– Zamysł nie polega na tym, żeby zabrać uczelniom, w szczególności uniwersytetom to, co już robią. Raczej chodzi o zachęcenie uczelni zawodowych, żeby poszły jeszcze mocniej w kierunki praktyczne – mówi Agencji Informacyjnej Newseria prof. Zbigniew Marciniak, były wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego.
Jego zdaniem obecny program kierunków o profilu praktycznym nie przystaje do oczekiwań studentów, bo są prowadzone w sposób ogólnoakademicki.
– Ja to oceniam z punktu widzenia przyszłego studenta. Większość studentów nie marzy o tym, żeby mieć karierę naukową, raczej chcą zdobyć dyplom, który umożliwi im zatrudnienie w zakresie pewnej grupy zawodów – tłumaczy. – Skoro taka jest tendencja potrzeb, to przepisy starają się to skodyfikować, żeby ułatwić podstawowym interesariuszom, czyli studentom, jak najlepsze studia.
Projekt nowelizacji ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym oraz niektórych innych ustaw zakłada m.in. zróżnicowanie uczelni na akademickie i zawodowe. Podział ten ma poprawić jakość kształcenia zarówno praktyków, jak i teoretyków.
– Oczywiście nie wolno zapomnieć o kształceniu tej szpicy, która będzie potem kadrą akademicką. O to dbamy należycie i nawet nam się udaje mieć tu sukcesy, w końcu to nasi studenci wygrywają różne międzynarodowe konkursy – podkreśla profesor.
Jego zdaniem kluczem do poprawy jakości kształcenia jest wyraźne określenie zasad dotyczących kształcenia na poszczególnych profilach studiów.
– Trzeba wyraziście powiedzieć, jakie warunki trzeba spełniać, żeby prowadzić kształcenie na profilu ogólnoakademickim, a jakie warunki, nie mniej trudne, trzeba spełnić, żeby uczyć praktycznie, bo tam muszą być praktycy, musi być dużo praktyk. To są dwa różne aspekty kształcenia na poziomie wyższym, ale nie jest tak, że jeden jest ważniejszy, drugi jest mniej ważny – tłumaczy prof. Zbigniew Marciniak.
Przekonuje, że same uczelnie chcą położyć większy nacisk na praktykę i finansowo są w stanie sprostać temu wyzwaniu.
– Nie ma dwóch zdań, że niektóre aspekty kształcenia praktycznego mogą pociągnąć za sobą dodatkowe koszty, np. dobrze zorganizowane praktyki, ale uczelnie sobie z tego zdają sprawę. Przypomnę, że finansowanie szkolnictwa wyższego skonstruowane jest w taki sposób, że uczelnia dostaje dotację na prowadzenie kształcenia, a nie rozlicza koszty z ministerstwem, wobec tego to jest kwestia mądrego planowania, czyli przesuwania środków – podkreśla były wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego.