Uważają, że powinni być grupą szczepioną priorytetowo, ale akcję testowania na obecność koronawirusa zbojkotowali – uznali ją za bezsensowną

Ruszyły stacjonarne lekcje klas I–III. Jednak obawy, które towarzyszyły od tygodni rodzicom, dyrektorom i nauczycielom, pozostały. To dlatego na pytanie, czy chcieliby się zaszczepić przeciwko COVID-19 w pierwszym możliwym terminie, 71,5 proc. nauczycieli zapytanych na prośbę DGP przez Ogólnopolskie Forum Oświatowe Nauczycieli i Dyrektorów odpowiada twierdząco. I aż 81,5 proc. przyznało, że nauczyciele powinni być grupą zawodową szczepioną priorytetowo. Zwłaszcza osoby pracujące na świetlicy, które najprawdopodobniej będą stykać się w kolejnych dniach przed lub po lekcjach z dziećmi z różnych klas.
Tymczasem jeszcze w piątek minister Michał Dworczyk rozwiał ich nadzieje. Szef KPRM informował, że firma Pfizer w najbliższych tygodniach w sposób znaczący zmniejszy dostawy szczepionki do Polski i innych krajów europejskich. Zapytany, czy w związku z tym będzie możliwe dodanie nauczycieli do grupy pierwszej – seniorów, których szczepienia mają ruszyć pod koniec stycznia, odpowiedział: „Na tym etapie dodawanie do grupy seniorów powyżej 70. roku życia kogokolwiek, zwłaszcza w sytuacji informacji o zmniejszeniu dostaw, jest niemożliwe”.
– Uważam, że wszystko jest jedną wielką prowizorką. Szafuje się zdrowiem uczniów, ich rodzin oraz nauczycieli. Bezpieczeństwa tych ostatnich w ogóle nie bierze się pod uwagę – mówi pytany przez nas pedagog. Kolejni przekonują, że większość chce wrócić do szkoły, jednak po uprzednim zaszczepieniu. Obawiają się bowiem powtórki z września i października, kiedy po wakacyjnych kontaktach i wyjazdach uczniowie wrócili do szkół, co skończyło się wzrostem zachorowań.
Zebrane przez forum statystyki pokazują jednocześnie, że ponad 28 proc. nauczycieli nie chce się szczepić. – Jestem ozdrowieńcem, według dotychczasowych doniesień mam odporność na kilka miesięcy, więc decyzję o szczepieniu przesuwam na koniec wakacji – słyszymy. Są też inne, bardziej dosadne głosy: „Brakuje mi wiedzy na temat tej szczepionki, boję się powikłań z powodu krótkiego czasu jej testowania”, „Jak można zaszczepić się nieznaną i niezbadaną wystarczająco substancją! To niepoważne! Nawet część medyków się wstrzymuje, są też plany wypłacania odszkodowań za skutki niepożądane”, „Nauczyciele, bez względu na to, na jakim etapie edukacji pracują, mogą czuć się zmuszeni do szczepienia nawet wbrew swojej woli. Niektórzy za jakiś czas pewnie zrobią to z obawy przed utratą pracy”. Dlatego, jak przekonują pytani przez forum, ogłaszanie odgórnie pierwszej, drugiej czy kolejnej grupy jest złym pomysłem. – Każdy powinien mieć wybór. Pracownicy sklepów są równie mocno, jeśli nie bardziej, narażeni na kontakt z chorobą, a nie są uwzględniani jako priorytet – podkreślają.
Marta Florkiewicz-Borkowska, nauczycielka ze szkoły podstawowej w Pawłowicach na Śląsku, przekonuje, że w sprawie szczepień środowisko nauczycieli jest tak samo podzielone, jak całe społeczeństwo. – Przeszłam COVID-19 i wiem, z czym to się je. Jeśli mój lekarz rodzinny doradzi mi szczepienie, to tak zrobię. Na razie jednak wystarczy mi fakt, że jestem ozdrowieńcem – mówi. Dodaje, że decyzja nie jest łatwa. Z jednej strony ma wątpliwości co do szczepionki, z drugiej wie, że jest w grupie ryzyka, bo pracując z dziećmi, styka się z potencjalnymi nosicielami wirusa.
Jolanta Lubińska, dyrektor podstawówki w Wielkopolsce, również dopiero dochodzi do siebie po chorobie. – COVID oszczędził moje płuca, ale nie był łaskawy dla serca – mówi krótko. Zakaziła się w szkole. Wie więc, z jakim ryzykiem wiąże się powrót do nauki stacjonarnej. Jest przekonana, że każdy nauczyciel powinien mieć możliwość zaszczepienia się. Inaczej rozpoczęcie lekcji w klasach oznacza szafowanie ludzkim zdrowiem. – Osobną kwestią jest, ilu nauczycieli skorzystałoby z tej możliwości. Gdy chodziło o ostatnie testy na koronawirusa, 50 proc. pracowników szkoły odmówiło pobrania od nich wymazu – dodaje.
Podobne statystyki odnotował u siebie Dariusz Zalewski, dyrektor szkoły w Kartuzach. Przetestowało się niespełna 60 proc. nauczycieli, choć pierwotnie taką chęć deklarowało 90 proc. Skąd zmiana? – Nie widzieli sensu akcji, która daje wynik tylko tu i teraz, a przez to w żaden sposób nie przekłada się na wzrost bezpieczeństwa w szkołach – tłumaczy. Jego zdaniem w przypadku szczepień jest inaczej. – Oczekiwania były i są ogromne, żeby przy stacjonarnym nauczaniu pedagodzy, którzy czują się zagrożeni, mieli możliwość ochronienia w ten sposób siebie i bliskich.
Podobnie uważają inni dyrektorzy. Marek Krukowski ze szkoły w Lublinie wylicza, że na testy zgłosiło się 20 z 60 nauczycieli mających kontakt z klasami I–III. – Gdyby jeszcze chodziło o testy na obecność przeciwciał, taka wiedza byłaby cenniejsza. A w tej sytuacji nauczyciele, którzy mają obawy o swoje zdrowie, nie mają żadnego zabezpieczenia. Mam nadzieję, że nie zacznie się fala L4 – dodaje. ©℗
71,5 proc. pytanych nauczycieli chce się zaszczepić jak najszybciej