony pomysł. Zwiększoną dotację wykorzystujemy już w tej chwili na zajęcia językowe – mówi Bożena Łoś-Nowak z Gimnazjum nr 42 w Szczecinie.
Jak rodzice sami kupią potrzebne książki, szkoły nie będą protestować
Dobre wyniki dwujęzycznych szkół
Gimnazja dwujęzyczne powstają zwykle przy liceach ogólnokształcących. To szkoły, które mogą przyjmować uczniów także spoza rejonu. Wprowadzając specjalne kryteria rekrutacji (np. wynik testu szóstoklasisty, test predyspozycji językowych), przyjmują zwykle najzdolniejsze dzieci.
W gimnazjach dwujęzycznych uczy się ponad 20 tys. gimnazjalistów (w tych zwyczajnych jest 1,1 mln uczniów). I okazuje się, że te placówki mogą się pochwalić bardzo dobrymi wynikami egzaminów gimnazjalnych. W pierwszej dziesiątce szkół z najwyższymi średnimi wynikami testów gimnazjalnych stanowią one około połowy, zarówno pod względem wyników z matematyki, jak i języka polskiego.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama