LG, Samsung, Siemens, Orange, France Telecom – z tymi koncernami współpracujemy. Politechnika kooperuje z dziesiątkami firm, nierzadko z globalnymi koncernami - mówi Prof. Jan Szmidt, rektor Politechniki Warszawskiej.

Każdy naukowiec powinien popracować w biznesie?

Tylko współpraca z firmami zagwarantuje, że po 2020 r. nasze laboratoria nie będą świeciły pustkami. Dlatego na Politechnice Warszawskiej myślimy tak: nie jest ważne, do jakiej uczelni wpłynie zlecenie od przedsiębiorcy, wykonajmy je wspólnie, wykorzystując nasze kompetencje.

W tej perspektywie finansowej Politechnika Warszawska na blisko 40 projektów pozyskała ponad 1,2 mld zł. To rekord wśród uczelni. Kiedy te inwestycje przyniosą zwrot z kapitału?

Nie robiliśmy takich analiz, bo w moim przekonaniu i zgodnie z moją wiedzą trudno o precyzyjne, wiarygodne prognozy. Eksperci z krajów mających najwyższą dynamikę rozwoju innowacji – Irlandii, Holandii, Wielkiej Brytanii, Niemiec – mówią, że inwestowanie w naukę to proces, który może przynieść efekty za 7–10 lat. Dziś postęp technologiczny jest tak szybki, że nie wiadomo, jak się będzie rozwijała technika za dekadę, trudno więc jednoznacznie określić te efekty. Ponadto u nas wciąż trwa proces inwestycji. Rozpoczynamy realizację czterech projektów. Powstanie Warszawska Przestrzeń Technologiczna-Centrum Zarządzania Innowacjami i Transferem Technologii. Budujemy skrzydło Wydziału Transportu z nowoczesnymi laboratoriami, rozbudowujemy Wydział Elektroniki i Technik Informacyjnych, a przed nami największe wyzwanie – budowa Centrum Zaawansowanych Materiałów i Technologii, czyli CEZAMAT. Otworzymy je w 2015 r. Będzie najnowocześniejsze w tej części Europy.

Celem centrum będzie praca na rzecz gospodarki i przedsiębiorstw. Ile będzie kosztowało i czym się zajmie, na rozwiązania z jakich dziedzin będzie mógł liczyć przemysł?

Dostaliśmy na jego budowę 100 mln euro, czyli trochę ponad 400 mln zł. Ale już wiemy, że jeśli chcemy je dobrze wyposażyć, to kwota będzie dużo wyższa. Dlatego czekamy na nowe rozdanie funduszy z UE. Centrum będzie się zajmowało przygotowywaniem rozwiązań dla gospodarki. Będą tu także wytwarzane nowoczesne technologie na potrzeby energetyki jądrowej, wydobycia gazu z łupków. Także technologie związane z automatyką, robotyką, sensoryką, wszystkim, co ma podnieść jakość życia i zdrowia człowieka, w końcu na potrzeby bioinżynierii czy technologii kosmicznych. Pracować nad nimi mają eksperci z najlepszych instytutów z Polski i Europy. Bo rolą centrum będzie też konsolidacja świata nauki.

Nawiązanie kontaktów z przedsiębiorstwami to także pana rola?

Podpisałem w tym roku kilkanaście umów partnerskich z firmami, które będą przyjmowały studentów na staże i płaciły im za nie, a także zamawiały w PW potrzebne im rozwiązania.

To pan znajduje firmy czy firmy pana?

Różnie. Ostatnio to my się zwróciliśmy do firmy zbrojeniowej Mesko. Uważamy, że mamy kompetencje do zbudowania systemu obrony powietrznej kraju, w ramach programu modernizacji polskiej armii. Już uruchamiamy studia doktoranckie pod zapotrzebowania tych zakładów. Byliśmy też w LG, Samsungu, współpracujemy z Siemensem, Orange, France Telecom. W sumie pracujemy dla dziesiątek firm, nierzadko globalnych koncernów.

Czy zgadza się pan na zatrudnianie pracowników naukowych politechniki w innych firmach?

Jestem zdania, że każdy pracownik naukowy powinien mieć w swoim życiu doświadczenie we współpracy z przemysłem. To zmienia optykę.

Minister nauki Barbara Kudrycka uważa, że naukowców bardziej zmotywuje do współpracy z firmami uwłaszczenie. Jak pan ocenia ten projekt?

Jesteśmy umówieni na rozmowę w tej sprawie. W obecnym kształcie projekt jest nieprzemyślany i może przynieść więcej szkód niż dobrego. Choć cel jest szczytny. Pani minister chce zmotywować naukowców, by zabiegali o implementacje swoich prac, bo dzięki temu będą mieli korzyści finansowe. I bezsprzecznie powinni mieć. Ale nie kosztem uczelni i innych badaczy.
Przecież naukowiec, który przez uwłaszczenie zostanie właścicielem technologii, pracował nad nią w laboratorium i na aparaturze uczelni, często nie płacąc za to. Pracował nie sam, ale z zespołem. Będzie właścicielem czegoś, do czego w dużej części nie tylko on ma prawa. To złożony system i delikatna materia.

Rozumiem, że proponuje pan, by zyski były dzielone pomiędzy naukowca, uczelnię, zespół badawczy?

O ile nie są to opracowania autorskie, to tak. Oczywiście PW jest gotowa naukowcowi czy grupie badaczy wynająć laboratoria, za które zapłacą. Wówczas nie stanie w kolejce do podziału zysków z ich pracy. W innych przypadkach np. 50 proc. powinna otrzymywać uczelnia, pozostałą część naukowcy.

Prowadzisz firmę? Opisz nam swoją historię i wygraj udział w elitarnej debacie! Weź udział w konkursie „Moja droga do wolności gospodarczej” i podziel się z nami swoimi doświadczeniami. Szczegóły tutaj.