Urzędnicy, którzy przyznawali unijne dofinansowanie, nie mają wątpliwości: przedszkole to nie klub dziecięcy, musi być zgłoszone do gminy. Osoby, które nie dopełniły tego obowiązku, są zagrożone zwrotem dotacji.
Jak zarejestrować niepubliczne przedszkole / Dziennik Gazeta Prawna
To zła wiadomość dla wielu przedsiębiorców, których placówki nie zostały zarejestrowane, bo nie udało się spełnić rygorystycznych wymogów przeciwpożarowych lub sanitarnych. Kto tego nie zrobił, złamał prawo. Problem w tym, że do 2010 roku same urzędy przymykały oczy na tę praktykę, traktując unijne przedszkola jako formy alternatywne. Wymóg rejestracji nie obowiązywał w pierwszych konkursach o dotacje z Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki (PO KL). Przedsiębiorcy płacą więc za nie swoje błędy.

Spóźniona rejestracja

Prawie 700 tys. zł ma oddać Urzędowi Marszałkowskiemu Województwa Lubuskiego Beata Ostrycharczyk, właścicielka Rodzinnego Centrum Edukacji i Zabawy Tup Tup z Zielonej Góry. Pod tą nazwą kryje się przedszkole utworzone przez nią w 2009 roku za dotację z UE. Przez pierwsze dwa lata istnienia było ono prowadzone tylko na podstawie zarejestrowanej działalności gospodarczej, bez wpisu do ewidencji gminy. Ten ostatni wymóg w odniesieniu do przedszkoli przewiduje ustawa z 7 września 1991 r. o systemie oświaty (Dz.U. z 2004 r. nr 256, poz. 2572 z późn. zm.).
Beata Ostrycharczyk nie kryje, że nie dopełniła obowiązku, bo miała problemy z uzyskaniem zgód na prowadzenie placówki.
– Sanepid i straż pożarna twierdziły, że lokal spełnia warunki przewidziane dla przedszkola, ale nie wydały ostatecznej decyzji z powodu różnych uchybień, np. braku odpowiedniej listwy podłogowej – tłumaczy.
Urząd marszałkowski zażądał zwrotu dotacji przy ostatecznym rozliczeniu projektu. Jego decyzję podtrzymało Ministerstwo Rozwoju Regionalnego. Nie pomogło wpisanie placówki do ewidencji gminy prawie dwa lata po rozpoczęciu projektu.
– Do tego dnia środki wydatkowane na prowadzenie placówki zostały uznane za niekwalifikowalne i podlegają zwrotowi wraz z odsetkami – podkreśla Marek Kamiński, dyrektor z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubuskiego.

Rygorystyczne wymogi

W podobnej sytuacji, jak Beata Ostrycharczyk, mogą znaleźć się inni przedsiębiorcy.
Jak podkreślają eksperci, poza systemem oświaty w początkowym okresie realizacji PO KL działało wiele miniprzedszkoli tworzonych za dotację z UE.
– Nie były rejestrowane. Wykazywano je jako placówki w stanie organizacji – wskazuje Monika Rościszewska-Woźniak z Fundacji Rozwoju Dzieci im. Komeńskiego. Powód był prosty.
– Przepisy pożarowe i sanitarne były egzekwowane bardzo restrykcyjnie i uzyskanie pozwoleń, bez których gmina nie zarejestruje przedszkola, przedłużało się – tłumaczy Monika Rościszewska-Woźniak.
Wątpliwości dotyczyły przede wszystkim wymogów prawa budowlanego. W małych miejscowościach i na wsiach brakuje lokali, które spełniają wszystkie wymogi. Jedyne dostępne pomieszczenia mieściły się często na pierwszym piętrze, np. w dawnych mieszkaniach służbowych, a straż pożarna nie wydawała zgody na taką lokalizację. Miniprzedszkole musi mieścić się na parterze, bo wtedy za drugie obowiązkowe wyjście ewakuacyjne uznaje się okno.
Na problemy niektórych unijnych placówek z uzyskaniem wpisu do ewidencji gminy przymykali oczy urzędnicy z instytucji wdrażających PO KL. Jak podkreślają eksperci, w pierwszych latach realizacji programu placówki te były traktowane jako formy alternatywne. W najwcześniejszych konkursach o unijne dotacje w ogóle nie było wymogu rejestracji przedszkola. Wystarczyło prowadzić działalność gospodarczą.
– Dopiero po konsultacjach z nami MRR zdecydowało się umieścić taki zapis w warunkach konkursów. To było niedopatrzenie urzędników. To za ich błędy będą płacić beneficjenci karani zwrotem dotacji – ocenia Alina Kozińska-Bałdyga, prezes Federacji Inicjatyw Oświatowych.
Co więcej, wpisu do ewidencji urzędy nie wymagały od przedsiębiorców podczas okresowych audytów projektów. Przedszkole Beaty Ostrycharczyk było kontrolowane przez urząd marszałkowski, zanim ten zażądał zwrotu dotacji.
– Audytorzy wiedzieli, że placówka nie uzyskała decyzji sanepidu i straży pożarnej. Przyjęli to do wiadomości i zobowiązali do dostarczenia tych dokumentów w momencie, kiedy zostaną wydane. Żadna z kontroli podczas trwania projektu tego nie zakwestionowała – podkreśla Beata Ostrycharczyk.

Prawo krajowe też ważne

MRR podkreśla jednak, że przedsiębiorcy, którzy pozyskali dotacje, mają obowiązek realizacji projektów zgodnie z przepisami ustawodawstwa wspólnotowego i krajowego.
– Konieczność wpisywania przedszkoli, punktów i zespołów przedszkolnych do ewidencji placówek oświatowych wynika z powszechnie obowiązującego prawa i dotyczy wszystkich podmiotów, niezależnie od źródeł finansowania. Tym samym nie jest wymagane uzyskiwanie od beneficjentów PO KL potwierdzenia o spełnieniu warunków, do których zostali prawnie zobowiązani – mówi Stanisław Krakowski z biura prasowego MRR.
Nie wiadomo, jaka jest skala problemu: ile przedszkoli dotowanych przez UE nigdy nie uzyskało wpisu do ewidencji gminy lub dopełniło tej formalności już po wydaniu unijnej dotacji. MRR w tej sprawie odsyła do MEN, bo to ten resort jest administratorem Systemu Informacji Oświatowej (SIO). Do niego trzeba zgłosić placówkę, która została wpisana do ewidencji gminnej. Nie ma więc w SIO tych, którzy tego obowiązku nie dopełnili. Jak ustalił DGP, nadal część przedsiębiorców może nie mieć świadomości, że nie mogą prowadzić unijnego przedszkola poza systemem oświaty.

Luka w programie

Maria Wiro-Kiro z Mazowieckiej Jednostki Wdrażania Programów Unijnych spotkała się z takim przypadkiem podczas prowadzonego przez siebie szkolenia dla beneficjentów.
– Przedsiębiorca z województwa mazowieckiego przyznał, że nie ma zarejestrowanej placówki. Uczulam kursantów, że taki projekt jest zagrożony zwrotem dofinansowania – ostrzega.
Zwraca uwagę, że przedszkole jest placówką dokładnie określoną w ustawie o systemie oświaty. Nie można zamiennie stosować jej z klubami malucha czy innymi formami działalności gospodarczej. Przyznaje jednak, że w programie dotowania istnieje pewne systemowe niedopatrzenie.
– To jest ryzyko beneficjenta, czy spełnia wszystkie wymogi. Błędem niewątpliwie jest to, że nie sprawdza się, czy placówka została zarejestrowana w trakcie realizacji projektu – wskazuje Maria Wiro-Kiro. Kolejni przedsiębiorcy prowadzący niezarejestrowane placówki o zarzutach urzędników mogą więc dowiedzieć się za późno.