Czy posiedzenie sejmowej podkomisji ds. nauki i szkolnictwa wyższego rozwieje wątpliwości wobec Narodowego Programu Kopernikańskiego?
Czy posiedzenie sejmowej podkomisji ds. nauki i szkolnictwa wyższego rozwieje wątpliwości wobec Narodowego Programu Kopernikańskiego?
Posiedzenie (ma się odbyć w piątek) jest konieczne, podkreśla opozycja, bo rząd bagatelizuje temat, a po cichu pracuje nad powołaniem ogromnej machiny naukowej z instytucjami rozsianymi po Polsce i na świecie, która będzie dysponowała olbrzymimi środkami i uprawnieniami, m.in. do nadawania stopni naukowych. Na czele nowej insynuacji, która będzie kształciła przyszłe elity, będzie stał jeden dyrygent – sekretarz generalny. A szkoła będzie podporządkowana woli polityków i pozbawiona autonomii.
Dla polityków obozu władzy nie ma jednak problemu. – Projekt jest na początkowym etapie. Za wcześnie, by dyskutować na temat szczegółów – mówi Michał Wypij (PiS).
Barbara Nowacka (KO), również zasiadająca w podkomisji ds. nauki, protestuje. – To nie są plotki, tylko dokument, który wyszedł z ministerstwa. Jest groźny, bo pokazuje, jak władza chce budować alternatywne elity i pompować pieniądze w „jakąś” naukę – ocenia.
Resort pytany o zarzuty wobec Narodowego Programu Kopernikańskiego odpowiada tak: „Projekt został ujawniony, zanim oficjalnie mogliśmy przedstawić go środowisku naukowemu i w dodatku został niesłusznie powiązany z rzekomą likwidacją PAN. Ostateczny kształt projektu będzie konsultowany w odpowiednim czasie z przedstawicielami środowiska, podobnie jak wszystkie inne projekty ustaw przygotowywanych przez ministerstwo. I wtedy będziemy mogli mówić o szczegółach”. Zadaliśmy też pytanie o obecność ministra Czarnka na posiedzeniu, gdyż opozycja obawia się, że ten na nie nie przybędzie. Do czasu zamknięcia wydania odpowiedź nie nadeszła.
Jeden dyrygent
Zbigniew Dolata (PiS) z sejmowej podkomisji oraz komisji edukacji, nauki i młodzieży ma diagnozę sytuacji. – Zamieszanie, które obserwujemy, to odruchy obronne części pracowników PAN. Nie ulega wątpliwości, że potrzebne są nowe impulsy dla polskiej nauki, by dołączyła do czołówki światowej. Owszem, mamy osiągnięcia, ale biorąc po uwagę potencjał kraju, nie w pełni go wykorzystujemy – mówi. Dodaje, że do uruchomienia programu potrzeba nie tylko ogromu pieniędzy, ale i nowego systemu ich dystrybucji, bo bywa, że są przejadane. – Nowa struktura, nowi ludzie dają szansę na nowe spojrzenie na naukę – podkreśla.
Profesor Maciej Duszczyk, były prorektor UW, a obecnie członek Komitetu Polityki Naukowej, ciała doradczego przy resorcie edukacji i nauki, mówi, że częściowo zgadza się z postawioną diagnozą. – Nie wykorzystujemy w pełni potencjału polskiej nauki – ocenia. Dodaje, że granty dostaje dziś ograniczona liczba osób. Problemem nie jest jednak zła struktura czy zła wola, lecz ograniczone środki takich instytucji jak NCN. – Dla mnie w pomyśle NPK problemem głównym jest to, że obchodzi on to, na czym zasadzać powinno się uprawianie nauki: transparentność i brak związków z polityką. Boję się ideologizacji nauki, bo za polityką zawsze podąża jakaś ideologia. Dziś jest ona związana z poglądami partii prawicowych, jutro może być lewicowych – podkreśla. Zwraca uwagę na sekwencję zdarzeń, do których doszło w ostatnich tygodniach: – Ingerencja w listę czasopism, potem Pakiet Wolności Akademickiej. Teraz projekt kopernikański. I nie jest to kwestia oporu środowiska wobec władzy PiS, bo wśród obecnych krytyków tych rozwiązań są sympatycy obecnej władzy – zauważa.
Narodowy Program Kopernikański powoła do życia m.in. Międzynarodową Akademię Kopernikańską (pisaliśmy o tym: Nowy ład czy przewrót w nauce? nr 66/2021), która w zamyśle ma być ogromną instytucją naukową współpracującą z placówkami o różnej specyfice w całym kraju. Obejmie m.in. Szkołę Wyższą im. Mikołaja Kopernika z kolegiami w sześciu różnych miastach, Centrum Badawcze Mikołaja Kopernika czy Polski Instytut Naukowo-Kulturalny (patrz infografika). Wchłonie też istniejące instytucje, m.in. Krajową Szkołę Administracji Publicznej i Polską Agencję Kosmiczną.
Wszystkie jednostki będą miały jednego dyrygenta – sekretarza generalnego. To on zadecyduje m.in. o wyborze kierowników tych placówek. Sekretarz generalny powoła dyrektorów Centrum Badawczego czy Polskiego Instytutu Naukowo-Kulturalnego. Będzie decydował też o rektorach Szkoły Głównej im. Mikołaja Kopernika, poza pierwszym, którego wybierze minister nauki. Szkoła wyższa będzie pozbawiona autonomii – nie dość, że rektor będzie z nadania, to nie będzie w niej rady uczeni, organu złożonego z profesorów i studentów biorących udział w podejmowaniu kluczowych decyzji.
