Resort nauki i szkolnictwa wyższego szuka sposobów na ratowanie szkół wyższych. Eksperci sugerują możliwość przejmowania ich przez prywatne podmioty
Szkoły wyższe ze stratami
/
Dziennik Gazeta Prawna
Pomysł przekształcania uczelni publicznych w prywatne zaprezentowano na posiedzeniu Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego (RGNiSW), która jest organem przedstawicielskim środowiska akademickiego i opiniodawczym, m.in. dla rządu. Prof. Daria Nałęcz, wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego, stwierdziła wówczas, że nad zaproponowanym rozwiązaniem trzeba się zastanowić. „Należy rozważyć możliwość wnoszenia majątku publicznych szkół wyższych do podmiotów prywatnych i tworzenia w ten sposób podmiotów prywatnych” – wynika ze sprawozdania posiedzenia RGNiSW.
– Tak zrozumieliśmy wypowiedź pani minister. Nie wykluczyła takiego rozwiązania. Na zadane pytanie o taką ewentualność uznała, że wypada ją rozważyć – potwierdza Marek Kisilowski z Wydziału Administracji i Nauk Społecznych Politechniki Warszawskiej, który sporządził sprawozdanie.
Jest to sprzeczne z prawem do bezpłatnej edukacji
– Trzeba się zastanowić nad możliwością prywatyzowania niektórych uczelni publicznych. Obecnie część z nich słabo uczy. Nie ma sensu ich za wszelką cenę utrzymywać. Jeśli rząd uparcie nie chce ich zamykać, wyjściem jest konsolidacja czy przejęcie przez prywatny podmiot – komentuje prof. Maciej Żylicz, prezes zarządu Fundacji na rzecz Nauki Polskiej.
Innego zdania jest prof. Małgorzata Kowalska z Uniwersytetu w Białymstoku.
– Pomysł, aby z powodów demograficznych i ekonomicznych umożliwiać przejęcie publicznych uczelni podmiotom prywatnym, jest skandaliczny – ocenia. Jej zdaniem propozycja jest antykonstytucyjna, sprzeczna z prawem do bezpłatnej edukacji na poziomie studiów.
– Warto przypomnieć, że poziom finansowania szkolnictwa wyższego z budżetu państwa należy w Polsce do absolutnie najniższych w Europie, a poziom finansowania studiów z kieszeni prywatnych przeciwnie, do zdecydowanie najwyższych. To musi się zmienić – przekonuje prof. Małgorzata Kowalska.
Uczelnie publiczne na sprzedaż
– Z ekonomicznego punktu widzenia utrzymywanie niektórych uczelni staje się coraz mniej opłacalne, część z nich przynosi straty. Dotyczy to także niektórych placówek publicznych, szczególnie w mniejszych miejscowościach. Straty trzeba pokrywać ze środków publicznych – mówi Paweł Zygarłowski, prezes zarządu Centrum Rozwoju Szkół Wyższych TEB Akademia.
Przykładowo w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Sandomierzu zarejestrowanych było jedynie 53 studentów. Rządowi takich uczelni nie opłaca się utrzymywać, ale nie zamierza ich na razie zamknąć.
Partnerstwo szkół
– Dlatego ustawodawca powinien dopuścić możliwość łączenia
szkół wyższych publicznych i niepublicznych. Istnieją przecież różne formy partnerstwa publiczno-prywatnego, mogłoby ono zadziałać także w tym sektorze – uważa Paweł Zygarłowski.
Jego zdaniem takie rozwiązanie mogłoby zapobiec likwidacji uczelni w mniejszych ośrodkach. – Studenci nie musieliby uciekać do Warszawy czy Krakowa – wyjaśnia Paweł Zygarłowski.
Wtórują mu inni eksperci. – Obecnie brakuje rozwiązań, które pozwalają na szeroką współpracę między szkołami, na ich restrukturyzacje i konsolidacje. Dlatego rząd powinien wypracować sposób, który pozwoli ją nawiązać na każdym poziomie. I nie chodzi tylko o możliwość przejmowania uczelni publicznych przez prywatne, ale także np. o tworzenie między nimi związków lub innych form organizacyjno-kapitałowych – twierdzi prof. Jan Szambelańczyk z Wydziału Ekonomii Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.
Paweł Zygarłowski uzupełnia, że kontynuacja działalności przez podmiot prywatny nie musi oznaczać automatycznego przejęcia majątku, w tym szczególnie nieruchomości po uczelni publicznej.
– Mógłby być on użytkowany przez szkołę niepubliczną na warunkach preferencyjnych, właściwych dla prowadzenia działalności w interesie społecznym – wyjaśnia.
– Obecnie nie ma jednak prawnej możliwości, aby prywatne podmioty mogły przejmować uczelnie publiczne. To wymagałoby zmiany przepisów – stwierdza z kolei Andrzej Kiebała z Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania, członek Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego (RGNiSW).
Była przymiarka
Rząd zastanawiał się już nad konsolidacją uczelni publicznych i niepublicznych. Takie rozwiązanie miało być nawet wprowadzone do ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym, ale ostatecznie pomysł się nie przyjął.
Tymczasem eksperci podpowiadają Ministerstwu Nauki i Szkolnictwa Wyższego inne sposoby ratowania publicznych szkół wyższych. Profesor Maciej Żylicz, prezes Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, wskazuje, że rząd powinien rozważyć wprowadzenie częściowej odpłatności za studia. Należy ją połączyć z systemem kredytowym o odroczonej płatności.
– Kredyt byłby zwracany przez absolwenta, który mógłby skorzystać z tarczy podatkowej, czyli możliwości odpisu jego kosztów od podstawy opodatkowania. W sytuacji płacenia podatków w innym kraju niż Polska, absolwent zwracałby kredyt w ratach proporcjonalnych do zarobków. Studenci osiągający najlepsze wyniki w nauce powinni mieć możliwość częściowego umorzenia kredytu – wyjaśnia Maciej Żylicz. – Oczywiście obecnie płacenie za studia publiczne jest niemożliwe i wymaga zmiany ustawy zasadniczej – dodaje.
Inna droga to zamknięcie nierentownych szkół. Jednak prof. Daria Nałęcz, wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego, stwierdziła, że zamykanie szkół czy wprowadzenie odpłatności nie są możliwe z powodów politycznych, a także obawy przed niepokojami społecznymi i spadkiem poparcia władzy w terenie. Tak wynika ze sprawozdania z ostatniego posiedzeniu RGNiSW, które sporządził Marek Kisilowski z Politechniki Warszawskiej.