Pedagodzy walczą nie tylko o zwykłe podwyżki. Chcą też znacznego wzrostu udziału wynagrodzenia zasadniczego w otrzymywanych wypłatach.
NSZZ „Solidarność” uważa, że pensje nauczycieli w 2016 r. powinny wzrosnąć o 9 proc. Związek Nauczycielstwa Polskiego domaga się aż 10 proc. Przy planowaniu budżetu trzeba byłoby zarezerwować na ten cel ok. 3 mld zł. To nie wszystko – związków nie zadowala sam wzrost kwoty bazowej (obecnie wynosi ona 2717 zł), od której jest liczona średnia pensja pedagogów. Chcą też zwiększenia udziału wynagrodzenia zasadniczego w całej puli składników, które wpływają na średnią płacę.
– Obecnie stanowi ono ok. 63 proc. całości średnich pensji, na które składają się różne dodatki. My domagamy się zwiększenia tego udziału o 10 pkt proc. – mówi Sławomir Broniarz, prezes ZNP. Chce też wzrostu roli przyznawanego przez gminy dodatku motywacyjnego – obecnie stanowi on średnio nieco ponad 5 proc. otrzymywanych przez pedagoga pieniędzy, a zdaniem związku powinno to być 20 proc. Broniarz podkreśla, że można by wtedy rozmawiać o uproszczeniu naliczania średnich płac i ewentualnej rezygnacji z niektórych składników.
Związkowcy uważają, że po takich zmianach można byłoby nawet rozważyć odstąpienie od jednorazowego dodatku uzupełniającego, czyli czternastki. – Cały system płac nauczycieli zamazuje rzeczywiste wynagrodzenia, jakie otrzymują. Dlatego trzeba zwiększyć płacę zasadniczą i jednocześnie wyrzucić z naliczania średnich niepotrzebne składniki – wyjaśnia Ryszard Proksa z Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”.
– Udział płacy zasadniczej powinien wzrosnąć o co najmniej 14 pkt proc. Wtedy średnia pensja byłaby określana na podstawie dodatków motywacyjnego i stażowego oraz wynagrodzenia podstawowego. Przy tej okazji można by zrezygnować z uwzględniania w średnich pozostałych świadczeń, w tym godzin ponadwymiarowych – proponuje natomiast Sławomir Wittkowicz, przewodniczący Branży Nauki, Oświaty i Kultury Forum Związków Zawodowych.
Uważa, że takie zmiany można przeprowadzić bez zwiększania subwencji oświatowej. Obecnie wynosi ona 40 mld zł, z czego 2/3 trafia na nauczycielskie pensje. A więc – jego zdaniem – jest margines, z którego można dołożyć do wyższych wynagrodzeń.
To nie podoba się samorządom. – Nie zamierzamy z własnych budżetów jeszcze więcej dokładać do oświaty niż obecnie. Jeśli rząd przychyli się do związkowych propozycji, to musi zapewnić dodatkowe pieniądze – przekonuje Marek Olszewski, wiceszef Związku Gmin Wiejskich RP. Jego zdaniem propozycje związkowców doprowadziłyby do gigantycznego wzrostu wydatków na oświatę. MEN skłonny jest rozmawiać tylko o zwykłych podwyżkach. Zmiana struktury wynagrodzenia pedagogów wymagałaby nowelizacji Karty nauczyciela, a na to nie ma zgody w rządzie.