Opłaty w niektórych placówkach spadły nawet o 65 proc., jednak kosztem zajęć dodatkowych.
Coraz więcej maluchów idzie do przedszkoli / Dziennik Gazeta Prawna
Alina Kozińska-Bałdyga wiceprezeska Federacji Inicjatyw Oświatowych / Dziennik Gazeta Prawna
Joanna Berdzik wiceminister edukacji / Dziennik Gazeta Prawna
Większość placówek ograniczyła zajęcia sportowe, językowe i taneczne / Dziennik Gazeta Prawna
Rodzice w bardzo różnym stopniu skorzystali na programie „Przedszkole za złotówkę” – wynika z najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli. Wszystko dlatego, że wysokość opłat pobieranych przez przedszkola do 31 sierpnia 2013 r. była bardzo zróżnicowana i wynosiła od 1,12 zł (w gminie Książ Wielkopolski) do 6,10 zł (w Opolu) za godzinę korzystania z wychowania przedszkolnego.
W konsekwencji, w Książu Wielkopolskim średnia miesięczna opłata rodziców od września 2012 r. do stycznia 2013 r. wynosiła 40 zł, a od września 2013 r. (po reformie) – 34 zł. A więc rodzice zaoszczędzili na zmianach 15 proc. Ale już np. w Opolu rodzice płacili średnio miesięcznie aż 185 zł, a od września 2013 r. – już tylko 64 zł. To już o 65 proc. mniej. Podobnie jest w Sopocie (62 proc. mniej) czy w Tczewie (57 proc.). NIK sprawdziła efekty funkcjonowania nowej ustawy o systemie oświaty, zgodnie z którą za pobyt dziecka w placówce w czasie przekraczającym zakres bezpłatnej opieki rodzice płacą nie więcej niż 1 zł za godzinę w 21 gminach z siedmiu województw.
Mniejsze opłaty to mniejsze dochody dla gmin. W przypadku 21 z nich, które NIK wzięła pod lupę, mowa o stratach w wysokości łącznie 6,5 mln zł w okresie od 1 września do 31 grudnia 2013 r. – Jest to nowe zadanie dla gmin i dotacje, które otrzymujemy, są niewystarczające. Zakres opieki przedszkolnej się zwiększa i na to pieniędzy nie ma. W ostatnich latach w mojej gminie odnotowałem trzykrotny wzrost kosztów prowadzenia przedszkoli – przekonuje Marek Olszewski, wójt Lubicza i wiceprzewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP.
Ale NIK wskazuje, że w zamian za niższe dochody do gmin zaczęły płynąć dotacje z budżetu państwa. Skontrolowane gminy otrzymały 15,5 mln zł. To ponaddwukrotność utraconych przez nie dochodów. Nadwyżka wiąże się m.in. z przygotowywaniem gmin do zapewnienia miejsc wszystkim cztero- i trzylatkom w przyszłości. Do 1 września 2017 r. wszystkie dzieci w wieku od trzech do pięciu lat muszą mieć zapewnione miejsca w przedszkolach.
Marek Olszewski odbija piłeczkę. – Wszystko zależy od tego, czy przed wprowadzeniem zmian przedszkole kosztowało np. 3,40 zł, czy 90 gr. Gminy, w których opłaty były niskie, zyskały na tych dotacjach. Z wyliczeń samorządów wynika, że tam, gdzie opłata była w okolicach 2 zł, rządowa dotacja wyrównywała ubytek finansowy – przekonuje. Dodaje, że podstawowym problemem jest przekazywanie pieniędzy w formie dotacji, a nie subwencji. – Subwencje można by przeznaczyć nie tylko na wydatki bieżące, lecz także na modernizację budynków i inwestycje – wskazuje wójt.
NIK stwierdziła, że w połowie zbadanych gmin wójtowie mieli problemy z organizacją zajęć dodatkowych. „Wielu z nich miało trudności z interpretacją nowych przepisów dotyczących zasad finansowania tych zajęć oraz wykorzystania i rozliczania dotacji budżetowej. Nie wszystkim udało się też pokonać niechęć wykwalifikowanych nauczycieli, prowadzących wcześniej zajęcia dodatkowe za pośrednictwem prywatnych firm, do podjęcia pracy w przedszkolach za wynagrodzeniem, jakie wynika z Karty nauczyciela. Konieczność rezygnacji z niektórych zajęć dodatkowych ograniczyła ofertę edukacyjną przedszkoli i spotkała się ze sprzeciwem rodziców” – stwierdzają kontrolerzy. Porównując obecnie dostępne rodzaje zajęć z rokiem szkolnym 2012/2013, zakres dodatkowej oferty zmniejszył się w jednej czwartej przedszkoli. Ograniczenia dotyczyły najczęściej kółek tanecznych, sportowych oraz języka angielskiego.
