Smutny raport o szkołach. Cyfrowa rewolucja w edukacji to wciąż odległa przyszłość. Tylko połowa podstawówek i nieco ponad połowa gimnazjów ma dostęp do szerokopasmowego internetu.
W Unii Europejskiej gorzej niż w Polsce jest tylko w Grecji, gdzie na jednego peceta przypada 21 dzieci, w Rumunii – 13, we Włoszech – 12 i w Bułgarii – 9 (w Polsce – 8). Tak wynika z opublikowanego właśnie raportu ITU, Międzynarodowej Unii Telekomunikacyjnej działającej pod auspicjami ONZ.
Dokument ten zawiera też informacje dotyczące liczby szkół podłączonych do internetu. Niestety, również w tym przypadku nie mamy się czym chwalić. Polska z 81 proc. placówek mających jakikolwiek dostęp do sieci daleko odbiega od unijnej średniej – w wysokości 95 proc.
ITU nie podało danych dotyczących dostępu szkół do szerokopasmowego internetu. Ale Ministerstwo Edukacji Narodowej poinformowało nas, że w Polsce na prawie 21 tys. szkół podstawowych tylko 53,2 proc. ma łącze o przepustowości co najmniej 2 Mb/s. Według MEN jednak nieco więcej, niż podaje ITU, bo 87,9 proc. szkół ma w ogóle dostęp do internetu. Według resortu edukacji, 17,6 tys. placówek posiada pracownie komputerowe. Eksperci uważają, że co prawda informacje podawane przez MEN są świeższe (ITU zbierało dane na przestrzeni kilku lat), ale tak czy siak o informatyzacji polskich szkół nie da się powiedzieć wiele dobrego.
Dr Justyna Jasiewicz z Instytutu Informacji Naukowej i Studiów Bibliologicznych Uniwersytetu Warszawskiego uważa, że w polskich placówkach jest jeszcze gorszy problem niż brak sprzętu i zbyt słaby dostęp do szybkiego internetu. Upatruje go w tym, że młodzież nie jest tam przygotowywana do korzystania z nowych technologii.
– Wśród kadry powszechne jest przekonanie, że owszem, internetu młodzież powinna używać, ale na zajęciach pozalekcyjnych i informatyce – tłumaczy Jasiewicz. Dodaje, że komputery są zamknięte w salach, do których uczniowie nie mają wstępu w czasie przerw, a ze szkolnej sieci Wi-Fi często mogą korzystać tylko nauczyciele.
Jej zdaniem niepokojące jest też to, że MEN nie zbiera danych dotyczących liczby placówek, które wykorzystują internet w procesie edukacji. Według ITU w ten sposób naucza tylko 69 proc. podstawówek i gimnazjów w Polsce. Resort nie wie także, ile szkół wykorzystuje komputery do nauczania innych przedmiotów niż informatyka.
Są oczywiście również nauczyciele, którzy starają się przełamywać stereotyp nienowoczesnej szkoły. – Jedna z nauczycielek języka obcego pokazywała uczniom na przykład, jak korzystać ze słownika internetowego poprzez smartfon, łamiąc w ten sposób regulamin szkoły, który zabrania używania takich urządzeń w trakcie lekcji – podkreśla Jasiewicz.
Z kolei Rafał Kupracz z gimnazjum w Płochocinie zaznacza, że komputery są chętnie wykorzystywane przez nauczycieli matematyki. – W ten sposób przez jedną godzinę w tygodniu uczniowie w grupach wykorzystują programy sieciowe do nauki tego przedmiotu – wyjaśnia Kupracz. Dodaje jednak, że co prawda szkoła posiada także oprogramowanie do nauki chemii, fizyki, biologii i języków obcych, ale nie jest ono wykorzystywane. Dlaczego? – Jest zbyt duże obłożenie jedynej pracowni komputerowej. Powinno być ich więcej, ale nie ma warunków lokalowych, aby je stworzyć – kwituje Kupracz.