Zbyt mała liczba etatów przyznana przez gminy dla ośrodków wydających orzeczenia o potrzebie niestandartowego kształcenia sparaliżowała nabór do placówek specjalnych.
ikona lupy />
Edukacja nieletnich z dysfunkcjami / Dziennik Gazeta Prawna
W większości przedszkoli, szkół podstawowych i gimnazjalnych rozpoczął się już nabór uczniów na rok szkolny 2015/2016. Tymczasem rodzice dzieci niepełnosprawnych, którzy chcą je zapisać do szkół specjalnych lub z oddziałami integracyjnymi, przeżywają prawdziwy horror.
Zgodnie z ustawą z 7 września 1991 r. o systemie oświaty (t.j. Dz.U. z 2004 r. nr 256, poz. 2572 ze zm.) przyjęcie ich pociech do tego typu placówek jest uzależnione od przedstawienia orzeczenia o potrzebie kształcenia specjalnego, które jest wystawiane przez publiczne poradnie psychologiczno-pedagogiczne. Te jednak przeżywają oblężenie.
– Chciałam zapisać moje dziecko do dwóch gimnazjów z klasami integracyjnymi. Tymczasem w Poradni nr 7 już na początku marca poinformowano mnie, że nie ma szans, by zostało ono przyjęte w najbliższym czasie – mówi matka niepełnosprawnego dziecka z Warszawy.
Potwierdza to Paulina Kroszczyńska-Brągiel, wice- dyrektor Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej nr 7 w Warszawie. – Jeszcze w styczniu mogliśmy takie orzeczenie wydać w ciągu kilku tygodni, teraz terminy są bardzo odległe. Nie chcę martwić rodziców, którzy dopiero zapisali swoje dzieci na wizyty, ale taki stan potrwa u nas do listopada – informuje Kroszczyńska-Brągiel.

Opinia to dopiero początek

Okazuje się, że nadmiar pracy mają nie tylko warszawskie poradnie. Problemy z zapisaniem dzieci na badania występują w całym kraju.
– W naszym mieście są trzy publiczne poradnie, a wolne terminy są dopiero w lipcu – potwierdza Edyta Pietrzak, dyrektor zespołu szkół specjalnych w Grójcu. – Badanie to dopiero początek procedury rekrutacyjnej, bo później musi się też zebrać specjalny zespół orzekający. Dopiero na tej podstawie mogę podjąć decyzję o przyjęciu dziecka, bo sama opinia jest dla mnie niewystarczająca – dodaje.
Tłumaczy, że jeśli dziecko nie ma dokumentu z poradni, to rodzicom pozostaje tylko posłanie go do zwykłej szkoły, w której może liczyć na dwie godziny tygodniowo tzw. zajęć rewalidacyjnych. – Gminy rzadko zgadzają się na zatrudnienie asystenta nauczyciela, tak więc dziecko w takiej placówce często ma znacznie trudniej niż w tej z oddziałem integracyjnym lub specjalnej – dodaje.

Z rocznym wyprzedzeniem

Samorządy twierdzą, że opiekunowie niepełnosprawnych dzieci sami są winni temu, że mają problemy z pozyskaniem orzeczenia.
– Rodzice, którzy chcą, aby ich dziecko trafiło do szkoły specjalnej lub oddziału integracyjnego, powinni już rok wcześniej we wrześniu zapisywać je na badania. Ci, który zwlekają z podjęciem takich decyzji, mogą mieć problemy z wybraniem właściwej placówki – stwierdza Grażyna Burek, kierownik referatu wydziału edukacji urzędu miasta w Katowicach.
Według niej samorząd nie ma prawa wydłużyć terminu dostarczenia orzeczenia. Powód? Samorządy w kwietniu, a najpóźniej w maju, muszą wiedzieć, ilu uczniów będzie uczęszczać do integracyjnych klas lub szkół specjalnych.
Z kolei dyrektorzy poradni psychologiczno-pedagogicznych podkreślają, że problem z zapisywaniem niepełnosprawnych dzieci na wizyty do psychologów jest efektem problemów kadrowych w ich placówkach.
– Dysponujemy łącznie 25 pracownikami, z tego czterech jest na długotrwałych zwolnieniach lekarskich. Tymczasem do przebadania mamy ponad 100 sześciolatków w związku z ewentualnym odroczeniem dla nich obowiązku nauki – tłumaczy Krystyna Skalik, wicedyrektor Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej nr 2 w Częstochowie. – Przy takim natężeniu zgłaszających się do nas rodziców pracowników jest zbyt mało, aby badania były wykonywane na bieżąco – dodaje.
Niestety wszystko wskazuje na to, że w przyszłości ta sytuacja się nie zmieni. Samorządy, które zarządzają poradniami, nie mają pieniędzy na zwiększanie w nich zatrudnienia. Co więcej, w ostatnich latach w wielu dużych miastach część placówek została zlikwidowana lub połączona w większe zespoły z okrojoną liczbą pracowników.
– Wystąpiliśmy do organu prowadzącego o zgodę na zwiększenie zatrudnienia. Burmistrz Mokotowa zdecydował się przydzielić nam tylko jeden etat – potwierdza Paulina Kroszczyńska-Brągiel.
Przyznaje, że w jej poradni pracuje od 45 do 50 osób.
Rodzicom niepełnosprawnych dzieci, którym nie uda się zapisać pociechy do publicznej poradni, pozostaje tylko udanie się do prywatnej placówki specjalistycznej, która ma stosowne uprawienie do przeprowadzania takich badań i odpowiedni wpis do rejestru dokonywany przez gminę.