W dużej mierze projekt ustawy o NPK powiela rozwiązania ustawowe, które regulują Polską Akademię Nauk. Profesor Ireneusz Sadowski z Instytutu Studiów Politycznych PAN przepuścił trzy pierwsze rozdziały projektu ustawy o NPK przez program antyplagiatowy, porównując go z ustawą z 2010 r. o PAN. Zgodność treści dotyczyła 30 proc. tekstu. Najdłuższy powtórzony ciąg to 64 wyrazy. MAK powiela w niektórych miejscach strukturę i zadania powierzone PAN, np. współpracę międzynarodową z innymi jednostkami. Stąd obawa, że PAN zostanie zdublowana albo wygaszona przez stopniowe odbieranie pieniędzy i zadań.
Huczne urodziny
Na uruchomienie MAK z podległymi jej jednostkami potrzebne będą duże pieniądze. Naukowcy zachodzą w głowę, skąd rząd planuje je uzyskać i czy nie uszczupli to funduszy dla nich. MEiN ucieka od odpowiedzi, podkreślając, że co prawda przygotowuje hołd na 550. rocznicę urodzin Mikołaja Kopernika, ale o kosztach za wcześnie mówić.
Istnieje obawa, że środki na NPK uszczuplą fundusze innych jednostek
Akademicy boją się, że dostaną rykoszetem.
– Realna jest obawa, że nakłady związane z realizacją NPK obciążą budżet nauki i szkolnictwa wyższego, co skutkowałoby istotnym pogorszeniem sytuacji dotychczas istniejących instytucji – alarmuje w stanowisku prof. Zbigniew Marciniak, przewodniczący Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
Rząd uspokaja, że nowa instytucja nie uszczupli finansów na pozostałe. Co innego wynika jednak z projektu ustawy o NPK. Wprost wskazuje, że plany zostaną sfinansowane z części budżetowej na szkolnictwo wyższe i naukę.
– Natomiast MAK – co nie jest bez znaczenia – zostanie wręcz objęty odrębną częścią budżetową – wyjaśnia prof. Marek Ratajczak, były wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego. Trudno więc na razie o szczegółowe wyliczenia.
– Biorąc jednak pod uwagę skalę przedsięwzięć, chodzi o wydatki rzędu kilkuset milionów złotych. Pytanie, czy byłyby to dodatkowe środki ponad to, co otrzymałyby pozostałe objęte finansowaniem z budżetu państwa składowe polskiej nauki i szkolnictwa wyższego, czy też środki dla MAK zostałyby częściowo wygospodarowane z już dostępnej puli. No i jak dalece zasady finansowania MAK miałyby być preferencyjne w stosunku do pozostałych podmiotów – zaznacza prof. Marek Ratajczak.
Jednak prof. Stanisław Karpiński, członek zespołu doradczego ds. rozwoju szkolnictwa wyższego i nauki, uspokaja, mówiąc, że ten rząd ma umiejętność znajdowania pieniędzy na swoje projekty. – Nie widzę większego problemu z pozyskaniem środków na NPK. Wystarczy kilka przesunięć w ustawie budżetowej. Są instytucje, które nie wydadzą wszystkich środków, jakie mają do dyspozycji. Jak Narodowe Centrum Badań i Rozwoju: jego roczny budżet to 7,5 mld zł, a wydawał w ostatnich 10 latach tylko do 5 mld zł. Tę niewykorzystaną część można by przesunąć na taki projekt jak MAK – podpowiada.
Natomiast dla prof. Duszczyka ten projekt – budowa alternatywnej, równoległej do PAN akademii – choć można go w krótkiej perspektywie finansować, np. ze środków unijnych, nie ma wielkiego sensu.
– Program kopernikański w tej formie, być może, zostanie wprowadzony i… umrze za jakiś czas w kąciku. To jest archaizm, który ma szansę sprawdzić się tylko w krajach centralnie planowanych, do których Polska szczęśliwie już nie należy – ocenia.
Dalsze plany
Czy podczas posiedzenia podkomisji padną konkrety, rozpocznie się dialog? Jak się dowiadujemy, już ostatnie spotkanie zwołane z inicjatywy ministra Czarnka w ubiegły piątek przebiegało w trudnej atmosferze.
Jak oceniają politycy PiS, to środowisko naukowców jest częściowo oporne na dialog. – Nie rozumiem uprzedzających krytycznych głosów. Pojawiają się z automatu, w miejsce dyskusji. Jestem członkiem komisji edukacji i nauki od 15 lat. I nigdy nie słyszałem, że polska nauka jest genialna i nic nie należy w niej zmieniać – mówi poseł Dolata.
Magdalena Sroka, rzeczniczka Porozumienia, pytana o ocenę prac nad NPK, odpowiada, że gdy ministrem nauki był Jarosław Gowin, prowadził przy okazji reformy szkolnictwa wyższego szeroki dialog ze środowiskiem. – I tu też nie wyobrażamy sobie innej sytuacji – mówi.
Politycy PiS przekonują, że nie ma mowy o autorytarnych zapędach. – Naukowców, którzy uznają, że dla ich rozwoju korzystniejsza jest praca w PAN czy strukturach uczelnianych, nikt nie będzie zmuszał, by angażowali się w nową strukturę – słyszymy. Ale przyznają, że projekt jest nastawiony na konkurencję z PAN. – Konkurencja jest zawsze motorem postępu, z korzyścią dla kraju – mówią.
Jak wybrnąć z impasu w rozmowach o przyszłości polskiej nauki? Nasi rozmówcy przyznają, że dziś poziom nieufności miedzy resortem a środowiskiem jest tak duży, że może być to trudne.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama