Sport Kluby to pomysł resortu edukacji na rozruszanie dzieci po miesiącach zdalnej nauki. Mają wystartować w szkołach już od września. Wytyczne sanitarne stawiają jednak inicjatywę pod znakiem zapytania

Dotychczas w ramach programu Ministerstwa Edukacji „Aktywny powrót uczniów do szkoły” przeszkoliło się 17 tys. nauczycieli WF i nauczania wczesnoszkolnego. Powstało też 2,5 tys. Sport Klubów, z którymi w najbliższych dniach będą zawierane umowy na prowadzenie lekcji – dowiedział się DGP.
To efekt zapowiedzi ministra edukacji, który mówił, że po miesiącach zdalnej nauki konieczna jest odbudowa kondycji fizycznej dzieci.
Dyrektorzy szkół zwracają jednak uwagę, że na przeszkodzie w realizacji ministerialnego planu stoją najnowsze wytyczne sanepidu, Ministerstwa Zdrowia i samego resortu edukacji. Czytamy w nich, że podczas zajęć wychowania fizycznego, w których nie można zachować dystansu, należy zrezygnować z ćwiczeń i gier kontaktowych.
– Jak zatem zorganizować dodatkowe zajęcia, by były atrakcyjne? – pyta Ryszard Sikora, dyrektor szkoły podstawowej w Krakowie.
– Jeśli mamy rozruszać dzieci, to właśnie w grach zespołowych, bo to są ich ulubione zajęcia – dodaje Lucyna Cembel, dyrektor podstawówki we Wrocławiu. Tamtejsi nauczyciele szkolenie przeszli już w wakacje. – Ciągle jednak zastanawiamy się, jak przełożyć zdobytą wiedzę na nasze realia. Dzieci mijając się na wąskich korytarzach, przybijają sobie piątki, a nie mogą podać piłki na sali gimnastycznej? – mówi. Podobny dylemat mają także inni pytani przez DGP dyrektorzy.
Tymczasem potrzeba aktywizacji dzieci jest olbrzymia. Wynika to choćby z badania Instytutu Matki i Dziecka, który szacował wpływ pandemii na uprawianie sportu i aktywność fizyczną. Aż 64 proc. dzieci przyznało, że ten wpływ jest negatywny. Instytut sprawdzał też, jaki odsetek dzieci ćwiczy dziś przez 60 minut dziennie. Okazuje się, że tylko 9,7 proc. W 2018 r. było to 15,6 proc. Jednym z efektów jest nadwaga, z którą aktualnie zmaga się 22,4 proc. młodzieży (w 2018 r. było to 20 proc.).
Są więc i tacy dyrektorzy, którzy mówią wprost: dzieci są ważniejsze niż wytyczne, dlatego tych ostatnich nie będziemy się sztywno trzymać podczas WF, a także przy organizacji dodatkowych zajęć. Szczególnie że okazja na zdobycie dodatkowych funduszy na ich zorganizowanie może się już nie powtórzyć.
Jolanta Zyśko, prorektor AWF w Warszawie (uczelni, którą resort edukacji wyznaczył do koordynacji programu), przyznaje, że pojawienie się wytycznych wymusiło modyfikację szkoleń dla nauczycieli. – Rozumiem konieczność ograniczania bezpośredniego kontaktu, ale z zajęć grupowych nie można całkowicie rezygnować – zaznacza jednak.
Szkoły, których nauczyciele brali udział w szkoleniu, mogą otrzymać środki na organizację zajęć sportowych dla uczniów. Łącznie na całą akcję resort przewidział 42 mln zł. Są to pieniądze do wydania jeszcze w tym roku. Szkolenia odbywają się w ośmiu Akademiach Wychowania Fizycznego w kraju. Potrwają do wykorzystania puli szkoleń, czyli po 6 tys. nauczycieli w każdym ośrodku.
Nauczyciel, który dostaje po szkoleniu certyfikat, podpisuje umowę z rektorem AWF w Warszawie. Akceptuje regulamin, deklaruje, jak często będzie prowadził zajęcia i w jakich grupach. Musi dołączyć oświadczenie dyrektora szkoły, że udostępnia on obiekty (m.in. salę gimnastyczną) do prowadzenia Sport Klubów. – To ważne, bo powołaliśmy zespół, który wyrywkowo będzie weryfikował, jak zajęcia przebiegają. Nauczyciel z kolei będzie nam co miesiąc wystawiał rachunek za prowadzenie zajęć, który opłacimy ze środków przekazanych przez MEiN – dodaje prorektor. Godzina lekcyjna jest wyceniona na 60 zł brutto.
Nie ma ograniczeń, ilu nauczycieli konkretnej szkoły może zawierać umowy. Zajęcia poszczególnych grup w klubach prowadzone będą przez danego nauczyciela raz lub dwa razy w tygodniu, po 1 lub 2 godziny.
– Zajęcia w ramach klubów są dodatkowe. Będą prowadzone w grupach od 15 do 20 uczniów, z podziałem na wiek. W przypadku dzieci z niepełnosprawnością grupa będzie liczyła 8–10 uczestników – mówi DGP Anna Ostrowska, rzeczniczka Ministerstwa Edukacji.
Monika Marciniak, dyrektor Szkoły Podstawowej w Białej (woj. wielkopolskie), wskazuje problemy, z którymi borykają się małe placówki. – Nauczycielki klas I–III zgłosiły się do programu. Jednak nie mamy własnej sali gimnastycznej. Dzielimy jedyną w naszej miejscowości halę z ośrodkiem socjoterapii – mówi.
Podobny problem ma szkoła, w której dyrektorem jest Ryszard Sikora. Tu w kursie na AWF wzięło udział dwóch nauczycieli. – Sala gimnastyczna jest mała, a boisko wymaga modernizacji. Dlatego zastanawiam się, czy będziemy w stanie zorganizować dodatkowe zajęcia – przyznaje.
Co w takiej sytuacji? – Jeśli szkoła posiada umowę na użytkowanie innego obiektu, to taki dokument wystarczy. Ważne, by nie trzeba było dopłacać, bo w programie nie ma na to środków – podkreśla Jolanta Zyśko. Podobnie, jeśli zajęcia miałyby odbywać się w lesie czy parku. – Tu warunkiem jest, by zawierający z nami umowę nauczyciel opisał propozycję zajęć tak, by można było potem sprawdzić jakość ich prowadzenia – wyjaśnia. ©℗