Dziś o licencjacie, w telegraficznym stylu, bo mam mało miejsca, czego nie lubię.
1. To nie licencjat sam w sobie jest zły. Zły jest system edukacji, polska szkoła. Jeśli studiować idą niedouczeni analfabeci (niemal), to żadna organizacja nauki – choćby niebiańska – nie będzie im pasować.
2. No, zwłaszcza że są kraje, w których taki dwuetapowy system edukacji działa. W niektórych nawet tak dobrze, że ich uniwersytety zajmują czołowe miejsca w światowych rankingach (USA, Anglia).
3. Weszliśmy w licencjaty między innymi dlatego, że chcieliśmy prymusom dorównać. A także sprawić, żeby nasze dyplomy wyższych uczelni były porównywalne do tych zagranicznych. Wtedy nasi absolwenci nie będą musieli swoich dyplomów nostryfikować. Temu miało służyć wejście Polski do procesu bolońskiego (porozumienie o utworzeniu Europejskiego Obszaru Szkolnictwa Wyższego).
4. Ale i to udało nam się zepsuć. Zamiast jednego spójnego systemu mamy kilka. I bałagan, jak zwykle.
5. I już nie wiadomo, kto ma jakie wykształcenie – stary podział na podstawowe, zawodowe, średnie i wyższe przestał odpowiadać rzeczywistości. Bo co z gimnazjalnym? I jeśli ten, który zrobił licencjat, ma wykształcenie wyższe, to jakie ma ten, który zrobił studia magisterskie, ale nie obronił pracy?
6. Jedno jest pewne: z licencjatem czy bez dyplom polskiej wyższej uczelni niewiele już znaczy. Za co możemy sobie sami pogratulować.