Przybywa chętnych na zajęcia wyrównawcze w szkołach. Czas na składanie wniosków jest do 5 lipca. MEiN zapewnia, że sfinansuje potrzeby uczniów.

Jak wynika z danych resortu, w bieżącym roku szkolnym dodatkowe zajęcia wspomagające dla uczniów zorganizowało 356 szkół. Ministerstwo oczekuje znacząco większego zainteresowania od września, bo już ma zgłoszenia dotyczące 2100 placówek. ‒ Nie ma przedmiotów priorytetowych, decyzję pozostawiamy dyrektorom, którzy planując zajęcia wspomagające, muszą brać pod uwagę możliwości szkoły i informacje uzyskane w deklaracjach od rodziców – mówi Anna Ostrowska, rzeczniczka MEiN. I precyzuje, że dodatkowe lekcje mogą być organizowane zarówno z zajęć z zakresu kształcenia ogólnego, jak i języków: mniejszości narodowej, etnicznej lub regionalnego.
O tym, że zgłoszeń będzie więcej, są też przekonane samorządy. ‒ W pierwszym etapie zgłosiło się siedem szkół, w tym jedna niepubliczna, które łącznie przewidywały 124 godziny zajęć dodatkowych do końca tego roku szkolnego. Teraz napływają wnioski od kolejnych, które chcą ruszyć z zajęciami od września. Liczba szkół będzie znana na początku lipca, po zamknięciu przyjmowania wniosków – mówi Elżbieta Jaworska z Wydziału Finansów Oświatowych Urzędu Miasta Wrocławia. Chętnych nie brakuje też w Krakowie. ‒ Są to szkoły samorządowe i niesamorządowe – mówi Dariusz Nowak, kierownik biura prasowego urzędu miejskiego.
Dyrektorzy placówek potwierdzają chęć skorzystania z nowego rozwiązania dla uczniów. ‒ Planuję ruszyć z zajęciami od września. Do 25 czerwca muszę przesłać do urzędu miasta informację, ile oddziałów i w jakim wymiarze godzin będzie w nich uczestniczyć – mówi Monika Biskup, dyrektor Zespołu Szkół Zawodowych nr 1 w Kielcach. Chciałaby zorganizować np. dla klas pierwszych cztery dodatkowe godziny matematyki i po trzy polskiego oraz biologii. – Wspólnie z wychowawcą przyjrzymy się ocenom uczniów i na tej podstawie ustalimy zapotrzebowanie – zapowiada. Na matematykę, polski i angielski stawia z kolei Szkoła Podstawowa nr 19 w Gdańsku. ‒ W niektórych klasach robiliśmy test diagnozujący – wyjaśnia jej dyrektor Krzysztof Dudek. Inne szkoły rozesłały zaś do rodziców ankietę z prośbą o wskazanie, z jakich przedmiotów ich dzieci potrzebują pomocy.
Szkoły dostrzegają jednak słabe punkty rozwiązania. Według nich wyznaczony przez resort limit 10 godzin na oddział to za mało. ‒ Przydałoby się 10, ale na przedmiot, a tak możemy mówić co najwyżej o szybkiej powtórce – słyszymy od dyrektorów.
Zajęcia mają być finansowane z rezerwy części oświatowej subwencji ogólnej. Wynosi ona 187 mln zł. Koszt jednej dodatkowej lekcji wyceniono na 70 zł. Istnieje więc ryzyko, że przy dużym zainteresowaniu i większej liczbie godzin pieniędzy może nie wystarczyć. Tymczasem samorządy ani myślą dokładać.
‒ Nie mamy innych środków na sfinansowanie zajęć wspomagających. Subwencja oświatowa to jedyne źródło realizacji zadania – zaznacza Patryk Rosiński, inspektor w biurze prezydenta Urzędu Miasta Gdańska. Rybnik też nie przewiduje organizacji zajęć z własnego budżetu. ‒ Dyrektorzy nie mają w swoich planach finansowych środków, by tego rodzaju dodatkowe zajęcia opłacić – podkreśla Katarzyna Fojcik, naczelnik miejskiego Wydziału Edukacji.
Magdalena Czarzyńska-Jachim, wiceprezydent Sopotu, także nie widzi innej możliwości niż aplikowanie o środki. ‒ I tak w znacznej mierze finansujemy oświatę, bo subwencja pokrywa ok. 60 proc. wszystkich kosztów. Dodatkowo tylko w drugiej połowie tego roku szkolnego przeznaczyliśmy 100 tys. zł na konsultacje dla uczniów klas podstawowych i ponadpodstawowych. Wydaliśmy także 200 tys. zł na wsparcie psychologiczne – uzupełnia.
Samorządy, w których zajęcia miały już miejsce, uspokajają, że pieniądze napływają po złożeniu wniosku. ‒ Otrzymaliśmy 8680 zł – mówi Elżbieta Jaworska. MEiN wyjaśnia, że w pierwszej turze, czyli za zajęcia w tym roku szkolnym, zostało już wypłacone 437 780 zł.
Pula dodatkowych lekcji jest za mała – obawiają się szkoły