Nawet kilkanaście tysięcy złotych jest w stanie pozyskać szkoła lub przedszkole dzięki 1 proc. z podatków. Pieniądze trafiają głównie na pomoce dydaktyczne.
ikona lupy />
Jak szkoła lub przedszkole może pozyskać pieniądze z 1 proc. / Dziennik Gazeta Prawna
Dyrektorzy niedofinansowanych szkół i przedszkoli samorządowych znaleźli sposób na pozyskanie dodatkowych środków. Przystępują do stowarzyszeń, które mają prawo do pieniędzy z 1 proc. odpisu od podatku.
– Informujemy rodziców na wywiadówce, że mogą przeznaczyć 1 proc. ze swojego podatku na naszą szkołę, która co roku ma wciąż duże potrzeby finansowe. Trzy lata temu po pierwszej takiej akcji zebraliśmy ponad tysiąc złotych, a w ubiegłym już pięć razy więcej – mówi Jan Zadora, dyrektor zespołu szkół ogólnokształcących w Suchej Beskidzkiej. Dzięki tym pieniądzom sfinansowano m.in. zakup rzutnika dla uczniów.

Sprzęt z podatków

Zgodnie z art. 2a. ust. 1 ustawy z 7 września 1991 r. o systemie oświaty (t.j. Dz.U. z 2014 r. nr 256, poz. 2572 ze zm.) organizacje pozarządowe, w tym harcerskie, a także osoby prawne prowadzące statutową działalność w zakresie oświaty mają wspierać szkoły i przedszkola. Fundacje i stowarzyszenia zbyt dosłownie interpretują ten przepis, uznając, że dzięki niemu mogą wyręczać gminy w wyposażaniu szkół i przedszkoli.
Placówki oświatowe same nie zakładają takich stowarzyszeń (mogą to ewentualnie zrobić rodzice uczniów). Najczęściej po prostu za zgodą dyrektora i rady rodziców podpisują umowę z organizacjami pożytku publicznego, które są uprawnione do pozyskiwania środków z 1 proc.
– Przedszkolom oddajemy całość pieniędzy zebranych od rodziców dzieci i kadry nauczycielskiej. Z kolei w szkołach ten odpis jest negocjowany. Maksymalnie możemy z otrzymanej kwoty potrącić do 10 proc. na promocję, sprawozdawczość, a także obsługę biura – wyjaśnia Bohdan Piotrowicz, prezes Stowarzyszenia Pomocy Szkole Małopolska. Tłumaczy, że po pierwszej zbiórce w 2006 r. zgromadzono 250 tys. zł, a w 2014 r. było to już prawie milion złotych.
Dużych organizacji, które współpracują z placówkami oświatowymi w zakresie 1 proc., jest w kraju kilka. Ich przedstawiciele przyznają, że zainteresowanie z roku na rok jest większe, bo dyrektorzy szkół i rodzice zdają sobie sprawę, że dzięki tym środkom można doposażyć klasy i kupić pomoce dydaktyczne. Na przykład w gminie Krzywaczka (woj. małopolskie) za podatki rodziców wymieniono wszystkie tablice kredowe na multimedialne.
– Z ubiegłorocznych odpisów podatkowych otrzymaliśmy około 16 tys. zł. Kupiliśmy za to sprzęt sportowy i wykładziny do sali lekcyjnej i świetlicy – wylicza Anna Szerejko, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 128 w Warszawie. Dodaje, że poza rodzicami uczniów i nauczycielami do akcji przyłączają się też absolwenci, którzy są już aktywni zawodowo.

Subwencja nie wystarcza

W tym roku do akcji pozyskiwania 1 proc. przystępują kolejne placówki, m.in. Szkoła Podstawowa nr 4 w Białogardzie, SP nr 6 w Koninie, SP im. Bohaterów Chłopskich w Glinkach (woj. mazowieckie) oraz Zespół Szkół nr 120 w Warszawie.
– Obecnie mamy już 500 placówek, które chcą skorzystać z odpisu podatkowego. Do takiego działania dyrektorów i rady rodziców zmusza trudna sytuacja samorządów, które w pierwszej kolejności z subwencji oświatowej muszą wygospodarować pieniądze na pensje nauczycieli i pozostałych pracowników, a także utrzymanie placówki. Na pomoce dydaktyczne i inne wyposażenie już nie wystarcza – wylicza Bohdan Piotrowicz.
– Pieniędzy ciągle nam brakuje, bo miasto nie ma odpowiednich środków. Dlatego rada rodziców dzięki odpisowi podatkowemu od opiekunów i nauczycieli może finansować zakup zabawek konstrukcyjnych, a także doposażyć sale – potwierdza Małgorzata Dobrowolska, intendentka z Przedszkola nr 348 w Warszawie.
Samorządy jednak nie mają sobie nic do zarzucenia.
– Z pewnością nie oszczędzamy na podległych nam placówkach oświatowych. Subwencja i tak przecież nie wystarcza nam na pokrycie wszystkich wydatków – przekonuje Krzysztof Kołacz, sekretarz Starostwa Powiatowego w Suchej Beskidzkiej. – Nie wiedziałem, że niektóre podległe nam szkoły pozyskują pieniądze z odpisu 1 proc. podatku od rodziców i pracowników. Takie inicjatywy podejmowane przez dyrektorów i rady rodziców są szlachetne, w pełni mają nasze poparcie – dodaje.
Zdaniem ekspertów pozyskane pieniądze powinny jednak trafiać nie na wyposażenie szkół, ale np. na dodatkowe zajęcia, stypendia lub sfinansowanie wycieczki szkolnej.
– Rodzice i nauczyciele najzwyczajniej w świecie wyręczają samorządy z ich oświatowych obowiązków – ocenia dr Stefan Płażek, adwokat z Katedry Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Przyznaje jednak, że koszty edukacji są bardzo duże, a wsparcie z budżetu centralnego niewystarczające.
– Trudno zarzucić rodzicom i dyrektorom, że angażują się w pozyskiwanie środków dla szkoły lub przedszkola. Z pewnością wolelibyśmy, aby te pieniądze nie trafiały na wyposażenie, ale bezpośrednie wsparcie dla uczniów. Skoro jednak są takie potrzeby, a gmina nie jest w stanie sfinansować całego nowego wyposażenia, to trudno się temu dziwić – mówi Grzegorz Pochopień, dyrektor departamentu analiz i prognoz Ministerstwa Edukacji Narodowej. Podkreśla, że taka procedura jest zgodna z prawem.