Szefowie placówek oświatowych mimo zaleceń resortu edukacji niechętnie rezygnują z dokumentacji. Przekonują, że duża część z pozoru zbędnych raportów i sprawozdań jest wymagana podczas kontroli.

Związek Nauczycielstwa Polskiego bada poziom biurokracji w szkołach. Chce w ten sposób zweryfikować, w jakim stopniu ministrowi Przemysławowi Czarnkowi udało się odbiurokratyzować placówki oświatowe. Przypomnijmy, że w listopadzie zeszłego roku podległy mu resort wysłał w tej sprawie pismo do dyrektorów szkół i przedszkoli oraz organów prowadzących. Dołączono do niego zestawienie przykładowych dokumentów, których sporządzanie nie jest wymagane przepisami (patrz infografika).
Choć związkowa ankieta ma być prowadzona do połowy maja, już wiadomo, że mimo ministerialnych wytycznych od listopada niewiele się zmieniło, jeśli chodzi o liczbę wytwarzanych w szkołach dokumentów.
Mnożenie bytów
Zgodnie z art. 42 Karty nauczyciela (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 1762) czas pracy nauczyciela zatrudnionego w pełnym wymiarze zajęć nie może przekraczać 40 godzin na tydzień, a w ramach tego czasu musi on m.in. wykonywać „czynności związane z przygotowaniem się do zajęć, samokształceniem i doskonaleniem zawodowym”. Zlecając nauczycielom dodatkowe zadania, np. wypełnianie dokumentów, dyrektorzy powołują się właśnie na „inne czynności wynikające z zadań statutowych placówki”. Tłumaczą, że różnego rodzaju raporty i analizy wymagane są przez kuratorów. Jednak resort edukacji przekonuje, że lista dokumentów, których nie muszą sporządzać nauczyciele, powstała przy współpracy z kuratorami. A to oznacza, że nikt nie powinien się ich domagać.
Ministerstwo dostrzega również, że obciążeniem dla nauczycieli jest prowadzenie jednocześnie dziennika w wersji papierowej i elektronicznej. Tym bardziej że zgodnie z par. 21 ust. 2 rozporządzenia ministra edukacji narodowej z 25 sierpnia 2017 r. w sprawie sposobu prowadzenia przez publiczne przedszkola, szkoły i placówki dokumentacji przebiegu nauczania, działalności wychowawczej i opiekuńczej oraz rodzajów tej dokumentacji (t.j. Dz.U. poz. 1646) za zgodą organu prowadzącego dzienniki mogą być prowadzone wyłącznie w postaci elektronicznej. To jednak tylko teoria.
Zmiany nieprędko?
- To zestawienie jest adresowane bardziej do dyrektorów niż nauczycieli - mówi o piśmie MEiN Krzysztof Baszczyński, wiceprezes ZNP. Jak dodaje, niemal każdy minister obiecuje walkę z biurokracją, a w efekcie doprowadza do jej rozrostu.
- Biurokracja w szkołach ma się świetnie. Dyrektor, aby udowodnić, że podległa mu placówka dobrze funkcjonuje, musi przedstawić sporządzone przez nauczycieli dokumenty. W efekcie wciąż pisane są sprawozdania z pracy biblioteki czy świetlicy szkolnej - potwierdza Edyta Książek, nauczycielka i członkini zarządu ZNP. Wskazuje, że dyrektorom znane jest pismo MEiN, ale zdaniem większości jest ono oderwane od rzeczywistości szkolnej. - Oni muszą żądać od swoich nauczycieli tych wszystkich przedziwnych sprawozdań i planów, bo w momencie kontroli i oceny pracy niestety w dalszym ciągu trzeba wykazać się tymi dokumentami - mówi. Tym bardziej że, jak dodaje, nie wszyscy kuratorzy są świadomi istnienia ministerialnych wytycznych. - Jeden z kuratorów przyznał, że nie znał tego pisma i wręcz odcinał się od tych informacji. A sam załącznik rozwścieczył nauczycieli, bo okazało się, że przełożeni od nich wymagają czegoś, czego nie muszą robić - podkreśla przedstawicielka ZNP.
Dyrektorzy są zgodni - dopóki kuratorzy nie przestaną wymagać od nich dokumentów, oni będą wymagać ich tworzenia od nauczycieli. - Dla mnie pismo resortu edukacji było zagraniem piarowskim. Nie omawialiśmy go z nauczycielami, bo nie widzieliśmy takiej potrzeby. Część wymienionej w załączniku dokumentacji w dalszym ciągu jest niezbędna podczas kontroli - mówi Jacek Rudnik, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 w Puławach. Przyznaje jednak, że wina leży po obu stronach. - Kuratorzy wciąż domagają się dokumentacji, która formalnie nie jest wymagana, ale część szefów placówek jest po prostu nadgorliwa. Dochodzi więc do takich absurdów, że nauczyciele na ich polecenie muszą tworzyć np. pisemne uzasadnienie wystawienia oceny niedostatecznej, nawet wtedy jeśli rodzic o to nie występuje - podkreśla.
Część nauczycieli przyznaje jednak, że szkolna biurokracja nieco się zmniejsza - choć bardzo powoli. - O piśmie z resortu edukacji nikt nas nie informował. Jeśli chodzi o dokumentację szkolną, to obecnie wciąż piszemy przedmiotowe plany wynikowe dla każdej klasy, z każdego przedmiotu. Podobnie jest z tematami lekcji wychowawczych, ale zrezygnowano z klasowego planu pracy profilaktyczno-wychowawczego. W dalszym ciągu są jednak opracowywane analizy egzaminów próbnych, egzaminów ósmoklasisty wraz z wnioskami i rekomendacjami. Tworzymy też arkusze samooceny nauczyciela. Dyrekcja tłumaczy, że podobno są potrzebne do ustalenia dodatku motywacyjnego, który dla większości pracowników jest na podobnym poziomie - wylicza nauczycielka ze szkoły podstawowej z woj. małopolskiego.
Od wyników związkowej ankiety uzależnione będą dalsze naciski na ministerstwo, aby realnie odbiurokratyzować placówki oświatowe. - Wyniki naszego badania są przewidywalne, ale chcemy mieć w ręku argument do walki z biurokracją, bo zależy nam, aby mieć więcej czasu dla uczniów i na podnoszenie kwalifikacji - podsumowuje Edyta Książek. ©℗
ikona lupy />
Szkolna papierologia / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe