Nauczyciele i psychologowie pracujący w samorządowych placówkach nie chcą zwalniać dzieci z obowiązku szkolnego. Wszystko przez naciski samorządów.
Reklama
Od września 2015 r. wszystkie sześciolatki zostaną objęte obowiązkiem szkolnym. Samorząd chce, by do pierwszych klas trafiło jak najwięcej maluchów. I nie ma znaczenia, czy są na to gotowe.
Reklama
– Moje dziecko ma bardzo dużą wadę wzroku i wciąż się moczy. Niestety pani z przedszkola w Dręszewie (woj. mazowieckie) uważa, że nadaje się do szkoły – informuje nas matka Damiana, która prosi o anonimowość. – Z tego, co mi wiadomo, organy prowadzące zalecają dyrektorom przedszkoli, aby na siłę wyrzucały dzieci do szkoły i robiły miejsce tym najmłodszym – dodaje.
Okazuje się, że nie tylko przedszkola są przeciwne odraczaniu obowiązku szkolnego dla sześciolatków. Podobnie działają publiczne poradnie psychologiczne, które są finansowane przez samorządy. – Wspólnie z żoną mamy dużą obawę, czy nasze 6-letnie dziecko poradzi sobie w szkole. Córce brakuje pewności siebie i boi się wyzwań. Nie znosi także porażek. W poradni psychologiczno-pedagogicznej nr 1 w Warszawie poinformowano nas, że nie ma podstaw do odroczenia – mówi ojciec Joanny.
Sytuacja się zmieniła, gdy rodzice udali się do placówki niepublicznej. – W prywatnej poradni pani psycholog podzieliła nasze obawy. Dodatkowo wykazała, że dziecko nie wiedziało, jaki jest dzień tygodnia. Córka też nierówno rysuje szlaczki, a to już wystarczająca podstawa do odroczenia – dodaje tata Joanny.
Gminom zależy na objęciu obowiązkiem szkolnym sześciolatków, bo jednocześnie muszą zapewnić miejsce w przedszkolach czterolatkom. A to dla wielu z nich duże wyzwanie.
– Nie ma się co dziwić, że samorządy zalecają podległym im dyrektorom i nauczycielom, aby nie ulegali presji rodziców i nie wydawali opinii, które byłyby dla poradni podstawą do odroczenia dziecka – stwierdza Tadeusz Kołacz, naczelnik wydziału edukacji urzędu miasta w Chrzanowie. Wskazuje, że gdyby sześciolatki pozostały w przedszkolach, to nie byłoby możliwości zapewnienia miejsc dla wszystkich czterolatków, a za dwa lata również trzylatków.
– Skoro sześciolatki mają obowiązek pójść do szkoły, to tylko w wyjątkowych sytuacjach nie powinno się to odbywać – mówi Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz, wiceprzewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP. – Teraz rodzice wywierają na samorządowe poradnie presje, aby te odraczały ich dzieci. Na szczęście pracujący tam nauczyciele są niezależni i sami decydują, czy jest to zasadne – dodaje.
O tym, że samorządy nie chcą sześciolatków w przedszkolach, decydują też kwestie ekonomiczne.
– Resort edukacji specjalnie tak określił sposób naliczania subwencji, abyśmy nie otrzymywali pieniędzy na sześciolatki pozostawione w przedszkolach. Dlatego nie ma się co dziwić, że gminy zachęcają rodziców do posyłania ich do pierwszej klasy – tłumaczy Marek Olszewski.
Tymczasem Stowarzyszenie Ratuj Maluchy w dalszym ciągu walczy z rządową reformą dotyczącą obniżenia wieku, w którym dziecko jest objęte obowiązkiem szkolnym. Wczoraj w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie kolejnego obywatelskiego projektu nowelizacji ustawy o systemie oświaty. Zgodnie z nim to rodzic ma decydować, czy jego sześcioletnie dziecko ma pójść do pierwszej klasy. Opiekunowie zyskaliby prawo do decydowania o tym, czy posyłać pięciolatka do przedszkola, czy też pozostawić w domu (obecnie obowiązkowe jest przedszkole). Nawet gdyby projekt został przyjęty przez Sejm, to i tak nie obejmie sześciolatków, które w tym roku mają iść do szkoły.
Więcej sześciolatków w szkole to wyższa subwencja
W tym roku do samorządów trafi ponad 40 mld zł z subwencji oświatowej. Od stycznia zwiększyliśmy też wartość wagi dla każdej szkoły podstawowej z 0,38 do 0,40, co skutkuje tym, że te placówki dostaną więcej pieniędzy. Dzięki temu samorządy będą miały więcej środków np. na zatrudnienie asystenta nauczyciela, który będzie się opiekował uczniami w trakcie zajęć lub na świetlicy. Rzeczywiście sposób naliczania subwencji oświatowej nie obejmuje sześciolatków, które otrzymają odroczenie od obowiązkowej nauki. Warto zaznaczyć, że podstawowa waga subwencji w przeliczaniu na jednego ucznia wynosi 5,3 tys. zł. Z kolei na dziecko w przedszkolu ok. 1,2 tys. zł. Nie da się ukryć, że dla samorządów korzystniej jest zachęcać opiekunów sześciolatków do umieszczania ich w szkole.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama
Komentarze(6)
Pokaż:
Jak może taki samorządowiec całkowicie ignorować wolę swoich wyborców. Porozmawiajcie z kimkolwiek, nikt nie jest za tym aby zmuszać dzieci do rozpoczynania wcześniejszej nauki. Przecież jeśli dziecko urodziło się w grudniu to faktycznie musi rozpoczynać naukę wieku 5 lat. A przygotowanie szkolne w wieku 4 lat!
Nikt o tym nie myśli? W tym roku rodzice z drugiego półrocza mieli wybór. Teraz się ten wybór rodzicom zabiera. Dlaczego? Czemu naciskami się zmusza dzieci do pójścia do szkoły nawet jeśli są na to niegotowe?
która nic nie robi
nawet nie wie po-co
zbiera swoje podatki
i ty nuk po kl jhump
hopulkonmpnbljkpopm