Dzieci idą do szkół specjalnych, a mogłyby do zwykłych. Powód – bezradność kadry i wygoda rodziców
W tym roku szkolnym do szkół podstawowych uczęszcza 63 tys. dzieci niepełnosprawnych. Ponad 60 proc. z nich jest w placówkach ogólnodostępnych. Pozostali – w placówkach specjalnych. Odsetek ten wyraźnie zmienia się na korzyść szkół specjalnych na kolejnym szczeblu edukacji. Z 47 tys. niepełnosprawnych gimnazjalistów do ogólnych placówek uczęszcza już tylko 48 proc. Dysproporcja jest szczególnie wyraźna, jeśli dane porównamy z przedszkolami. Na 18 tys. niepełnosprawnych przedszkolaków aż 75 proc. uczęszcza do przedszkola z pełnosprawnymi dziećmi.
– Więcej uczniów uczęszcza do szkół specjalnych, niż jest to niezbędne – alarmuje dr Paweł Grzelak z Instytutu Badań Edukacyjnych. Właśnie IBE opublikował opracowanie poświęcone ścieżkom edukacyjnym niepełnosprawnych. Wynika z niego, że choć państwo daje na ich kształcenie duże pieniądze, nie zapewnia efektywnego ich wykorzystania. Zamiast włączania i nauki życia w społeczeństwie mamy więc system izolujący dzieci w szkołach specjalnych.
Co trzeci z niepełnosprawnych uczniów, którzy zaczynali w powszechnej szkole podstawowej, zmienił ją już po rozpoczęciu nauki. Dzieci przenoszone były głównie dlatego, że w placówce nie radziły sobie z powodu niepełnosprawności. Co dziesiąty uczeń był przenoszony ze względu na złe wyniki w nauce. Do zmiany szkoły dochodzi zwykle w przełomowych dla ucznia momentach – w pierwszej lub czwartej klasie. „To efekt bezradności szkoły i rodziców, którzy nie widząc szans na zmianę sytuacji, szukają rozwiązań gdzie indziej” – czytamy w raporcie IBE.
– Im gorzej rodzic radzi sobie w życiu, tym chętniej wybiera szkołę specjalną. Niezależnie od niepełnosprawności. Ci, którzy radzą sobie lepiej, próbują w szkołach ogólnodostępnych – opowiada dr Paweł Kubicki z IBE, jednocześnie członek stowarzyszenia Nie-grzeczne Dzieci, które zajmuje się maluchami z ukrytymi niepełnosprawnościami. Dodaje jednak, że sprawy nie ułatwiają dyrektorzy i nauczyciele szkół powszechnych. – Żeby posłać dziecko do szkoły ogólnodostępnej, trzeba być tak zwanym rodzicem problemowym. Pytanie dlaczego? W szkołach specjalnych rodzic ma dużo większy komfort. Odbierając dziecko, raczej usłyszy, co mu się dziś udało, niż że „znowu były problemy” – dodaje.
W ramach projektu IBE sprawdził, jakie nastawienie mają dyrektorzy do niepełnosprawnych uczniów. Ankieterzy spytali dyrektorów o to, jaka szkoła jest najlepsza dla uczniów z autyzmem. Tylko 25 proc. prowadzących ogólnodostępne gimnazja przyznało, że ich placówka to dobre rozwiązanie. Odsyłali raczej do szkół specjalnych, integracyjnych i nauczania indywidualnego. W rozmowach z rodzicami okazywało się z kolei, że choć dyrektorzy nie mogą odmówić dziecku przyjęcia do szkoły, robili to wobec niektórych uczniów. Kilkoro z badanych rodziców szóstoklasistów usłyszało wprost, że dziecko nie zostało przyjęte do gimnazjum ze względu na niepełnosprawność.
Dlaczego? Większość ankietowanych dyrektorów uznała, że to ze względu na niewystarczające finansowanie nauki takich uczniów. – Pieniądze to tylko zasłona dymna – komentuje jednak Zofia Lisiecka z fundacji edukacyjnej ODiTK z Gdańska. – Główny problem leży w mentalności. Znam przypadek szkoły, w której dziecko z niepełnosprawnością krzyżową przyjęto do klasy sportowej tylko po to, żeby dopełnić klasę. Następnie wysłano je na nauczanie indywidualne, do domu – dodaje.
Jej opinię potwierdza Marek Nawrocki, dyrektor ogólnodostępnego Gimnazjum nr 2 w Mławie, do którego chodzą niepełnosprawni uczniowie. – Dostaję na nich 800 tys. zł rocznie. Dla każdego ucznia ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi mogę zatrudnić asystenta osoby niepełnosprawnej, do tego specjalistów – wylicza. W zależności od stopnia niepełnosprawności ucznia samorząd wypłaca dyrektorom odpowiednio wysoką subwencję oświatową. Może ona wynosić od ok. 5 tys. do nawet 55 tys. zł. – Uczniowie świetnie funkcjonują w szkole, są ważni w grupie towarzyskiej. Podam przykład: w swoim gimnazjum nie mam jeszcze wind. Uczniów na wózkach wnoszą po schodach koledzy z klasy. To dla nich zupełnie normalne – relacjonuje.
Jak uważają badacze, początkowa nauka w szkole specjalnej nie sprzyja późniejszej integracji. Badanie pokazuje, że jeśli ktoś raz trafił do szkoły specjalnej, na następnych etapach edukacji raczej także do takiej trafi. A rodzaj wybranej przez ucznia szkoły determinuje całą jego przyszłość. – Bardzo mało absolwentów szkół specjalnych bierze pod uwagę licea ogólnokształcące – zauważa dr Grzelak. Z odpowiedzi przepytanych przez IBE rodziców gimnazjalistów wynika, że 66 proc. niepełnosprawnych ze szkół ogólnodostępnych chce kontynuować naukę. Tylko połowa z tych, którzy uczęszczają do szkół specjalnych. 76 proc. uczniów powszechnych gimnazjów wierzy w możliwość usamodzielnienia się w przyszłości. Tylko połowa ze szkół specjalnych.
165 tys. dzieci niepełnosprawnych uczy się łącznie w polskich szkołach
33 proc. rodziców tych uczniów przyznaje, że szkoła pomaga im w problemach związanych z niepełnosprawnością dziecka
61 proc. dyrektorów uważa, że kluczowe w radzeniu sobie z niepełnosprawnością są kompetencje nauczycieli