Najwyższa Izba Kontroli zwraca też uwagę na niedostateczną kontrolę nad przedszkolami niepublicznymi. Ramowy statut publicznego przedszkola określa przykładowo, że liczba dzieci w oddziale nie może przekraczać 25, podczas gdy żadne przepisy nie ustanawiają takiego limitu dla oddziałów w placówkach niepublicznych. Podobnie jest z wymogiem prowadzenia dla każdego oddziału dziennika zajęć, który dotyczy tylko przedszkoli publicznych. „W przedszkolach niepublicznych sprzyja to powstaniu ryzyka niewłaściwej realizacji zadań oświatowych bądź [...] niemożności sprawowania efektywnego nadzoru pedagogicznego przez kuratorów oświaty” – czytamy w raporcie. Jest to tym bardziej niepokojące, że – jak zwraca uwagę NIK – w ostatnich latach przybywa w Polsce przedszkoli niepublicznych, a ubywa placówek publicznych.
OPINIA
Przedszkole za złotówkę było tylko pozorną zmianą. Nie dotknęła ona istoty problemu ani nie dokonała takich przemian, które są potrzebne. Problem, czy dzieci mogą mieć karate i chiński, za które płacą rodzice, nie jest tak istotny. Może obecnie jest taniej dla niektórych rodziców, ale nie podniosło to jakości edukacji najmłodszych dzieci. Ani nie zmieniło systemu, który dziś wymaga innego podejścia w sposobie finansowania i organizacji. Powinny się tym zajmować głównie organizacje pozarządowe przy współudziale rodziców.
Obecnie wszystko zależy od nauczyciela: jeżeli ten jest dobry, to świetnie, ale bywają nie najlepsi. Wtedy rodzice nie mają wpływu ani na nich, ani na sposób wychowania dziecka, mogą co najwyżej przenieść je do innej placówki. Tymczasem to akurat przestrzeń, w której zaangażowanie opiekunów mogłoby przyczynić się do aktywizacji lokalnej społeczności, jaką tworzą, oraz stworzyć platformę do dialogu z samorządem na temat sposobu edukacji. Dochodzi do wielu pozytywnych zmian, przede wszystkim na poziomie lokalnym, z inicjatywy samorządów i kierownictwa przedszkoli, ale to nadal za mało. KK
OPINIA
Przedszkola za złotówkę pomimo kontrowersji, jakie początkowo wywołały, po roku okazały się sukcesem. Rodzice wówczas protestowali, wskazując, że nie mogą wykupić dodatkowych, odpłatnych zajęć. Obecnie wszyscy zaakceptowali to rozwiązanie. Z jednej strony opiekunowie zobaczyli, że edukacja przedszkolna jest realnie tańsza, z drugiej, że oferta edukacyjna – naszym zdaniem – pomimo ich obaw się nie pogorszyła.
Najbardziej straciły firmy, które organizowały zajęcia dodatkowe w przedszkolach. I to one najbardziej protestowały. Szczególnie w dużych miastach, gdzie ten biznes był bardzo rozwinięty. Zaś wprowadzane przez nas zmiany pokazały, jak silny był ten proceder.
Również samorządy nie zgłaszają się do nas ze skargami, że z tego powodu pogorszyła się ich sytuacja finansowa. Przede wszystkim otrzymały większą dotację, a przy okazji dostały również pieniądze na dzieci uczęszczające tylko pięć godzin do klas przedszkolnych w ramach podstawy programowej.
Został też osiągnięty podstawowy cel: wyrównanie szans dzieci. W przypadku upowszechnienia wychowania przedszkolnego istotna jest nie tylko dostępność, lecz także cena. Dla części rodziców przeszkodą były wysokie wydatki związane z opieką przedszkolną, które mogły stanowić przeszkodę w wysłaniu dziecka do takiej placówki.
Pozytywną stroną tej całej debaty o przedszkolach było zdefiniowanie albo raczej doprecyzowanie zadania, jakie stoi przed tymi placówkami. Zostało wyraźnie powiedziane, że zajęcia plastyczne i wychowanie muzyczne leżą w zakresie podstawowych obowiązków wychowawców przedszkolnych. A zatem są dostępne dla wszystkich dzieci, a nie tylko tych, których rodzice zapłacą za dodatkowe zajęcia. Dla nas zaskoczeniem było to, że do tej pory nie wszystkie przedszkola organizowały zajęcia w takiej formie.
Ponadto został wprowadzony do podstawy programowej w przedszkolach – na razie w zerówkach, a sukcesywnie będzie się pojawiał w kolejnych etapach edukacji przedszkolnej – język obcy jako obowiązkowy. Najprawdopodobniej najczęściej będzie to język angielski, ale może też być inny, np. niemiecki. W części przedszkoli takie lekcje są już obecnie realizowane dla wszystkich chętnych i to za złotówkę. Od przyszłego roku język obcy będzie obowiązkowy dla wszystkich najstarszych przedszkolaków.